Wszyscy, którzy mocno pragną, aby czerwony kolor na amerykańskiej fladze był barwą dominującą, a ziemia Waszyngtona stała się krainą “bardziej społecznie sprawiedliwą” niemal z euforią przyjmują rozlewające się na kolejne miasta USA społeczne protesty. Zaczęło się trzy tygodnie temu od Nowego Jorku, a demonstracje przed ważnymi obiektami-symbolami ekonomicznego wyzysku przeciętnych obywateli w poszczególnych aglomeracjach z dnia na dzień są coraz liczniejsze. No i wszystko zdawałoby się stanowić naturalną konsekwencję desperacji mocno zubożałego społeczeństwa, gdyby nie… odkrywane szczegóły. A w nich, jak wiadomo, od zawsze tkwi diabeł. Stąd i można dojść do wniosku, iż amerykańska “rewolucja październikowa” na pewno nie będzie powieleniem tej niechlubnej, historycznej – Październikowej z listopada. Ba, nawet w żaden sposób nie przybierze formy i rozmiarów niedawnej Wiosny Ludów w krajach arabskich. Wszak – jak wskazują fakty – w naszym przypadku mamy do czynienia ze zwykłą “układanką”. Tak więc mniej dziwi zachowanie Baracka Obamy, który niedawno oficjalnie poparł protesty, dopuszczając się chyba ewenementu w historii światowych niepokojów wewnętrznych: prezydent kraju wyraża akceptację dla formy i racji samego buntu, jaki jest skierowany m.in. przeciw rządowi, na czele którego on sam stoi! Zjawisko niby niebywałe, ale gdy uwzględnimy planowe działania “określonych sił” postawa Obamy mniej dziwi. Pogłoski, że większość wzburzonych demonstrantów jest wspomagana z kasy związków zawodowych – siły dla Ameryki co najmniej od dwóch dekad niszczycielskiej, dewastującej wszystko co zdroworozsądkowe i korzystne ekonomicznie dla kraju – jakby zaczęły zyskać namacalne potwierdzenie. Przykładowo, wczoraj za uderzenie policjanta został aresztowany jeden z uczestników chicagowskiej demonstracji, 25-letni Christopher Friday z miasteczka Mobil w… Alabamie. Niech teraz organizatorzy protestu spróbują wmówić opinii publicznej, iż niechlubny bohater incydentu był akurat przejazdem w Chicago. Być może to wiatr rewolucji przywiał go z dalekiego południa Stanów Zjednoczonych do właśnie “Wietrznego Miasta”? A może motywem była mamona, czyli łatwy zarobek? Co jednak się dzieje na dziś dzień w źródełku, czyli miejscu gdzie trysnął potok – na razie jeszcze nie rzeka – masowych protestów relacjonują nasi rodacy mieszkający w Nowym Jorku. Poniżej opis jednego z dni “społecznego buntu”, jaki znalazł się na witrynie tvn24.pl. “Sex, drugs & occupy” na Wall Street – to tytuł reminiscencji Piotra Sobilo z zawieruchy na Manhattanie.
Leszek Pieśniakiewicz
foto: Bodek Kwaśny
meritum.us
Ruch “Okupuj Wall Street”, którego członkowie od trzech tygodni koczują przed siedzibą amerykańskiej giełdy, coraz bardziej utrudnia życie nowojorczykom – relacjonuje Reporter 24 Piotr Sobilo. Jak dodaje, na porządku dziennym są m.in. zaczepki przechodniów, unoszący się wokół zapach palonej marihuany a nawet… uprawianie wolnej miłości.
“Ponad trzy tygodnie trwa już protest w Zuccottii Park na Dolnym Manhattanie. Gołym okiem widać większą liczbę protestujących. Przyłącza się coraz więcej związków zawodowych i grup społecznych. W czasie niedzielnej demonstracji dołączyli nawet duchowni, przedstawiciele różnych wyznań” – pisze Piotr Sobilo.
“Wolna miłość, marihuana…”
“Jednak dla nowojorczyków ten protest robi się męczący. Głośna muzyka wygrywana w rytm bębnów i okrzyki były jeszcze do przełknięcia. Pojawiły się natomiast inne problemy – uprawianie wolnej miłości i unoszący się wokół zapach palonej marihuany. Dzisiaj kilka osób próbując wykonywać coś w rodzaju tańca sprawiało wrażenie, że są po użyciu (no chyba że byli w takim ‘transie okupacyjnym’…)” – relacjonuje Reporter 24.
“Protestujący zaczepiają też przypadkowych przechodniów i turystów, co niekoniecznie się podoba tym drugim. Nie podoba się to okolicznym mieszkańcom i ludziom, którzy pracują w okolicy. Protest – tak, nachalne zaczepki – nie. Policja jak na razie nie interweniuje ale wystarczy jedna skarga od przechodnia i jestem pewien, że nie będą się wahać wkroczyć do akcji. Po dzisiejszym wieczorze mam mieszane uczucia. Wygląda to tak, jakby orkiestra grała dalej. Jest jasny tekst, rytmiczna muzyka i świetny refren. Tylko autor, brnąc w utwór, zapomina co było w pierwszych taktach” – podsumowuje Piotr Sobilo.
Ruch społeczny
Setki ludzi protestuje w centrum Nowego Jorku na Wall Street od 17 września. Ludzie w ten sposób wyrażają swój sprzeciw wobec “korporacyjnej chciwości”. W różnych demonstracjach aresztowano już niemal 700 osób i doszło do licznych starć z policją. Protest ma jednak głównie pacyfistyczny charakter.
Demonstracje przeciw finansowemu establishmentowi zaczynają się rozlewać na inne miasta USA. Do protestów doszło między innymi w Chicago. W Bostonie powstało podobne obozowisko jak na Wall Street. Na czwartek studenci na 56 uniwersytetach zaplanowali protesty, które mają wyrazić ich sympatię dla aktywistów w Nowym Jorku. Na niedzielę są planowane wielkie demonstracje w całych USA.
“Policja zamknęła całą okolicę Wall Street. Porobione są wąskie przejścia. Barierki są dosłownie wszędzie. Mieszkańcy i osoby pracujące w okolicy narzekają na tłok. Rano, w czasie lunchu i wieczorem, jak wychodzą z pracy, muszą przebijać się wąskimi gardłami wytyczonymi przez policję. Jest to następny kontrargument. Wszyscy są wyrozumiali ale naciąganie pewnych reguł ma swoje granice” – uważa Piotr Sobilo.
kontakt24.tvn.pl
aby zobaczyć relacje filmowe kliknij tutaj