Upierający się maniakalnie przy znacznym wzroście podatków dla najbogatszych Amerykanów Barack Obama od początku swej prezydentury ma sojusznika w osobie Warrena Buffeta. Trzeci na liście najbogatszych ludzi świata magazynu Forbes, 81-letni genialny gracz giełdowy mocno teraz dolał oliwy do ognia głosząc równie mocne populistyczne hasło: gospodarkę USA uratuje zwiększenie haraczu od amerykańskich milionerów! A jest ich blisko ćwierć miliona. Zbliżający się powoli do kresu swego życia Buffet najwidoczniej zapragnął, aby pośmiertnie lud stawiał mu pomniki, jako obrońcy uciśnionych. Miliarder zresztą od jakiegoś czasu intensywnie angażuje się w działalność filantropijną. No i wszystko to pięknie wygląda, tyle tylko, że gdy bliżej przyjrzeć się jego czysto biznesowej działalności okaże się, że superbogacz prowadzi wyjątkowo perfidną podwójną grę, bo i pomnaża pieniądze czasami kosztem najuboższych mieszkańców Ameryki. Mianowicie Buffet aż $74,4 miliarda ze swego majątku ma zainwestowane w kompanii ubezpieczeniowo-inwestycyjnej Berkshire Hathaway, za której pośrednictwem jest największym udziałowcem (12,1% akcji) American Express. Czyli słynnym kredytodawcy bezlitośnie łupiącym wysokimi procentami najbiedniejszych Amerykanów. Pragnący robić za dobrego wujka Warren Buffet aż tak wielkim altruistą więc chyba raczej nie jest…
Trzeba podnieść podatki dla najzamożniejszych Amerykanów – uważa jeden z najbogatszych ludzi na świecie, legendarny inwestor giełdowy Warren Buffett. Sam gotów jest płacić wyższe podatki i twierdzi, że jego koledzy-multimilionerzy też się na to zgodzą.
W artykule w poniedziałkowym “New York Timesie” Buffett, założyciel i szef firmy Berkshire Hathaway, wezwał Kongres do podwyższenia podatków od obywateli o dochodach ponad milion dolarów rocznie, których jest w USA 236.883.
Jeszcze większym podatkiem proponuje obłożyć osoby o dochodach powyżej 10 milionów dolarów, których w 2009 r. było w USA 8.274.
Buffett, który od dłuższego czasu nawołuje do zwiększenia podatków od bogaczy, napisał, że ciężar zmniejszenia deficytu budżetowego trzeba rozłożyć sprawiedliwiej. Zwłaszcza w sytuacji – podkreślił – gdy nierówności dochodów w USA rosną, a najzamożniejsi korzystają z licznych ulg podatkowych.
– Kiedy biedni i członkowie klasy średniej walczą za nas w Afganistanie i kiedy większość Amerykanów ledwo wiąże koniec z końcem, superbogacze nadal otrzymują niezwykłe upusty podatkowe – czytamy w jego artykule.
Autor ujawnia, że w zeszłym roku zapłacił fiskusowi 6 938 744 dolary, co – jak zauważa – “może się wydać wielką kwotą”, ale stanowi tylko 17,4 proc. jego zeszłorocznych dochodów. Tymczasem nawet jego podwładni, pracownicy w jego firmie, zapłacili w podatkach dużo więcej – średnio 36 procent swoich dochodów.
Buffett przypomina, że w latach 80. i 90. stawki podatkowe dla najzamożniejszych Amerykanów były znacznie wyższe niż obecnie, a mimo to gospodarka USA stworzyła prawie 40 milionów miejsc pracy. W dekadzie 2000-2010, kiedy podatki obniżono z inicjatywy ówczesnego prezydenta George’a W.Busha i republikańskiego Kongresu, gospodarka niemal przestała tworzyć nowe miejsca pracy.
Przeczy to – argumentuje słynny inwestor – popularnej w kręgach konserwatystów teorii, że wyższe podatki hamują wzrost gospodarki.
Buffett zapewnia, że jego koledzy-superbogacze to “na ogół przyzwoici ludzie”, którzy “kochają Amerykę” i nie będą protestować przeciw wyższym podatkom.
“Większość nie będzie miała nic przeciwko temu, żeby płacić więcej w podatkach, szczególnie wtedy, gdy tak wielu ich rodaków naprawdę cierpi (dolegliwości materialne)” – napisał autor.
W czasie kampanii wyborczej Baracka Obamy w 2008 r. Buffett był jednym z jego nieformalnych doradców ekonomicznych.
Jako prezydent Obama nalega na podniesienie podatków dla najzamożniejszych obywateli. Ustąpił jednak kilkakrotnie w tej sprawie pod naciskiem Republikanów w Kongresie.
eLPe meritum.us, PAP