Bełkocze żebrak nieznanym językiem
Kierując swój wzrok do nieba
Trzymając w dłoni kęs czerstwego chleba
Raz mówi cicho, raz krzykiem

Porwane łachmany na ciele zwisają
Palec u nogi powietrze wchłania
Pierzastą brodą twarz swą osłania
Do ręki ludzie grosz mu wrzucają

Cień głowie daje czapka porwana
Usta spękane mówią pacierze – ręce
 wznosi ku niebu – nie prosząc o więcej
Choć dziury ma na kolanach

Dziękuję Panie za kręte drogi
Kawałek chleba czerstwego
Więcej nie chcę niczego
Dziękuję za zdrowe nogi

Ktoś tylko prosi, a ja dziękuję
Nie mam żadnych wymogów
Za to żem żebrak dziękuję Bogu
I Bóg mnie wysłuchuje

Władysław Panasiuk