Mojej młodości dom na pagórku
i ogród z wierzbami dokoła
i biała pościel schnąca na sznurku
i matka z twarzą anioła.
Wiersz, który napisałem przed laty odzwierciedla choćby cząstkę mojej młodości, pozwala powrócić do tamtych dni, bez względu na to czy były one dobre, czy złe.
Wczesne lata pięćdziesiąte wycisnęły żywą pieczęć na moim sercu, której niezwykłą treść można odczytać nawet dzisiaj. Były to lata powojenne, a więc trudne i biedne, wojna zrujnowała kraj, wróg wyrabował dosłownie wszystko co się dało, a ludzi mądrych posłał do nieba, zostawiając kolaborantów na rozmnożenie. Ci rozmnażali się dość szybko i coraz lepiej się im powodziło, dano im wolną rękę i resztki ocalałych dóbr. Zawładnęli mediami i objęli kierownicze stanowiska w zakładach. Przewodnia siła narodu dbała o nich pchając do przodu, odznaczała medalami pozostałymi w starych magazynach i choć nie było jeszcze huty Lenina – blach nie brakowało dla ”bohaterów”, mało tego zostały zapasy do dzisiaj. Niektórzy mówią, że kiedyś było słabe planowanie, a jednak! Pozostali po wojnie również ludzie posiadający sumienie i choć była to większość, nie mogła odegrać w życiu znaczących ról, zaistnieć na scenie politycznej ponieważ nie należeli do popieranych ugrupowań. Prawi ludzie nie posiadali mandatu do rządzenia krajem. Nie można powiedzieć, że wówczas nie dbano o ludzi pracy; a jakże! Wybudowano dla nich kołchozy, by tam mogli wyładować swoją energię, by nie myśleć o polityce. W kołchozach było sprawiedliwie ponieważ ”tam wsio należało do wsiech”. Tam był ruski pilot, a nasz samolot. Wiem coś o tym: mieszkaliśmy w bliskim sąsiedztwie kołchozu, byłem chłopcem więc miałem dobre oczy, świetny słuch i komputerową pamięć. Rodzice i im podobni musieli pracować w tym molochu, oczywiście nie za darmo (był to kraj sprawiedliwości społecznej) płacono wytworzonymi dobrami: mąką, cebulą, burakami, a nawet cukrem. Była to dobra forma zapłaty gdyż przetrwała do dnia dzisiejszego. Kto dzisiaj pracuje w odpowiednim zakładzie; szczyci się jego wyrobami; i tak jeden posiada kilka rowerów, inny sto termosów, nie wspomnę o pracownikach gorzelni. To prawda, że co dobre przetrwa wieki. Choć w kołchozach pracowano na pełnych obrotach zyski były mierne, a dlaczego?, większością dzielili się kierujący, ten nawyk również przetrwał do dzisiaj, a mówiło się, że od wschodu przychodzą tylko złe rzeczy! Całe ziemie Lubelszczyzny były podzielone siatką podobnych gospodarstw, które żywiły wybrańców, dodam, iż ziemie w tych okolicach należały do dobrych – jeśli nie najlepszych. Zyski były sprowadzone do minimum, ale przy takim podziale! Cudowna myśl dzielenia przetrwała nienaruszona jak dziewica, już Lenin wiedział coś na ten temat.
Jak wyglądał taki kołchoz: duża stodoła, stajnie, chlewnie-oczywiście biuro zgodnie z przeznaczeniem tuż przy chlewie, budynki choć w nienagannym stanie nie wyglądały uroczo. Tajgę zastępowały tu pola złocone żytem i pszenicą, więc były nieco odmienne od baraków dla zesłańców. Krajobraz Polski zawsze był piękny, choć niekiedy zdobiony obcymi symbolami, zabytkami (niechcianymi budowlami).
