Jeszcze przed pojawieniem się amerykańskiego świstaka synoptycy zapowiedzieli zimę stulecia. Miały pękać drzewa, nawierzchnie dróg, łamać się dachy. Śnieg miał zasypać wątłe, drewniane domy na wysokość strzelistych (w stylu gotyku) kominów. Zapowiadanej zimy na szczęście nie było, ale nie zapowiadany kryzys trwa i nadzieje na jego zakończenie topią się jak grenlandzkie lody, choć mówi się tu i ówdzie, że jest zupełnie inaczej. Grunt to optymizm, ale jak i z czego go wykrzesać w tak niesprzyjających warunkach, chyba, że było się na rozdaniu oskarów. Tam kryzys nie dotarł i długo nie dotrze. Milionerzy mają się doskonale i tylko czas staje przeciw nim. Czas to pieniądz. Uważam, że nie tylko, czas to niepowstrzymany niszczyciel, zdrowia, urody i wszystkiego, co nas otacza. Nie oszczędza nikogo i niczego, ale jest sprawiedliwy i nieprzekupny. Niszczy ludzi, statuetki, unieważnia medale i legitymacje partyjne.
Oskary i dodatkowe miliony filmowców nie uzdrowią gospodarki, nie uzdrowią jej też listopadowe wybory, wszak każdy prezydent kubek w kubek jest jak poprzedni. Wyłaniają się kandydaci partyjni, sypią się miliony, a ludzie się cieszą i kibicują przyszłym wodzom.
Może będzie trzeba się zdać na nieomylnego świstaka, by ten przepowiedział nowego przywódcę i rychły powrót dobrobytu. Ludzka logika jest zbyt słaba, by przepowiedzieć powstanie upadłego olbrzyma. Inteligencja zwierząt nigdy nie zawiodła ułomnego człowieka. Na srogą zimę nikt nie oczekiwał, na dobrobyt wielu, szczególnie ci, którzy nigdy z bogactwem nie mieli nic wspólnego. Każdy choć raz w życiu powinien znaleźć się na dominującej pozycji, czuć się komfortowo i nie myśleć o niezapłaconych rachunkach, choć raz. Życie przemija szybciej jak uroda, dlatego jest tak ważne.
Sama praca nie przynosi wiele satysfakcji, chyba, że się jest artystą. Prawdę mówiąc wszyscy jesteśmy w pewnym sensie artystami, aktorami, każdy w swoim istnieniu gra mniejszą lub większą rolę.
Odchodzą wielcy artyści, by grać w niebie rolę człowieka, śpiewać Panu psalmy. Na ziemi pozostaje zubożała muzyka, która powinna zadowolić pozostałych. Odgłos bębnów zagłusza pozytywne myślenie i o to rządzącym chodzi. Ludzie zostali zmuszeni do pogoni za marnym groszem. Wszyscy wiemy, iż brak pieniędzy przynosi same nieszczęścia, ludzie lądują bez dachu nad głową tylko dlatego, że są uczciwi, a więc i biedni. Bogatemu nawet byk się ocieli, biednego na zakup byka nie stać.
Sroga zima – temat zastępczy i też okazał się mało skuteczny. Zima jeszcze może powrócić, ale czy powróci legenda o kraju miodem i mlekiem płynącym? Co prawda mleka i miodu jest pod dostatkiem, ale brakuje pracy, choć biurokracji nikt nie chce redukować. Ktoś w końcu musi czuwać, by zapewnić robotnikom należytą obsługę w urzędzie miejskim, pocztowym czy posterunku policyjnym. Już niemal na każdym skrzyżowaniu o nasze bezpieczeństwo dba ukryta w czarnej skrzynce kamera, a kasa sypie się do sejfów magistratu niczym prażona kukurydza. Będzie lepiej, przy każdym domu stoi taksometr, co ma świadczyć o prawie prywatności w szczególny sposób podkreślanej na zachodzie. Nawet zwyczajna śmieciarka wyposażona jest w dwie kamery, a nóż wykryje śmieciarską aferę. Wszystko można zarzucić władzy, ale nie to, że nie dba o obywatela, dba i to w szczególny sposób.
