Uśmiech na twarzy i radosne “hey” przy napotkaniu na swej drodze nie tylko znajomych twarzy, ale też postaci całkowicie przypadkowych to wręcz niepisany kanon postępowania wszystkim zamieszkujących ziemię Waszyngtona. Okazuje się jednak, iż teraz za maską beztroskiego zadowolenia skrywane są frustracje, niepewność czy nawet bojaźń przed przyszłością. Pan prezydent zawsze pokazuje się społeczeństwu już nawet nie uśmiechnięty, ale wręcz rozanielony, a gdy zabiera głos to tryska optymizmem, przeplatając poważne sekwencje żarcikami i generalnie odnosi się wrażenie, że Ameryka ma się dobrze jak nigdy wcześniej. Gdy jednak Barack Obama przybiera ponurą minę to zaczyna epatować wyjątkową pewnością siebie, wręcz butą połączoną z mentorskim tonem. Jakby sam wierząc i upewniając w tejże wierze przeciętnego Smitha, że Stany Zjednoczone Ameryki Północnej wciąż są pępkiem świata, nadal rozdają karty a ich potęga jest niezachwiana. Tyle tylko, że – jak pokazują sondaże – zwykli Amerykanie coraz bardziej sceptycznie podchodzą tak do samego wyreżyserowanego radosnego obrazka, jak i treści przekazywanych przez głowę państwa. Już nawet połowa społeczeństwa nie ufa Obamie, a demonstrowany przez tegoż optymizm zaczyna być wyłącznie sztuką dla sztuki. Pesymizm w społeczeństwie systematycznie wzrasta, zatroskanie ludzi o przyszłość kraju jest tak duże, jak nigdy w historii. Przez chyba niemal 70 lat Ameryka była postrzegana na świecie jako cudowne miejsce do życia, gdzie zwykły obywatel kompletnie nie musi się przejmować dniem jutrzejszym, bo i wszystko jest stabilne, poukładane, a żadne wewnątrzkrajowe czy światowe zawirowania w żaden sposób nie zagrażają egzystencji i poziomowi życia jednostki. XXI wiek przyniósł jednak dokumentne zburzenie tej wizji, wszak teraz z dnia na dzień Amerykanie żyją w coraz większym strachu. Strachu o jutro i pojutrze!

Leszek Pieśniakiewicz

meritum.us

Ogromna większość Amerykanów sądzi, że USA są na złej drodze, a prawie połowa uważa, że w gospodarce najgorsze jest dopiero przed nimi – pokazał sondaż Reutersa i firmy Ipsos, zajmującej się globalnymi badaniami rynkowymi. Wyniki opublikowano dzisiaj.

Aprobata dla prezydenta Baracka Obamy spadła do 45 proc., z 49 proc. miesiąc temu.

Sondaż przeprowadzono od 4 do 8 sierpnia, a więc w okresie, gdy USA po raz pierwszy w historii utraciły najwyższą wiarygodność kredytową, pojawiły się obawy przed nową recesją, a giełdy zaczęły spadać.

Aż 73 proc. Amerykanów uznało, że ich kraj jest na “złej drodze”; tylko 21 proc. wyrażało przekonanie, że Stany Zjednoczone zmierzają we właściwym kierunku. To najbardziej pesymistyczny wynik od czasu, gdy w lutym 2009 roku Reuters i Ipsos rozpoczęły badania amerykańskiej opinii publicznej.

47 proc. respondentów wyraziło obawę, że w gospodarce amerykańskiej “najgorsze dopiero przyjdzie”; w analogicznym sondażu przed miesiącem było to 34 proc. Odsetek tych, którzy spodziewają się “najgorszego” jest najwyższy od marca 2009 roku, gdy w szczytowym okresie recesji takie obawy wyrażało 57 proc. ankietowanych.

Wskaźniki te są równocześnie – co może mieć jeszcze gorsze implikacje w dalszej perspektywie – wykładnią spadku zaufania do władzy. Wszak na odwrócenie takich społecznych tendencji potrzeba zwykle dziesięcioleci.

LP meritum.us, PAP