Wciąż myślimy, że miłość jest czysta i nieograniczona, ale w czasach nienawiści taka nie istnieje. Dzisiaj nie ma idealnej miłości, chociaż czasami brak jakiegokolwiek uczucia pozwala człowiekowi przetrwać. Dzisiejszy świat to jedna wielka pasieka, w obu miejscach panuje ta sama zasada; nie wolno okazywać strachu, a nie użądli cię pszczoła. Często i piękno potrafi być okrutne.

Czyn związany z ofiarą własnego życia dla innych zawsze jest wyrazem największej miłości. Historia nie zna zbyt wiele takich przypadków. Wiemy, że ojciec Kolbe oddał życie za współwięźnia, jest jeszcze kilka takich scen z życia Polaków. Mamy przykłady poświęcenia własnego życia dla ratowania całych rodzin żydowskich w czasie okupacji, których nawet Jan Tomasz Gross nie zauważył. Mimo wszystko mały procent heroizmu jest nam znany biorąc pod uwagę siedem miliardów ludzi zamieszkujących ziemię.

Na jednej ze ścian nowojorskiego kościoła widnieje tablica opisująca czyn 22-letniej dziewczyny. Wszyscy znamy losy największego w 1922 r. statku „Titanic”. Dziewiczy jego rejs z Europy do Ameryki okazał się fatalny. Nikt nie przewidział wówczas, iż góry lodowe mogą być potężniejsze i mocniejsze od stali. Technika często i dzisiaj zapomina o istnieniu Boga. Kiedy uszkodzony statek zaczął tonąć kapitan zarządził kolejność zajmowania szalup ratunkowych. Pierwszeństwo mają kobiety, dzieci i starcy. Rozłąka żon z mężami i ojców z dziećmi była konieczna. Prawo morskie jest surowe i tylko kapitan może je zmienić (pierwszy po Bogu). Mówią, że tonący brzytwy się chwyta i temu nie można zaprzeczyć. W jednej z łodzi znalazła się matka z dwójką dzieci i kilkanaście innych kobiet. Ojciec dzieci i mąż owej kobiety został na tonącym statku. Rozległ się ogromny płacz dzieci i żony. Wówczas jedna z wielu, 22-letnia dziewczyna wstała ze swego miejsca w łodzi i odstąpiła je ojcu rodziny. Rodzina została uratowana, a dziewczyna utonęła w lodowatej wodzie wraz z 1.635 innymi pasażerami. Czy potrafimy dzisiaj zwrócić uwagę na potrzebujących, czy nie jest nam obojętny płacz matek i dzieci. Trudno zauważyć, by młody człowiek (w Ameryce) ustąpił miejsca starszej osobie w autobusie, czy kolejce. I mówią, że posuwamy się do przodu – pytam w czym! Przecież my też kiedyś byliśmy młodzi i każdy z nas bez wątpienia zostanie staruszkiem.

Heroiczne czyny są często przemilczane, dwudziesty pierwszy wiek zna innych bohaterów, strzelających do bezbronnych matek i dzieci.

Każdego roku przyrzekamy poprawę, chodzimy na Rekolekcję, spowiadamy się, żałujemy za grzechy. Skoro jest tak rzeczywiście, to skąd tyle zła nas otacza. Powinni być sami dobrzy ludzie, nie ziejący nienawiścią, nie pyszni, a tacy skromni, normalni, życzliwi. Skoro dobrzy ludzie – to również znakomity świat, ale tak nie jest. Gorycz karmi się goryczą, wojny gasi się wojnami. Kurczowo trzymamy się życia jako ci ludzie na łodziach wspomnianego Titanica. Musimy wziąć pod uwagę to, że inni ludzie również toną, nie ważne na jakiej półkuli czy szerokości geograficznej. Każdy liczy na jakąś łódź ratunkową, na podanie przyjaznej dłoni,  niejedno dziecko płacze za ojcem czy matką, czy jesteśmy gotowi ustąpić miejsca w łodzi jako ta 22-latka? Zdarza się, że popieramy gwałt (choćby milczeniem), nie protestujemy, kiedy zwiększa się liczebność wojska w nękanym wojnami od 25 lat Afganistanie. Tam nigdy nie było zwycięstwa i pokonania owej biedoty, tam prócz bólu nic już nie istnieje, tam nawet skały płaczą. Znienawidziliśmy ludzi tylko dlatego, że media widzą w nich wrogów, oni tylko korzystają z prawa do obrony, które każdemu przysługuje. My dzieci wojen – pozwalamy na zabijanie, na fałszowanie historii, na niszczenie rodzin. Najlepiej powiedzieć: co ja sam mogę zrobić! Ludzkość składa się z ciebie, ze mnie i z wielu innych – więc nie jesteś sam. Wszyscy możemy naprawić świat jak również go zniszczyć, od nas zależy jakie będzie jutro. Droga do miłości jest prosta – przestań nienawidzić. Jest wiele języków, ale człowiek wszędzie jest taki sam i ma zbliżone uczucia i serce podobnie bijące. Wszystkie dzieci są nasze i matki podobnie kochające. Powinno mnie i ciebie obchodzić, co dzieje się w Azji, Australii czy na Arktyce, wiedza przybliża ludzi, miłość łączy, a śmierć tylko rozdziela.

