Obawy przed terrorystycznymi atakami islamistów i związana z tym wzmożona czujność służb specjalnych czasami przysłaniają istniejące zagrożenie wewnętrzne ze strony najprostszych Amerykanów, czasami jednak są pomocne w uprzedzeniu i zapobiegnięciu makabrycznym wydarzeniom, bo i penetrując środowiska poważnych terrorystów wpadają przy okazji pomyleni piromani-amatorzy. Szaleńców nie brakuje bowiem nigdzie, stąd co jakiś czas opinię publiczną szokują bestialskie napady i zamachy. O mało co właśnie nie doszło na Florydzie do wysadzenia w powietrze szkoły, czego chciał dopuścić się uczeń wcześniej z niej wyrzucony. Do krwawej zemsty nastolatka na szczęście nie doszło.
Amerykańska policja aresztowała 17-letniego ucznia, który przygotowywał ataki bombowe na jedno z liceów na Florydzie. Wcześniej nastolatek został wyrzucony ze szkoły.
17-letni Jared Cano zamierzał zaatakować liceum Freedom High School na przedmieściach Tampy. Zamach miał być zemstą za wyrzucenie go z tej szkoły półtora roku temu. Cano chciał dokonać spustoszeń większych niż podczas słynnej masakry w Columbine, gdzie w 1999 roku zginęło 13 osób, a ponad 40 zostało rannych.
Nastolatek napisał o swoich planach w dzienniku, który policja znalazła podczas jego aresztowania. Cano zakładał zabicie dwóch pracowników administracji i 30 uczniów. W jego domu znaleziono plan szkoły, zbiorniki paliwa, szrapnele, plastikowe rury i zapalniki.
O szalonych zamiarach Jareda Cano policja dowiedziała się od anonimowego informatora. Siedemnastolatek znajduje się w areszcie. Został oskarżony o przygotowywanie zamachu, gromadzenie materiałów wybuchowych i posiadanie marihuany, którą uprawiał we własnym pokoju.
LP meritum.us, IAR