Don’t you know, honey,
Ain’t nobody ever gonna love you
The way I try to do ?
Who’ll take all your pain,
Honey, your heartache, too ?
Czy nie wiesz o tym, kochany,
Że nikt nigdy nie pokocha cię
Tak bardzo jak ja próbowałam cię kochać?
Kto weźmie na siebie cały twój ból,
Kochanie, i wszystkie troski twojego serca?
Gwiazda zagasa sama.
Płacz, płacz dziecino…
płacz, płacz…
„Cry baby…”,
witam z powrotem Cię w domu,
choć to nie Port Arthur, nie Texas,
ciarki po plecach przechodzą,
kiedy ochrypłe struny
wznoszą wysoko Twój głos,
włosy w nieładzie fruną,
jak pióra, taniec i blues.
Wszystkich przyjaciół ćpunów
spotkasz na Lover East Side:
Sunshine, Travis’a Rivers’a,
Hendrix’a i Morrison’a
ale Oni odpłyną
jak zjawy senne i speed.
A może tam w motelu
zabrakło „Southorn Comfortu”,
zabrakło Setha Morgana.
Pojawił się głębszy dół?
Nie igra się z heroiną,
spod stóp się ziemia ugina…
Po co spoglądać za siebie,
żeby rozżarzał się dreszcz?
Wszystkie Twoje wyczyny
z Monterey,
Woodstock, Haight i Ashbury
blakną niczym gazety
z opisem koncertów na trasie.
Hippiska w porsche,
dziewczyna pędzi 8 Aleją,
lokale: Fillemore, Barney’s Beanery,
tłumem przy barze się chlubią –
obrazy z życia, jak z kina
ale urwał się film…
Zbigniew Mirosławski