Na straży stoi kamienna studnia
z wodą co zęby mrozi
owocem pachnie ogród z południa
w nim mały wózek co dzieci wozi
Zdecydowanie wówczas było więcej soczystej zieleni, drzewa zastępowały dzisiejsze, czarne kominy, ogrody choć może mniej kształtne, lecz oryginalniejsze, takie jakie stworzył sam Bóg, a Bóg jest nieomylny. Dzisiaj jest zbyt dużo korektorów poprawiających piękno natury, a mądrość ich nie ma sobie równej. Chciałbym w tym miejscu być sprawiedliwym, mądrości początki istniały już przed moim narodzeniem – dawniej również ”mądrale” byli w modzie. Szanuję ludzi mądrych, od których emanuje wiedza, lecz wyraźnie odróżniam mądrych od „mądrali”, którzy nic wspólnego z wiedzą nie mają, chociaż uważają, że jest inaczej. Właśnie dzięki takim „mądralom” wracamy do biedy porównywalnej z czasami mojej młodości.
Nie wszyscy posiadają predyspozycję do prowadzenia biznesów i nie wszyscy też mają środki na rozpoczęcie. Narzekaliśmy kiedyś na popularną partię, o której nawet nie warto wspominać, a tym bardziej naśladować, a jednak bez partii nie wyobrażamy sobie życia. Musimy być do czegoś zapisani, do czegoś należeć i właśnie Wałęsa przychodząc nam z pomocą – narobił tych tworów kilka setek. Zdaję sobie sprawę z tego, że niektórzy partii zawdzięczają wszystko, może nawet wyjazd na „delegację do Stanów”, by tu bałamucić resztki zdrowych umysłów, siać nienawiść, poróżnić naród. Może niech się zastanowią do czego doprowadzili kraj nad Wisłą, oni i ich kolesie, kto sprzedał gospodarkę i pozbawił ludzi środków do życia. Może powinni zapytać swoich rodziców pamiętających kołchozy, którymi kiedyś zawiadywali. Powinni założyć nowe, może to jest jedyne rozwiązanie i dobra myśl pozostawiona w spadku po wielkim bracie. Zysku nie będzie, ale chociaż zapewni się ludziom pracę, a i tradycja zostanie zachowana, medali wystarczy dla wszystkich. Znamy wroga, który zniszczył nasz kraj w drugą wojnę, znamy wroga, który zniszczył nasze Ja. Nie wszyscy znamy ówczesnego wroga, który metodą pokojową pozostawia zgliszcza, nie tylko gospodarki lecz i umysłów.
Te zapijaczone gęby, które w oczach pozostały niczym się nie różnią od tych, które serwuje nam szklany ekran. To przecież ich synowie, więc stąd ta podobizna. Zmienili jeno kufajkę na długi płaszcz, bo pod długim płaszczem więcej się zmieści, choć ojcowie doskonale radzili sobie z kufajką. Żeby równowaga nie była zwichnięta; jedni kosili w polach, drudzy gotowe wyroby z magazynów. To niekwestionowany sposób na szybkie bogacenie się – robota to głupota. Ten sposób również przetrwał i ma jeszcze szersze zastosowanie. ”Mądrale” w tym są nie zastąpieni, to jest ich wynalazek i prawa autorskie do nich należą. Mówią, że Gierek narobił długów, nie przeczę – tak było, lecz sporą ich część umiejętnie wykorzystał: budując drogi, szkoły, zakłady, w których ty i ja pracowaliśmy zarabiając na utrzymanie rodzin. Przynajmniej nie chodziliśmy po śmietnikach. A czy wiesz ile długów narobili przez ostatnie lata „mądrale”! i co za nie zrobiono! Nic! Podobnie jak w kołchozach podzielono się z kolegami, którym nie potrzeba Ameryki; sprzątania i dachów. Nic nie zmieniło się od czasów mojego dzieciństwa, może jedynie „pan”, na którego pracujemy. System pozostał ten sam, do tradycji wracamy. Zmienia się jedynie nazewnictwo: komuna na demokrację itp. Więc proponuję eurokołchozy, skoro tamte nie spełniły naszego oczekiwania. Na czele mógłby stanąć eurodeputowany. Nadszedł czas, by w końcu zacząć coś budować, bo chyba już skończyły się czasy rujnowania Polski. Nawet, jeśli kasę wywieziono z kraju, można znowu płacić cebulą, cukrem, a myślę, że tę pierwszą rządzący wyjątkowo lubią – skoro trzymamy się tradycji!
Władysław Panasiuk