W dramatycznych okolicznościach poniósł dzisiaj śmierć Christopher Stevens, ambasador USA w Libii. W ataku islamistów na konsulat w Bengazi zginęło także trzech innych pracowników amerykańskiej placówki dyplomatycznej. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że bezprecedensowy atak zakończony śmiercią dyplomatów będzie miał poważne implikacje międzynarodowe.
Agresywny tłum zaatakował budynek między innymi przy pomocy granatników przeciwpancernych. Ambasador Christopher Stevens poniósł śmierć z powodu zatrucia się dymem podczas ataku na amerykański konsulat w Bengazi – poinformowała telewizja Al-Dżazira.
Wiceminister spraw zagranicznych Libii Wanis al-Szarif powiedział, że ataku dokonali lojaliści Muammara Kaddafiego. Szarif potwierdził, że napastnicy w Bengazi, których nazwał “pozostałościami poprzedniego reżimu”, użyli granatników rakietowych. Zasugerował, jak pisze Reuters, że atak mógł być zemstą za ekstradycję z Mauretanii do Libii byłego szefa wywiadu Kaddafiego, Abdullaha al-Senussiego.
Do walk przed konsulatem USA w Bengazi doszło w nocy. Tłum uzbrojonych i agresywnych mężczyzn otoczył budynek w reakcji na podawaną przez islamskie media informację o nakręconym w Stanach Zjednoczonych filmie, obrażającym proroka Mahometa.
Pozostali pracownicy ambasady zostali ewakuowani i są już bezpieczni.
Dzisiaj rząd Stanów Zjednoczonych oficjalnie ustosunkuje się do niebywałego zdarzenia i śmierci swoich dyplomatów. Reperkusje zajścia w Libii mogą być ogromne.
lp meritum.us, rp.pl