No i mamy prawdziwą “Salt Gate”, czyli niebywałą aferę solną budzącą powszechny strach obywateli w ojczyźnie. Pazerność wręcz przekraczająca ludzką wyobraźnię leżała u podstaw ogromnego oszustwa, w wyniku którego zostało wystawione na szwank zdrowie jeszcze bliżej nieokreślonej liczby ludzi. Biorąc pod uwagę czas trwania procederu podmiany soli przemysłowej na spożywczą – obliczany na co najmniej kilka lat – podtruwanych mogło być i kilka milionów osób. Mianowicie żądza szybkiego i wielkiego pieniądza pchnęła “genialnych” biznesmenów z Wielkopolski do wprowadzenia w życie iście szatańskiego pomysłu: podmianki soli przeznaczonej do posypywania zimą ulic na tę konsumpcyjną. Po zabiegach estetycznych (na masową skalę zmiana opakowań) sprzedawano ją w olbrzymich ilościach zakładom produkującym wędliny i sery. Trudno przypuszczać, aby “zaradni” przepakowywacze nie mieli świadomości, iż sól przemysłowa zawiera w swoim składzie składniki zagrażające zdrowiu ludzkiemu. Poniekąd rykoszetem polska afera solna może uderzyć w chicagowskie sklepy i dystrybutorów produktów importowanych z kraju ojczystego. Wprawdzie amerykańskie przepisy dotyczące sprowadzanej do Stanów Zjednoczonych żywności są szalenie restrykcyjne i jest bardzo mało prawdopodobne, aby zostały niechcący przemycone jakiekolwiek produkty z zawartością “brudnej” soli niemniej psychoza strachu może zrobić swoje. Stąd wskazane byłoby publiczne zabranie głosu przez naszych głównych dystrybutorów. Sprawa nie jest błaha, bo chodzi o biznes liczony w milionach dolarów, stąd uspokojenie polonusów leży w interesie nas wszystkich. Komunikat jednoznacznie stwierdzający, że sprzedawane w Chicagolandzie a także w całej Ameryce konserwy, wędliny czy sery znad Wisły nie mają w swoim składzie jakichkolwiek szkodliwych substancji zdaje się być potrzebą chwili. Wszak tylko wtedy w zarodku zlikwiduje się zagrożenie, iż nasi rodacy będą omijać szerokim łukiem półki z artykułami “made in Poland”.

Trzy firmy – dwie z województwa kujawsko-pomorskiego i jedna z woj. wielkopolskiego, mogły sprzedawać miesięcznie tysiące ton niejadalnej soli twierdząc, że jest to sól spożywcza – wynika z ustaleń CBŚ i poznańskiej prokuratury. Proceder mógł trwać kilka lat.

Jak powiedział rzecznik poznańskiej policji Andrzej Borowiak, część z tej soli sprzedawana była w opakowaniach, na których znajdowała się m.in. nazwa jednej z kopalni soli. Dodał, że tzw. sól wypadowa różni się od soli spożywczej, m.in. bardzo dużą zawartością siarczanów sodu.

– W normalnym obrocie jest ona wykorzystywana do posypywania dróg, produkcji farb i w przemyśle garbarskim – dodał. Zaznaczył również, że w sprawie zabezpieczona została obszerna dokumentacja.

Borowiak poinformował również, że policjanci chcą teraz dotrzeć do wszystkich firm, które mogły kupować „rzekomą sól spożywczą” – czyli m.in. do producentów wędlin czy serów.

W tej sprawie zatrzymanych zostało do tej pory pięć osób. Z ustaleń CBŚ wynika, że firmy trudniące się nielegalnym procederem mogły rocznie zarabiać nawet 6 mln zł. Kupowały sól wypadową po ok. 30 zł za kilogram i sprzedawały jako spożywczą po ok. 300 zł.

Poznańska prokuratura poinformowała w poniedziałek, że w sprawie wprowadzenia do obrotu niejadalnej soli niewykluczone są w przyszłości decyzje o zaostrzeniu zarzutów. Obecnie prokuratura czeka na szczegółowe opinie biegłych dotyczące soli.

– Sprawa nie jest prosta, będziemy musieli przeprowadzić szereg specjalistycznych badań i dopiero te badania być może pozwolą nam na zmianę kwalifikacji prawnej czynu – poinformowała rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Poznaniu Magdalena Mazur-Prus.

Obecnie pięć zatrzymanych do tej pory w sprawie osób usłyszało zarzuty „wprowadzenia do obrotu środka spożywczego szkodliwego dla zdrowia lub życia człowieka” z przepisów Ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia. Chodzi o sól będącą odpadem przy produkcji chlorku wapnia i używaną do posypywania zimą dróg.

– Dla zaistnienia tego przestępstwa nie jest wymagane stwierdzenie skutku, że ten produkt zaszkodził określonym osobom – powiedziała prokurator. Za czyn ten grozi do pięciu lat więzienia.

Prokurator wyjaśniła, że po uzyskaniu opinii biegłych zatrzymani mogliby usłyszeć zarzut z Kodeksu karnego polegający na „sprowadzeniu powszechnego niebezpieczeństwa polegającego na zagrożeniu życia i zdrowia wielu osób”. Grozi za to do ośmiu lat więzienia.

Mazur-Prus zaznaczyła, że zatrzymane osoby wprowadzały niejadalną sól do obrotu „przez bardzo długi okres czasu i uczyniły z tego stałe źródło dochodu”.

eLPe meritum.us, PAP