Nadchodzi wiosna (kalendarzowa, bo praktycznie już od dawna mamy może nie wiosnę, ale na pewno klasyczne przedwiośnie) a co za tym idzie zmiana czasu. Przejście z czasu zimowego na letni nastąpi o 2 w nocy w najbliższą niedzielę 11 marca i potrwa do 4 listopada.

Jeżeli nie mieszkacie w Arizonie lub na Hawajach wszystkie zegarki muszą zostać przestawione o godzinę do przodu. Jeżeli chodzi o sprzęt elektroniczny, to na szczęście w większości telefonów komórkowych czas jest automatycznie przestawiany zgodnie ze zmianami czasu, podobnie w przypadku komputerów.
Stosowanie czasu letniego ma umożliwić bardziej efektywne wykorzystanie światła słonecznego (dziennego). Latem czas lokalny przesuwany jest o godzinę do przodu w stosunku do czasu geograficznego, dzięki czemu zachód słońca następuje godzinę później.

Czas zimowy to czas lokalny obowiązujący w okresie jesienno-zimowym. Jesienią czas lokalny przesuwany jest o godzinę do tyłu, tak więc zrównuje się z czasem geograficznym.

W Stanach Zjednoczonych przejście na czas letni wprowadzono w 1918 r.

Więcej informacji: http://aa.usno.navy.mil/faq/docs/daylight_time.php

W obecnym roku będziemy świadkami rzeczy raczej nietypowej. Mianowicie w momencie przejścia na czas letni aura dostosuje się umownego nazewnictwa i praktycznie nadejdzie… lato. Jeszcze w piątek, o 12 w południe, temperatura odczuwalna w okolicach jeziora Michigan na poziomie uptown wynosiła -2 st. Celsjusza. Jednak już w najbliższą niedzielę, 11 marca, chwilę po zmianie czasu w tym samym miejscu słupki mają wskazywać 65-66 stopni Fahreinheita czyli 18-19 C. Oczywiście na plusie, czyli skok o mniej więcej (chociaż bardziej więcej niż mniej) 20 stopni Celsjusza w ciągu zaledwie 48 godzin!

Żegnaj zimo – witaj lato! Wszak uroków klasycznej wiosny w tym roku chyba raczej nie doświadczymy. I może to dobrze…

BK, LP

foto: Bodek Kwaśny

meritum.us