Wśród wielu krzyży jak mak rozsianych, gdzie jodły, topole i małe krzewy,
gdzie bujne trawy, skiby błyszczące i torfowiska, co płoną w glebie .
Słychać nocami żołnierskie śpiewy i szczęk bagnetów, i młodych jęki.
Jeźdźcy na koniach i pieszych kroki wdarły się w nocną jesienną ciszę,
widzę jak biegną, oddech ich słyszę, czuję ich ducha – jak z piersi młodej
ogień wybucha, jak w młode serce bagnet się wbija. Upada żołnierz –Jezus!, Maryja!
Kładą się młodzi jak zboże w żniwa, gwiżdżą zuchwałe kule wśród boju,
błyszczą bagnety, krwią ziemia zlana, ktoś jeszcze wyrzekł –matko kochana! i skonał w bólu…
A kiedy ranna budzi się zorza – pole bitewne w cmentarz się zmienia, mgła białym kremem
łagodzi rany, słońce zapala na grobach znicze, a ja wciąż we śnie zabitych liczę,
kopię mogiły i wbijam krzyże, i ciągle słyszę te pieśni chwały Ułani, ułani malowane dzieci…
Władysław Panasiuk