Spotkałem ją wczoraj
Jak ptaki goniła po niebie
W oczach zająca ją widziałem
Co siedział skulony w krzewie
Poczułem jej zimną dłoń –
Dreszcze na ciepłym sweterku
I spojrzenie na tafli wody
W śpiącym, porannym wiaderku
Gdy spacerowałem po lesie
Widziałem jak ciepłe ubiera futra
W pośpiechu tam robiła zakupy
Tak, jakby się obawiała jutra
Rankiem spała na trawie
Mokra, białym okryta koszmarem
I okna ozdabiała z firanką
Niczym czas tańczący z konarem
Wieczorem zasypiała ze słońcem
W purpurach, na pożółkłej poduszce
Jej zapach czarował powietrzem
Jak zaklęcie znane tylko wróżce
Widzę jej twarz, gdy zamykam oczy
I czarną sylwetkę okrytą cieniem
Mroźnymi palcami przeszywa plecy
Włosy układa lodowatym grzebieniem
Drzwi świata otwierasz zawczasu
Pory roku nie odwiedzają parami
Zwolnij na chwilę, o Pani…
I zmiłuj się nad soczystymi łąkami
Paweł JAĆKIEWICZ
Kraków/Naperville