Przez dekady całe mieszkańcy aglomeracji nad jeziorem Michigan z rozrzewnieniem nucili sobie pod nosem refren klasyka muzycznego, podług którego Chicago miało być słodkim domem. Niestety nadszedł w 2007 roku kryzys, z którym po dziś dzień włodarze ziemi Lincolna nijak nie mogą sobie poradzić. Zadłużenie Illinois w niebywałym tempie rośnie do przekraczających wyobraźnię rozmiarów, a pod rządami demokratów ludziom żyje się coraz gorzej. Obciążani nieustannie rosnącymi podatkami i zwiększanymi wszelkiej maści opłatami chicagowianie chcąc nie chcąc dochodzą do konstatacji, iż ich ukochane miasto jest coraz bardziej gorzkie. Co potwierdzają zresztą sondaże. Chicago znalazło się na szóstej pozycji listy najbardziej „nieszczęśliwych” miast Ameryki.
Jak informuje magazyn Forbes, pierwsze miejsce przypadło Miami na Florydzie. Słońce i ładne plaże nikną tam w cieniu olbrzymiej ilości przestępstw, ulicznych korków i tzw. procesów o foreclosures.
Na kolejnych miejscach tego jakże niechlubnego rankingu miast nielubianych przez samych ich mieszkańców znalazły się Detroit i Flint w stanie Michigan. Następnie West Palm Beach na Florydzie i Sacramento w Kalifornii.
Według Forbesa, Chicago znalazło się na szóstym miejscu klasyfikacji, a to ze względu na panujące w mieście uliczne korki, wysokie podatki i często zmieniającą się pogodę, w szczególności mroźne zimy.
Na szczęście Forbes w swoim sondażu nie wziął pod uwagę tegorocznej zimy, która jak dotąd sprzyja wszystkim mieszkańcom “Wietrznego Miasta”. Nie zmienia to faktu, że z ekonomią Chicagolandu jest już nawet nie fatalnie, ale wręcz beznadziejnie źle.
BK, LP
foto: B. Kwaśny
meritum.us