Nie bez kozery utyskujących na wiecznie zmienną pogodę w “Wietrznym Mieście” pesymistów natychmiast ripostują optymiści, iż zamiast narzekać niech poczekają aby godzinę, a aura na pewno się zmieni… Ta sprawdzona tysiące razy zasada świadczy dobitnie o pogodowej nieprzewidywalności w Chicagolandzie, niemniej w tym roku został chyba pobity rekord wszech czasów jeśli chodzi o absolutne pomieszanie pór roku w największej aglomeracji nad jeziorem Michigan.
Nie mieliśmy zimy, nie mamy i klasycznej wiosny! Z jakiejś typowo angielskiej odmiany pory zimowej wskoczyliśmy od razu w iście czerwcowe lato. Od ponad tygodnia termometry wskazują w okolicach i ponad 80 stopni Fahrenheita, czyli niewiele poniżej 30 st. Celsjusza. Przyroda więc budzi się do życia w błyskawicznym tempie, a wszystko kwitnie niemal w oczach. Nawet najbardziej oporni są zmuszeni do zrzucania z siebie wiosennych ubrań i przyodziewania się w stroje charakterystyczne dla letniej kanikuły. Stąd też i zapełniają się systematycznie chicagowskie plaże, a co bardziej odważni już doświadczają kąpieli w wodach jeziora.
Upały w marcu – zjawisko niebywałe, trudno jednak nie skonstatować, że jest to raczej radosny dziwoląg pogodowy. Oby tak dalej…
Tekst i zdjęcia
Leszek Pieśniakiewicz
meritum.us