W sierpniu br. opinia publiczna, a szczególnie społeczność polonijna, była zbulwersowana jakże nagannym zajściem w Krakowie. Mianowicie 29 lipca w klubie Hedonic w samym centrum podwawelskiego grodu doszło do dotkliwego pobicia trzech młodych Amerykanów polskiego pochodzenia, spędzających wakacje w ojczyźnie swoich rodziców. Po kilku miesiącach śledztwa sprawę teraz umorzono z powodu “niewykrycia sprawców”. Czyli skandaliczne wakacyjne wydarzenie w samym środku dawnej stolicy Polski doczekało się równie skandalicznego finału. Scenariusz niczym podobne historie z mrocznych czasów PRLu, a wysmażona przez policję puenta stanowi wręcz kopię protokołów milicyjnych sprzed lat. Niebywałe, ale w środku sezonu turystycznego w samym centrum królewskiego Krakowa w nocnym klubie tłucze się turystów i nikomu za ten czyn włos z głowy nie spada, nie ma winnych więc sprawę się umarza! Przerażające i zarazem odstraszające przed odwiedzinami w ojczystym kraju. Jak zeznawali pobici młodzieńcy, srogie manto sprawili im ochroniarze, notabene przy zamkniętych drzwiach lokalu, by czasem nie mogli salwować się ucieczką. Druga część egzekucji miała miejsce już na Szewskiej, czyli historycznym trakcie przy samym krakowskim rynku, a lali ich nie zakapturzeni kibole ale mocno wystrzyżeni młodzi krakowianie, zresztą w towarzystwie przypadkowych gapiów. A tu nie ma nagrań z monitoringu ani z nieszczęsnego klubu, ani też z jednej z najważniejszych uliczek w Krakowie? Niebywałe, absolutnie niezrozumiałe, wszak chyba tylko jakaś niewidzialna ręka zatarła wszystkie ślady skandalicznego ekscesu. Konkluzja może być tylko jedna: policyjna ręka myje brudne ręce agresywnych bandytów na utrzymaniu biznesu gastronomiczno-rozrywkowego. Przecież przy takim rozwoju wypadków najbardziej oczywistą rzeczą zdawałoby się co najmniej zamknięcie klubu, gdzie biją klientów, no i przykładne ukaranie właścicieli, bo oni odpowiadają za utrzymanie porządku w lokalu. A tu masz babo placek: sprawa umorzona z powodu niewykrycia sprawców! Czyli mamy kolejny obrazek do schematycznego postrzegania polonusa ze Stanów Zjednoczonych w swoim lub rodziców kraju pochodzenia: to frajer do dojenia z pieniędzy, któremu jeszcze przy złym humorze można mocno dokopać! Przecież to nie obywatel Eurolandu tylko turysta drugiej kategorii, jakaś efemeryda, jeszcze nie 100-procentowy Amerykanin a już nie prawdziwy Polak. Czyli ktoś, kogo można bezkarnie obedrzeć z mamony i jeszcze wyżyć się na nim fizycznie bez jakichkolwiek konsekwencji. Tak więc pozostaje nam tylko z całych sił w piersiach zawołać: – Polonusie, nie jedź do Krakowa bo tam biją!!! I to bezkarnie!!!
Leszek Pieśniakiewicz
meritum.us
Z powodu niewykrycia sprawców umorzono śledztwo w sprawie pobicia w Krakowie trójki amerykańskich studentów polskiego pochodzenia – poinformowała wiceszefowa Prokuratury Rejonowej dla Krakowa Śródmieścia Zachód prok. Monika Dziedzic-Jamborska.
Do pobicia doszło 29 lipca w klubie przy ul. Szewskiej. Jak informowała policja, zgłoszenie od obywateli amerykańskich otrzymała 2 sierpnia. Z relacji pobitych wynikało, że bawili się w klubie Hedonic i potrącili jakąś kobietę. Po jakimś czasie zaczęła się szamotanina z ochroniarzami klubu, w wyniku której zostali poturbowani.
W toku śledztwa nie udało się ustalić napastników: nie byli oni ochroniarzami klubu; nie było nagrań z monitoringu ani świadków napaści, a ofiary pobicia nie potrafiły podać rysopisów ani udzielić pomocy w sporządzeniu portretów pamięciowych.
O brutalnym pobiciu w krakowskim klubie Hedonic trzej studenci oraz ich rodzice opowiadali w sierpniu podczas konferencji prasowej zwołanej dla mediów polskich i polonijnych w nowojorskim “Nowym Dzienniku”.
Jak relacjonowali, przebywali w Krakowie na kursie kultury i języka polskiego na Uniwersytecie Jagiellońskim; do lokalu poszli z dwiema koleżankami. Tam wypili nie więcej niż po dwa piwa. Przed drugą w nocy zostali bestialsko pobici aż do utraty przytomności. Złamany nos, blizny, siniaki i prawdopodobnie lekkie wstrząsy mózgu – to efekt napaści ze strony ochroniarzy. Powodu napaści nie potrafią wytłumaczyć inaczej niż przypadkowym zderzeniem w tańcu z ok. 30-letnią kobietą. Twierdzili, że mimo próśb nie zostali wypuszczeni z klubu, stając się faktycznie zakładnikami. Ochroniarze zamiast bronić, okładali ich pięściami i kopali.
Rodziny pobitych Polonusów – Czerneków, Krzosków i Majcherczyków z New Jersey – tłumaczyli podczas konferencji, że zdecydowały się nagłośnić sprawę, by ostrzec Polonię przed incydentami, mogącymi skończyć się tragedią. Jak wyjaśniali – ponieważ byli związani z Krakowem – kierują się zarazem troską o miasto i dalszy rozwój krakowskiej turystyki, co mogą zakłócić podobne napaści.
– Nie chodzi nam o odwet czy zadośćuczynienie – przekonywał prowadzący konferencję Jerzy Majcherczyk. Jeden z pobitych, Michał, zapewniał, że kocha Polskę i wbrew temu co się stało, będzie ją wciąż odwiedzał. Żałuje tylko, że konieczna była taka lekcja, by zrozumieć potrzebę zachowania większej ostrożności.
Postanowienie o umorzeniu nie jest jeszcze prawomocne.
Jeżeli jednak tak będzie wyglądał koniec skandalu, w ramach którego sponiewierano młodych polonusów to lokalna krakowska źle pojmowana solidarność może mieć dalekosiężne skutki propagandowe. Dla Polonii amerykańskiej odstraszające od najpiękniejszego polskiego miasta, a jeżeli rodzice poszkodowanych zaangażują przypadkiem adwokatów lokalnych, czyli nowojorskich, wtedy niewątpliwie prestiżowo – przy odpowiednim nagłośnieniu – może i ucierpieć cała polska branża turystyczna. Niespodziewanie więc letni incydent miałby dalekosiężne, nieciekawe dla Krakowa konsekwencje.
lp meritum.us, PAP