Już dwie godziny po wylądowaniu na lotnisku O’Hare Zbigniew Gutkowski został wyściskany przez chicagowskich żeglarzy na specjalnie dla niego wydanym przyjęciu. W ogrodzie posiadłości Państwa Małgorzaty i Janusza Soszyńskich w Lincolnshire łopotały 2 ogromne żagle, pod którymi w upalne niedzielne popołudnie zgromadziło się prawie 100 entuzjastów żeglarstwa i sympatyków Żeglarza Roku 2011.
Gutek tytuł dostał absolutnie zasłużenie – wywalczył 2. miejsce w regatach samotników płynących dookoła świata choć startował na 19-letnim jachcie i został 16. Polakiem, któremu sztuka opłynięcia ziemi samotnie się udała.
Podczas spotkania z chicagowską Polonią wyświetlono film TVP o regatach, Gutek opowiedział o tym dramatycznym rejsie rozpoczynając od 9. dnia podróży, który zaczął się od wypadku:
Z.G: – Próbowałem zdjąć zielsko ze steru i zapomniałem się, że mam niebezpieczne urządzenie na jachcie, czyli wiatrowy generator prądu. Szybko chciałem się pozbyć balastu, czyli tego zielska, i skrzydło wiatraka – jak śmigło samolotu – przywaliło kilka razy w moją głowę. Na początku nie wiedziałem, co się stało. Nie czułem wielkiego bólu, ale ostrza pocięły głowę od czubka do nosa.
W tym samym momencie Kuba Łuczkiewicz pokazał na ekranie zdjęcia ogolonej już głowy bohatera i efekt operacji, którą żeglarz przeprowadził jak filmowy Terminator sam na sobie. Komentarz jednej z pań obecnej na raucie, znanej lekarki Miry Kuder mówil sam za siebie: „Świetna robota!”.
Dziś po zabiegu niemal nie ma śladu, tak jak zrosły już się połamane po wypłynięciu na Atlantyk żebra. Zostały wspomnienia po VELUX 5 Oceans Race. Przypomnijmy, że regaty odbywają się co cztery lata. Start i meta we francuskim La Rochelle. Uczestnicy mają do pokonania ok. 30.000 mil morskich w pięciu etapach – z La Rochelle do Kapsztadu, Wellington, Punta del Este, Charleston, La Rochelle.
Pytań do Gutka było co niemiara. Najczęstsze dotyczyły snu na pokładzie.
Z.G: – Głęboki sen nie istnieje. Panuje duże napięcie i siłą rzeczy żeglarz musi się dostosować. Zasadą jest, że trzeba spać ile się da i mieć jak najczęściej oczy zamknięte. Czasem jednak spać się nie da. Przy mecie drugiego etapu płynąłem wzdłuż brzegu Nowej Zelandii i non stop musiałem kontrolować kierunek, bo jeden niepotrzebny skręt a rozbiłbym się o skały. Wtedy człowiek rzeczywiście umiera ze zmęczenia. A rybacy? Pływają często pijani, bez świateł. Góra lodowa czy wieloryb też nie ostrzeże żeglarza, iż jest na jego kursie.
Nawigacja, dobór trasy, prognoza pogody – najciekawsi w tych kwestiach byli polonijni żeglarze.
Z.G: – Trasę wyznacza prognoza pogody. Droga najkrótsza wcale nie musi być najszybsza. Można trafić na sztorm. Ludzie myślą, że wtedy wypuszczę spinakera i jazda do przodu. Ale ja mam długi rejs przed sobą. Nie mogę ryzykować awarii. Bez komputera i internetu ani rusz. Prognozę pogody dostaję dzięki internetowi. Przepuszczam ją przez specjalne oprogramowanie. Mam na jachcie cztery laptopy i komputer-matkę.
Panie najczęściej pytały na spotkaniu z żeglarzem o jedzenie.
Z.G.: – Na jachcie liczy się każdy kilogram. Cięższy, znaczy wolniejszy. Dlatego używa się tylko jedzenia liofilizowanego. Całą drogę marzyłem o McDonaldzie. Brakowało mi czegoś ciężkiego w brzuchu, żeby się powiększyło w żołądku kilka razy.