Ostatnie miesiące pokazały jak giętkie są systemy, jak marna gospodarka, bo kierująca się egoizmem pojedynczych magnatów. Nikt nie przejmuje się zwyczajnym śmiertelnikiem, który ma zawsze być parobkiem. Gdzie można znaleźć miejsce dla miłości i dobra zwykłego człowieka? Dlaczego jest tak źle?, a no dlatego, że jest tak dobrze. Postaram się jaśniej przybliżyć tę dość śmiałą tezę. Robotnik czy urzędnik niższego szczebla zarabia w Polsce około 2 tys. zł miesięcznie (około tzn. od 1.000 do 2.000), emeryt 700 zł (emeryt SB-ek 5.000). Co oznacza średnia krajowa i skąd się bierze: otóż 2.000 zwykłego pracownika (często po studiach) dodaje się do zarobków posła czy ministra. Wystarczy tylko trzech obywateli, by średnia wypadła znakomicie tj. 3.400 m-nie. Nieźle – co! Faktyczna średnia nie istnieje, gdyż musiałaby pochodzić tylko z jednej branży i zbliżonych etatów czy zawodów. Wszystko przedstawiane jest fikcyjnie, by zamydlić oczy biedocie. Nie brałem tutaj po uwagę prezesa banku, który zarabia bagatela 2 mln rocznie,  premiera czy prezydenta zarabiających po 1 mln 200 tys. rocznie. Ci nie potrafią zrozumieć głodnego (2,5 mln. ludzi w Polsce żyje w skrajnym ubóstwie). Chyba jasno wytłumaczyłem na przykładzie krajowym gospodarkę całego świata. Tak jest wszędzie: w każdym państwie, urzędach, w dużym przedsiębiorstwie, firmach ubezpieczeniowych, szpitalach, bankach. Czytam różne wypowiedzi ekspertów, analityków i śmiech mnie pusty ogarnia. Tu nie potrzeba wielkich mądrości; gospodarka państwa czy świata różni się jedynie wielkością od tej  zwyczajnej domowej. Trzeba przede wszystkim mierzyć siły na zamiary, umiejętnie rozdzielać przychód i zrezygnować z bezsensownych wojen. Te ostatnie przynoszą ogromne zyski tylko pojedynczym osobom, które z ludźmi nic wspólnego nie mają. Po co eksperci, ekonomia umiejętnie sterowana jest najprostszą nauką. Kapitalizm mą tę zaletę, że foruje tylko bosów i prezesów, a państwo jest od tego, by należycie dbało o obywateli – czego nigdy nie robi. Zło w Polsce zaczęło się od tego momentu, kiedy obsadzono stanowiska ”profesorami”. Do mało skomplikowanej gospodarki wystarczy zwyczajny chłop, ale z j….. Wzrost przychodu przez podnoszenie podatków należy do przeszłości – stosował ją już Jagiełło i inni królowie zamierzchłych czasów. Nie wszystko, co stare jest dobre i o tym wiedzą już uczniowie szkoły podstawowej. Okazuje się, że nagle wszystko bankrutuje. Każde niemal przedsiębiorstwo w Stanach jest nad podziw zadłużone – czyli nie przynosi zysku. Wypada tylko zapytać czy zarząd i prezesi pobierają wypłatę, a jeśli tak, to ile? Kiedyś nie rozumiałem powiedzenia, że szkoła może zaszkodzić i o tym przekonał mnie kryzys – może i to bardzo!

