Światowe giełdy patrzą na Waszyngton, gdzie niby osiągnięto wstępne porozumienie, jakkolwiek dla finansistów w różnych częściach globu czeski film nadal trwa. Czyli wciąż nikt nic nie wie, czego skutkiem dalsze umacnianie się franka szwajcarskiego, a inne waluty demonstrują istne falowanie. Stabilizację powinien przynieść dopiero wtorek, wszak dopiero późny poniedziałek w Stanach Zjednoczonych da definitywną odpowiedź na pytanie: co dalej z amerykańską ekonomią?
Za franka szwajcarskiego w poniedziałek o godz. 16.30 (czasu polskiego) płacono 3,60 zł. Jednak kilka minut wcześniej kosztował on rekordowe 3,62 zł. Powodem niepokoju na rynku jest brak szczegółów planu oszczędnościowego w USA.
Przed 13.00 złoty umacniał się wobec franka, dolara i euro, głównie dzięki informacji, że w USA doszło do porozumienia dotyczącego limitu zadłużenia.
W niedzielę wieczorem prezydent USA Barack Obama ogłosił, że Demokraci i Republikanie porozumieli się. Plan przewiduje m.in. podwyższenie limitu zadłużenia o kwotę wystarczającą, by nie trzeba go było podnosić ponownie za pół roku, jak tego chcieli Republikanie. Suma ta, to około 3 biliony dolarów, co zapewnia możliwość zaciągania przez rząd nowych pożyczek do początku 2013 roku – a więc już po wyborach prezydenckich.
O mniej więcej taką samą sumę zmniejszony byłby deficyt budżetu państwa, ale wyłącznie przez cięcia wydatków rządowych. Obama ustąpił tutaj Republikanom, którzy nie zgadzali się na żadne podwyżki podatków.
Porozumienie powinno zakończyć spór w sprawie pułapu długu, który toczy się od wielu tygodni. Plan musi uchwalić jeszcze Kongres. Głosowanie ma odbyć się w poniedziałek.
W poniedziałek o 16.40 za dolara płacono 2,80 zł, a za euro 4,00 zł, a za szwajcarskiego franka ponad 3,60 zł. Kilkanaście minut wcześniej za szwajcarską walutę trzeba było zapłacić nawet 3,6226. Tymczasem o 7.00 rano w poniedziałek waluty te kosztowały odpowiednio: 2,77 zł, 3,99 zł i 3,49 zł.
lp meritum.us, PAP