Ponoć aż 1/4 dzieci urodzonych w Polsce w XX wieku miała innego biologicznego ojca niż ten formalny, oficjalny tatuś. Takie przynajmniej są wnioski socjologów, do których doszli na podstawie anonimowych badań z udziałem matek w połączeniu z oficjalnymi danymi odnośnie tych samotnie wychowujących dziecko lub dzieci. Większość “ofiar” to pewnie płacący alimenty na nie swoje latorośle, bo i przez lata całe ostatnie zdanie w tej delikatnej materii należało do kobiet, a sądy w trosce o dobro dziecka brały ich stronę, praktycznie w ogóle nie dyskutując z posądzanymi o ojcostwo mężczynami. Jednakowoż czasy się zmieniły, pojawiły się metody badania DNA, zwyczajny zakres nauczania w tej materii znacznie się poszerzył, nawet na najniższym szczeblu, czyli wyraziście wzbogacono program lekcji biologii dla najmłodszych. No i jeszcze ten internet, gdzie każdy może wszystko na własną rękę sprawdzić. Tak też niechcący technika i technologia poniekąd ukróciły kłamstwu nogi. Powoli więc kończy się dokonywanie przez niektóre okrutne panie polowań na odpowiednich z ich punktu widzenia tatusiów. No i szanse na zdemaskowanie zdrady małżeńskiej z dzidziusiem w finale niepomiernie wzrasta. Jak miało to choćby miejsce na Tajwanie, gdzie dociekliwy chłopczyk niechcący doprowadził do rozwodu swoich dotychczasowych nominalnych rodziców. Zaintrygowany różnicami grup krwi swojej oraz matki i ojca sprowokował aferę, która wyjawiła niegdysiejszą niewierność jego rodzicielki. Teraz pewnie szuka prawdziwego ojca…

Lekcja biologii w szkole na Tajwanie na temat grup krwi wzbudziła wątpliwości ucznia, doprowadzając do rozwodu jego rodziców. Na jaw wyszło bowiem, że chłopiec nie jest synem mężczyzny, którego uważał za swojego ojca – donosi tajwańska prasa.

Podczas lekcji chłopiec dopytywał się, jak to możliwe, że ma grupę krwi A, choć oboje jego rodzice mają grupę krwi B. Gdy opowiedział o tym ojcu, ten postanowił przeprowadzić test DNA. Ten potwierdził, że chłopiec nie jest biologicznym synem mężczyzny.

Podczas procesu rozwodowego wyszło na jaw, że żona dwa lata po ślubie miała romans, którego owocem był dociekliwy chłopiec – relacjonuje jedna z największych tajwańskich gazet „Lianhe Bao”.

LP meritum.us, PAP