Po eksplozji nieruchomościowej bańki, czego efektem była przed trzema laty amerykańska recesja, a kryzys ciągnie się do dnia dzisiejszego świat panicznie uciekał od dolara amerykańskiego. Wróżono nawet rychły koniec najsilniejszej przez co najmniej pół wieku waluty globu. Tymczasem, gdy z opóźnieniem zapaść gospodarcza dotarła na Stary Kontynent proces dołowania amerykańskiego dolara został zatrzymany. Obecne nieciekawe zjawiska ekonomiczne w Europie (fiskalne problemy Grecji, Portugalii, Włoch, Hiszpanii czy Irlandii) powolutku zmieniały stosunek do dolara, który na nowo zyskiwał zaufanie. Długo trwająca ucieczka do szwajcarskiego franka zdaje się mieć definitywny kres, a światowi inwestorzy mocno wyciągają ręce w kierunku amerykańskiej waluty.
Dzisiaj właśnie bank centralny Szwajcarii znacznie obniżył kurs swojej waluty, czym wywołał panikę wśród inwestorów. Mianowicie powiązał franka szwajcarskiego z euro, a minimalny kurs wymiany został ustalony na poziomie 1,2. Zaskakująco wysoką dewaluację wartości jeszcze do wczoraj najpewniejszej waluty na świecie uzasadniono mocnym przewartościowaniem franka. Inwestorzy natychmiast zareagowali ucieczką od szwajcarskich nominałów do surowców i dolara amerykańskiego.
Cieszą się polscy frankowi kredytobiorcy, bo w ciągu kilku godzin kurs spadł z 3,8 do 3,5 złotego, z kolei US dolar wyraźnie wzrósł, przełamując psychologiczną barierę 3 złotych (3,02). A zwyżka wartości amerykańskiej waluty raduje między innymi polonusów, dla których Polska powinna być z dnia na dzień “tańsza”. Czyli pobyt w ojczystym kraju już nie będzie horrendalnie drogi, a i wszelkie inwestycje nad Wisłą dla Polaków z Ameryki powinny być bardziej opłacalne.
Czyżby więc miał nastąpić triumfalny powrót dolara, jako najpewniejszej waluty na świecie?
LP meritum.us