Ominęła nas sroga zima, a mimo wszystko niektóre drogi są w opłakanym stanie. Popękały, bo nikt ich od lat nie naprawia. Czasami drogowcy uzupełnią dołek łopatą na pół zastygniętego asfaltu, by zaznaczyć troskę o obywatela, ale nadjeżdżający samochód zabiera ten czarny bitum na szerokie koło.
Pieniądze rozchodzą się jak przysłowiowa kamfora, rosną nowe wille, w końcu ważniejsza „chata” niż droga. W Polsce zmienia się opony zależnie od pory roku, może by pomyśleć o zmianie asfaltu na letni i zimowy. To uchroniłoby nawierzchnię od nadmiernego zużycia i oszczędziło wstydu lokatorom ratusza. Najbardziej logicznie podchodzono do dróg w Wąchodzku, zwijano powierzchnię asfaltową na noc. Pewnie i to pomysł!
Może to wina rzeczonego świstaka, albo zbyt dużo soli rozsypano na ulice, chociaż wielkopolska solna afera część jej przekręciła. Aż strach pomyśleć, że sól użyta do kiełbas i serów mogłaby w całości trafić na drogi i zniszczyć je doszczętnie. Chociaż raz przydała się na coś afera.
Zwyczajny świstak, a tyle znaczy. Kiedyś błędy przypisywano urzędnikom partyjnym, których dzisiaj zastępują mniejsze lub większe gryzonie. Jak postęp, to postęp. Szkoda, że kryzysu nie przypisano puszystym wiewiórkom, które skłonne są (podobnie jak ludzie) do robienia zapasów. One jednak potrafią zachować umiar. Kiedyś napiszę traktat o wyższości zwierząt nad ludźmi.
Niektórzy mówią, że to wojny pochłonęły pieniądze, ale czego te ludziska nie wymyślą. Uważam, że cała wina leży po stronie robotników: murarze kładą mało cegieł, kolejarze mało szyn, tylko stolarze nadążają z produkcją trumien. Każdy okres ma na coś zapotrzebowanie, to sytuacje napędzają koniunkturę, nie człowiek. Na każdej biedzie wyrastają nowobogaccy, mnożą się milionerzy jak grzyby po deszczu. Uśmiechnięte okrągłe michy pojawiają się w telewizorach i nic im nie wiadomo o biedzie. Gdyby na świecie było sprawiedliwie, nie byłoby tak wiele skrajności. Trudno zwalczać bezrobocie, skoro przynosi niektórym olbrzymie zyski. Podobnie jest ze zwalczaniem nielegalnej emigracji czy” prochów”.
„Jeden wchodząc na cmentarz widzi krzyże, drugi zaś same plusy”.
Gdyby była na świecie prawdziwa demokracja nie umierałyby dzieci z głodu. Żaden uczciwy człowiek nie posiada wielkiego majątku, gdyż sama uczciwość temu zaprzecza. To nieprawda, że brakuje pieniędzy i żywności. Całe zło polega na ignorowaniu prawa i na niesprawiedliwym podziale. Tym, co nie chcą pracować daje się zasiłki, natomiast prawdziwie potrzebujących się omija. Zdrowi wczasują się w najbogatszych zakątkach świata (w rajach podatkowych), chorzy marzą, by o własnych siłach przejść na drugą stronę ulicy.
Afera goni aferę, a zwyczajny człowiek idzie resztką sił do pracy, by utrzymać rodzinę i to jest właśnie ten przegadany kapitalizm.
Umierają starzy, mniej rodzi się dzieci, a te już narodzone szukają chleba za granicą, a babcie zawsze powtarzały, że nasz chleb jest najsmaczniejszy…
Może pójdźmy śladami Wałęsy, powołajmy do życia jeszcze więcej partii, by udowodnić ludziom, że to najlepszy sposób na życie. Więcej sekretarzy, prezesów, niech płacony podatek wraca do członków w postaci pensji. Niech ludzie nie myślą o chlebie, niech żywią się ideologią nowych krezusów, wszak to oni zastąpili zawsze żywego Lenina czy Marksa. Nie ma ludzi całkowicie niewierzących, niektórzy nawet zbyt mocno wierzą w siebie.
Władysław Panasiuk