Gutek stratę wagi podczas rejsu nadrobił już z nawiązką. O dziwo, przyznał się, że podczas nawet tak wyczerpującego rejsu nie zrezygnował z palenia papierosów.
Wiele uwagi poświęcił też planom czyli listopadowemu startowi w regatach Vandee Globe. Tu będzie jeszcze ciężej bo regulamin zabrania zawijania do portów! Na zmianę jachtu jest już za późno więc w grę wchodzi tylko remont jachtu, który tak dzielnie się spisał podczas regat 5 oceanów. Pracy do wykonania jest mnóstwo. Pieniędzy do zebrania tyleż samo. Tylko zakup nowych żagli to ćwierć miliona dolarów. Drugie tyle pochłoną prace remontowe. Czasu jest przerażająco mało, rywale zaś to absolutna czołówka światowa. Ciekawostką jest tu fakt, iż do regat zgłosił się inny polski żeglarz – Krzysztof Owczarek. Wciąż trwa poszukiwanie sponsora tytularnego wyprawy.
Pobyt Gutka w Chicago to krótka przerwa w przygotowaniach ale i ciągła promocja w “Wietrznym Mieście”. Dzięki życzliwości organizatorów pobytu Zbigniewa Gutkowskiego w USA, Bogdana Stojkowskiego i Pawła Duszczyka doszło do spotkań naszego sportowca z członkami polonijnych klubów żeglarskich. W startujących już jutro corocznych regatach Chicago – Mackinac Gutek popłynie na jachcie „Temptation” B. Stojkowskiego. W zawodach zobaczymy też inne polonijne jachty: „Erizo de Mar” Antoniego Czupryny, „Grytfiken” Piotra Mądrzyka, „Koko Loko” Toma Kokocinskiego, „Pinball Wizard” Roberta Dąbrowskiego i Leszka Ziółkowskiego i „Yellow Mellow” Waldemara Emmericha, Jacka Zawadzkiego i Tomasza Citaka.
Regaty odbędą się już po raz 104. i mogą być – spoglądając na prognozę pogody – wyjątkowo szybkie. Do tej pory najszybciej 333-milowy odcinek z Chicago do wyspy gdzie łączą się jeziora Michigan i Huron pokonał w 1998 r. Steve Fossett na trimaranie “Stars and Stripes – 18 godzin 50 minut. Z jednokadłubowców najszybszy dotąd był “Pyewacket” Roya E. Disney’a – 23 godziny 30 minut (2002 r.).
Organizator zawodów, Chicago Yacht Club zapowiada udział 350 jednostek. Na starcie stanie liczna reprezentacja żeglarzy posiadających honorowy tytuł Island Goat przyznawany za start w co najmniej 25 edycjach regat. I tak w sobotę w rejs na trasie Chicago – Mackinac na jachcie Sans Soucis po raz 65(!) ruszy John Nadeau Jr. Na liczącej już ponad 220 pozycji liście członków elitarnego klubu jest wiele polskich nazwisk: Brykowski, Filipek, Gardzala, Listecki czy bracia Miareccy. Start do regat w sobotę rano z nabrzeża przy Monroe, obok budynku Chicago Yacht Club.
Zapraszamy Polonię na start i na metę na przepięknej wyspie, gdzie wpłynięcie do portu kolejnej jednostki oznajmia armatni wystrzał.
Stopy wody pod kilem!
Radość z pobytu Zbigniewa Gutkowskiego w Chicago zmąciła niestety tragiczna informacja, jaką podały agencje kilka dni temu. Na pokładzie swojego jachtu „Luka” w pobliżu Panamy zmarł na zawał serca Tomasz Lewandowski, polski Żeglarz Roku 2008. Tytuł dostał Tomek za opłynięcie ziemi samotnie, non stop, w kierunku ze wschodu na zachód. W rejsie towarzyszył mu Wacek, pies rasy Jack Russell terrier i za pośrednictwem internetu i strony zeglarz.net setki tysięcy Polaków na całym świecie kibicowało tej parze. Był Tomek Lewandowski żeglarzem wielkim dosłownie i w przenośni. Był tak jak my polonusem, tyle że z Kalifornii. Cześć Jego pamięci!
Sławek Sobczak
foto: Kuba Łuczkiewicz
meritum.us