Siódemka to symbol kosy, a ta już na pewno nie kojarzy się ze szczęściem. Pomimo niżu demograficznego w krajach rozwiniętych, gdzieś wciąż nas przybywa. Nie jest to wcale powodem do zmartwienia, bo wciąż nasza Ziemia nie jest przeludniona, jak się słyszy tu i ówdzie. Ludzie od dawien dawna zakładali osady w pobliżu szlaków wodnych ze zrozumiałych powodów. Miejsca mniej dostępne są nadal bezludne wszak człowiek jest istotą bardzo wygodną. Chociaż często pchamy się tam gdzie nas nie chcą, to jednak nie we wszystkich miejscach chcemy mieszkać.
Dzisiejszy świat nie pozwala kobietom na urlopy macierzyńskie, a choćby nawet, to są jeszcze inne powody, by dzieci było mniej. Choćby wymienić postępującą karierę kobiety, a w wielu przypadkach dochody męża nie są wystarczające, by utrzymać rodzinę. Wysokość skali zarobków wciąż pozostawia wiele do życzenia. Jedni za wykonie ciężkiej pracy zarabiają dosłownie grosze, drudzy za nic miliony. Ta dysproporcja niczemu dobremu nie służy, a i nic dobrego na przyszłość nie wróży. W ziemi jest wiele różnych surowców, które powinny służyć wszystkim ludziom, a korzysta z nich tylko jeden procent całej populacji. Rujnujemy kulę ziemską tylko po to, by banki dopisywały niepotrzebne zera milionerom. Ubożejemy tylko dlatego, że inni się nadmiernie bogacą. Równość lubimy kojarzyć z komunizmem, co wcale nie jest prawdą. Równość bardziej pasuje do sprawiedliwego podziału, którego od stuleci oczekujemy. Bóg stworzył ziemię dla wszystkich ludzi i kazał ją czynić sobie poddaną, ale nigdzie nie ma zapisu o jej rabowaniu i nadmiernej eksploatacji. Ten pomysł stworzył sam człowiek i jest jego głównym wykonawcą. Jest jednak zapis, który każe się podzielić sukniami, gdy ma się dwie. To dość trudne sformułowanie, ciężkie do przyswojenia i wprowadzenia w życie. Jest wiele sprawiedliwych zapisów, z którymi się w zasadzie zgadzamy, ale wolimy je omijać. Biblia nie była pisana w czasach komunizmu, a jednak tyle w niej mowy o sprawiedliwym podziale. Jaką część naszego życia możemy utożsamić z naukami Jezusa, wyszukać choć jeden moment pasujący do Jego słów.
Bankrutujemy, ale rodziny przywódców nie skąpią grosza podatnika na szaleńcze wyprawy, czy to przystoi do trudnej sytuacji jaką przeżywamy? Wydajemy miliony dziennie, by powstrzymać przyrost ludności. Wojujemy ze wszystkimi, kto nie mówi naszym głosem, nie popiera naszej, zawsze słusznej idei. Powstały wielkie „kołchozy”, które mają monopol na wyżywienie całej Europy, jeśli nie świata. Powstają prasy wyciskające z kur jaja, zawieszamy świnie na pasach, by nie tracąc energii szybko się tuczyły. Wszystko sztuczne i coraz droższe. Małe sklepiki, rzemieślnicze warsztaty nie mają prawa bytu. Znikają szkoły zawodowe i tylko patrzeć jak ukażą się prasowe ogłoszenia: przyjmę do pracy fryzjera z tytułem doktora i znajomością sześciu języków. Czy Pan Bóg odebrał ludziom rozumy? Do czego dąży ten pośpiech, ta nowa demokracja. Kto będzie w przyszłości piekł chleb, szklił okna, naprawiał krany. Wszyscy nie możemy być dyrektorami, prawnikami i policjantami, choć tych ostatnich ciągły niedobór. Zanikło już wiele potrzebnych zawodów, a przecież ktoś musi obsłużyć siedmiomiliardowy świat. Siedem miliardów ludzi, czy to nie imponująca liczba? Powstaje pytanie: co robią owi ludzie, gdzie i jak żyją.
