Najbardziej niekonwencjonalny w słowie i uczynkach premier XXI wieku, istny oryginał stojący na czele rządu jednego z dziesięciu najbogatszych krajów świata, do jakich zaliczają się Włochy, po raz kolejny zbulwersował opinię publiczną. Wyjątkowo rozrywkowy, rubaszny a nawet często mocno nieodpowiedzialny w wystąpieniach publicznych Silvio Berlusconi tym razem “poszedł po bandzie” w prywatnej rozmowie telefonicznej, podsłuchiwanej i nagranej na wniosek włoskiej prokuratury. Zwierzenia jurnego premiera z 13 lipca br., a trwające dokładnie 13 minut, mogą ostatecznie zadecydować o odesłaniu na polityczną emeryturę Berlusconiego, bogacza aktualnie wciąż bawiącego się w rządzenie. Pechowa “13”?
Premier Silvio Berlusconi nazwał Włochy “gównianym krajem”, z którego zamierza się wynieść – podała ANSA, powołując się na podsłuch telefoniczny zarządzony przez prokuraturę w stosunku do bliskiego znajomego Berlusconiego, z którym rozmawiał.
– Za parę miesięcy odejdę… wyjadę z tego gównianego kraju, który przyprawia mnie o mdłości (…) mam tego dość – wyrzucił z siebie Berlusconi w rozmowie telefonicznej z 13 lipca, którą prowadził z przebywającym wtedy w Panamie Valterem Lavitolą.
W ciągu 13-minutowej rozmowy podsłuchanej i nagranej 13 lipca przed północą na polecenie prokuratora prowadzącego śledztwo w sprawie określonej kryptonimem “P 4” premier zapewnia rozmówcę, że jego postępowanie jest “czyste i przejrzyste”.
– Jestem człowiekiem, który nie robi nic, co mogłoby służyć za podstawę do rozsiewania wiadomości, że popełniłem przestępstwo (…), jestem więc całkowicie spokojny (…) Jedyne, co mogą o mnie powiedzieć, to tyle, że pieprzę…jasne? (…) Niech więc wsadzają szpiegów, gdzie tylko chcą (…) Niech kontrolują moje telefony… nic mnie to nie obchodzi(…) Za parę miesięcy odejdę i zajmę się moimi sprawami, odejdę gdzie indziej (…) Wyjadę z tego gównianego kraju, który przyprawia mnie o mdłości (…) mam tego dość – mówił Berlusconi.
Według prokuratury neapolitańskiej, która wydała nakaz aresztowania Lavitoli w związku z próbą wyłudzenia pieniędzy od Berlusconiego w zamian za milczenie w sprawie jego kontaktów z zawodową prostytutką Patrizią D’Addario w 2009 roku, nagrana rozmowa jest “bardzo ważna” dla śledztwa. Ujawnia bowiem charakter stosunków między Berlusconim a Lavitolą, przebywającym w Panamie.
Lavitola, wydawca dziennika “Avanti” online – wyjaśnia prokuratura – jest podejrzany o to, że zatrzymał dla siebie 400 z 500 tysięcy euro, które Berlusconi zapłacił za jego pośrednictwem swemu znajomemu Giampaolo Tarantiniemu i jego żonie za zachowanie milczenia w sprawie kontaktów Berlusconiego z prostytutką.
Tarantini, który został aresztowany, podobnie jak jego małżonka, twierdził publicznie, że przyprowadził do rezydencji premiera w Rzymie i na Sardynii łącznie trzydziestkę kobiet gotowych świadczyć szefowi rządu usługi seksualne.
Nagranie rozmowy Berlusconiego z Lavitolą, który schronił się przed aresztowaniem za granicą, świadczy o “wielkiej zażyłości” między nimi – twierdzi neapolitańska prokuratora. Uważa ona, że rozmówca premiera pełnił rolę jego zaufanego informatora o toczących się sprawach sądowych, które mogły dotyczyć pośrednio szefa rządu.
Sam Berlusconi tak wyjaśniał w rozmowie z włoskim tygodnikiem “Panorama” sprawę wpłacenia małżeństwu Tarantini sumy pół miliona euro: “Pomogłem rodzinie obarczonej dziećmi, która znajdowała się i znajduje się w bardzo trudnych warunkach materialnych. Nie zrobiłem niczego nagannego, ograniczyłem się do wspomożenia zdesperowanego człowieka, nie żądając nic w zamian”.
LP meritum.us, PAP