Szkopuł polega na tym, że wierzymy w to, co mówią inni, co gorsze – powtarzamy sąsiadom i znajomym, i ta mądrość staje się z czasem prawdą. Kiedy słyszę wypowiedzi radiowe naszych ”stałych mędrców” zaczynam się dziwić czemu dopuścili do istniejącej sytuacji. Nie lubią Polaków, Arabów nawet Meksykanów, każdy im zawinił, wszystkich nielegalnych wysyłają precz. Czyżby zapomniał wół? Mówić co innego, a robić co innego! Wszyscy powinniśmy wiedzieć, że mądrość to wielki dar od Boga, który może w każdej chwili nam go odebrać. Mówią, że cierpienie zmienia człowieka, ale czy bez niego nie potrafimy się zmienić?

Zobaczmy do czego doprowadziła zachłanność człowieka: handlowano domami i każdy chciał na drugim zarobić krocie. Powstały kosmiczne ceny domów (wzięte wprost z księżyca), za byle budę chciano pół miliona. Każdy następny dodawał ile się dało. Powstał łańcuszek potęgowania kasy. Wreszcie pękło ucho u wiadra, które nosiło zbyt dużo wody. Rezultatem tego kłamu są dzisiejsze pola namiotowe (np. Kalifornia) gdzie ludzie wylądowali po latach ciężkiej pracy. Jednym się udało ”wyjść na swoje”, drudzy klepią biedę w „najbogatszym kraju świata”. Ale już władze obiecują przeznaczyć 43 mln dol. by namioty zamienić na baraki – super rozwiązanie tylko przyklasnąć. Baraki – brzmi całkiem nieźle choć może trochę osiemnastowiecznie. Jak widać mądrowanie ma krótkie nogi, a ludziom pozostawia długie cierpienie. Gdyby było w człowieku dość miłości, świat nie stawałby się pośmiewiskiem, bo to, co dzieje się nie ma innego określenia. Jedni śpią na diamentach drudzy giną z głodu, ale wciąż mądrości zbywa. Ktoś powie dlaczego na diamentach? – czy to wygodnie? Nie – mając diamenty, sumienie gniecie niczym kamień, niczym perła położona pod głową. Nawet najlepsze łoże kupione w Ameryce – czym droższe, tym bardziej uwiera.

Paniejemy z dnia na dzień, niczym burżuje, wyrzucamy jedną trzecią żywności każdego dnia, bo twarde, bo tłuste… Nam nic nie brakuje, niech każdy zadba o siebie. Sami wybieramy w co wierzymy i tak żyjemy jak nam pasuje – a co!

Rekolekcje za nami, jaką mamy pewność czy będą następne, czy Bóg da nam czas na poprawę. Czy zdąży zgasnąć w nas iskra nienawiści do sąsiada i całego świata, o którym wciąż tak mało wiemy.

My, ludzie wojen, popychani przez dzieje i na lotniskach, nie umiemy zapalić małego ognika miłości. Opłakujemy naszego Wielkiego Rodaka, który miał tyle mądrości i kochał nie tylko ciebie, Araba i Meksykanina… Podaj mi choć jeden przykład, którym naśladujesz papieża, jedną drogę, którą chodził i jeden drobny gest.

Musimy pamiętać, że w każdej sekundzie potęguje się ludzkie cierpienie: wojny odbierają bliskich, palą życiowy dobytek, z głodu gaśnie życie. Wszystkiemu winny jest człowiek, którego często popieramy przyczyniając się tym samym do nieszczęść ówczesnego wieku. Przez nas również płaczą ludzie. Chrystus cierpiał po to, by skrócić ludzkie cierpienie, zmartwychwstał, by człowiek mógł żyć. Niech zmartwychwstanie nasza mądrość i miłość – byśmy potrafili zrozumieć drugiego człowieka żyjącego obok nas i na drugim końcu świata.

Byśmy mieli odwagę tej 22-letniej dziewczyny z Titanica, bo tonących z dnia na dzień przybywa, a łodzi coraz to mniej, coraz mniej. Nie popierajmy idiotów siejących pogrom i strach, dość już tych cierpień trwających latami.

Cierpienie to deszcz, który nie przestaje nigdy padać.

Władysław Panasiuk