Najwięcej ludzi zamieszkuje Azję, bo przeszło 60%, Afrykę 14% i tutaj zatrzymam się na jedną chwilę. Róg Afrykański to miejsce, które ostatnio nawiedziła ogromna susza. Ponad 10 milionów ludzi zostało dotkniętych tym niesamowitym kataklizmem, niespotykanym od 60 lat. Nie padają deszcze w Kenii, Etiopii, Dżibuti i w Somalii. Głód zajrzał w oczy wielu mieszkańcom tych biednych miejsc. Zabrakło światu funduszy na takie cele, przy czym nie można tego powiedzieć w innych dziedzinach. Ludzie nie mają gdzie uciekać, bo dokąd można pójść, by schronić się przed głodem. Głodny człowiek zdolny jest do wszystkiego i tutaj nieodzowna jest pomoc bogatszych państw. Przyjaciół poznaje się w biedzie, czy dzisiaj również?
Bogatsza Europa (14% populacji) też boryka się z własnymi problemami, których ciągle przybywa. Bezrobocie opanowało niemal wszystkie kontynenty, dla jednych jest to wielka strata, dla drugich oznacza bogactwo. Świat wcale nie jest taki łatwy jakby się wydawało. Otwarcie granic spowodowało wielkie ruchy ludności, zwiększa się przestępczość, człowiek musi być kontrolowany. Nie wszyscy jednakowo pojmujemy wolność i swobodę. Dla jednych słowa te oznaczają samodyscyplinę, dla drugich całkowitą samowolę i rozwiązłość. Człowiek w dalszym ciągu nie mieści się w 10 przykazaniach, najważniejszym prawie, które nie podlega jakiejkolwiek dyskusji. Ludzie wciąż wymyślają nowe prawa tylko po to, by obejść i łamać najgłówniejsze. Czym praw więcej, tym więcej przestępstw.
Jest nas 7 miliardów, czy to dużo? Średnio na kilometr kwadratowy przypada 45 osób, ale myślę, że średnia nigdy nie jest wiarygodna, „podobnie jak średnia krajowa”.
Amerykę łacińską zamieszkuje niecałe 9%, Amerykę Północną 5%, a Oceanię 0,5% ludności. Na każdym kontynencie jest bieda i bogactwo, ale jest też nędza, w której żyje ponad miliard ludzi. Od nas wszystkich zależy czy liczba ta się zwiększy, czy zmaleje. To my nadajemy światu bieg, tworzymy nadmierne bogactwo, tym samym i biedę. Śledzimy rankingi najbogatszych ludzi na świecie i przymykamy oczy na rozwój nędzy.
Są dwa państwa gdzie trudno dojrzeć każdego obywatela indywidualnie, w takim tłumie nawet statystyka staje się niemożliwa. Chiny liczą 1.350 mln ludności, a zaraz po nich Indie 1.200 mln. Tutaj jest problem przeludnienia, nie w USA czy Polsce. Te dwa kraje tworzą potęgę ludności świata, mogą go przykryć czapkami. Bieda idzie w parze wraz z liczbą ludzi.
Może warto wspomnieć o kilku krajach, które mieszczą się w piętnastce najbardziej zaludnionych: USA przekroczyło 300 mln mieszkańców. Powyżej 200 mln mieszczą się Indonezja i Brazylia, poniżej 200 Pakistan, Bangladesz, Nigeria, Rosja, Japonia, Meksyk. W 100 mln: Filipiny, Wietnam, Egipt i Niemcy. Wbrew temu, co słyszymy bieda dotarła wszędzie, nawet do Ameryki. Nie potrzeba wiele wysiłku, by stać się bogatym i wiele czasu, by zostać żebrakiem. To nie my, a Bóg decyduje jak długo będziemy się cieszyli z napełnionego spichlerza, a może tylko on pozostanie. Gdybyśmy więcej czasu poświęcali w kościele na wysłuchanie słów Ewangelii, a nie liczyli w ciszy rachunków, wszystko stałoby się jaśniejsze. Bóg nas wszystkich upomina zsyłając na Ziemię różne klęski, ale jak zwykle wolimy słuchać ludzi. Mamy swoich idoli wszędzie i usiłujemy powtarzać ich nic nie warte słowa. Chociaż w tym kontekście zgadzamy się z teorią Darwina. Kiedy narodził się Jezus świat zamieszkiwało około 200 mln ludzi, dwa tysiące lat później jest nas 7 mld. Czyżby mądrość nie szła w parze z przyrostem? Uczymy się na błędach, których nie chcemy w żaden sposób wyeliminować. Czyżby one pomagały nam żyć i tworzyć przyszłość? „Tak dużo nas, a jakoby nikogo nie było” skąd wiedział poeta, że przyrost niewiele znaczy, tylko dodatkowe zera.
Władysław Panasiuk
wizualizacja 7 miliardów mieszkańców Ziemi według “National Geographic” – kliknij tu