Właśnie pojawiła się pozycja wydawnicza, która powinna być wręcz lekturą obowiązkową każdego Polaka osiadłego na amerykańskiej ziemi. Znany dziennikarz i popularny korespondent telewizji TVN w Stanach Zjednoczonych Marcin Wrona opisał swoją i swojej rodziny przygodę z Ameryką.
“Wrony w Ameryce” to jakże wnikliwe refleksje autora z kilkuletniego pomieszkiwania na Ziemi Waszyngtona, zderzenie wyobrażeń o USA sprzed przyjazdu z zastaną rzeczywistością. Autor obala wiele funkcjonujących wśród Polaków na Wisłą mitów dotyczących “Ziemi Obiecanej za Wielką Wodą”. Opowiada, czym go Ameryka ujęła a co też – czasami negatywnie – totalnie zaskoczyło. W książce tej znajdziemy z pewnością mnóstwo wątków bliźniaczo oddających nasze własne doświadczenia na amerykańskiej ziemi, czyli wszystkich Polaków osiadłych w Stanach Zjednoczonych. Jest to więc wydawnicza pozycja na tyle nam bliska, że obowiązkowo musimy się z nią zapoznać. Polaków american dream, czyli “Wrony w Ameryce” – tak rekomenduje książkę portal tvn24.pl., a nam nie pozostaje nic innego jak szukać jej w polonijnych księgarniach w USA.
LP meritum.us
Dla tych, którzy marzą o podróży do USA i dla tych, co przysięgają, że ich noga tam nigdy nie postanie. “Wrony w Ameryce” – książka napisana przez amerykańskiego korespondenta “Faktów TVN” Marcina Wronę – odkrywa tyleż złych, co dobrych cech tego kraju i jego mieszkańców. To przewodnik po miejscach, kuchni i stylu życia za oceanem.
Napisana z dowcipem i rozbrajającą szczerością, książka Wrony odkrywa przed czytelnikiem wady i zalety emigracji, w przypadku dziennikarza – czasowej, choć trwającej już kilka lat.
Trudne początki
Jak przyznaje, początki łatwe nie były. Wysokie koszty życia w Stanach Zjednoczonych znacznie przekroczyły jego wcześniejsze, “turystyczne” wyobrażenia na ten temat.
Zaskakiwało niemal wszystko – od kradzieży starego auta z okolic Białego Domu po nieprawdopodobną biurokrację związaną np. z wyrobieniem tamtejszego prawa jazdy (międzynarodowego Amerykanie nie uznają, nie wspominając o polskim dokumencie). Wrona przyznaje, że nie brakowało mu myśli o powrocie do kraju.
Strona po stronie śledzimy przebieg amerykańskiej przygody w życiu dziennikarza. Koleje jego losu odkrywają nam zaś walory codziennego życia Amerykanów, a także ich mentalność.
Wrona opisuje też pułapki w zawodzie dziennikarza. A także twarde amerykańskie prawo i bezwzględność w jego egzekwowaniu. Edukacja dzieci dziennikarza staje się pretekstem do refleksji nad amerykańskim systemem szkolnictwa. Dowiemy się więcej o “papierowych domach” i o tym, dlaczego Amerykanie wydają majątek na paliwo, choć jest ono nieporównanie tańsze niż w Europie.
Europejski “socjalizm”?
Dziennikarz do USA przybył z rodziną (żoną i córką), która niebawem powiększyła się – i to było pierwsze spotkanie Wrony z amerykańską służbą zdrowia.
Poznając warunki, w jakich na świat przyszedł syn dziennikarza, polski czytelnik początkowo może wpaść w kompleksy. Komfort, rodzinny poród w standardzie, poszanowanie intymności. Zaraz potem jednak – kubeł zimnej wody na głowę. Amerykanki już następnego dnia po porodzie wypisywane są wraz z dzieckiem do domu. Powód – pobyt w szpitalu jest kosztowny i firma ubezpieczeniowa nie chce ponosić dodatkowych kosztów.
Ale na tym nie koniec – amerykańskie mamy już kilka tygodni po porodzie wracają do pracy. “Gdy opowiadamy znajomym o naszych urlopach macierzyńskich, o możliwości wzięcia bezpłatnego urlopu wychowawczego czy wreszcie o becikowym, z niedowierzaniem kręcą głowami i mówią coś o europejskim socjalizmie i o tym, że państwo nas rozpieszcza za pieniądze podatników” – pisze Wrona.
“Raj dla smakosza”
Dziennikarz stanowczo protestuje przeciwko powszechnej opinii na temat “ohydnego żarcia” w USA. Jako zdeklarowany smakosz amerykańskiej kuchni z lubością i “ślinotokiem” opisuje “podwójne podwójniaki” (rodzaj hamburgera), rozmaite mięsne przysmaki czy też gigantyczne kawałki pizzy – obowiązkowo z kapiącymi kroplami tłuszczu.
“No i jak można mówić: macie tu ohydne żarcie? Ameryka to raj dla każdego prawdziwego smakosza, trzeba tylko chcieć i umieć szukać, a znajdzie się prawdziwe skarby” – zapewnia.
W książce znajdziemy także wykaz miejsc, gdzie warto zajrzeć w poszukiwaniu różnych smakołyków. “Wskazówka numer jeden – lokal musi wyglądać paskudnie, wskazówka numer dwa – im mniejsza mieścina, im dziura bardziej zabita dechami, tym lepsze jedzenie” – czytamy.
Jak nietrudno się domyślić – kolejne rozdziały zajmuje opis walki Amerykanów z otyłością i… tejże walki samego Wrony. Dziennikarz opisuje zastosowaną przez siebie metodę, ponoć niezwykle skuteczną.
Jest fajnie
“Stany Zjednoczone nie są krajem idealnym”- przyznaje na koniec Wrona. “Ludzie pracują tu niezwykle ciężko, żeby związać koniec z końcem, a mimo tych kłopotów i przeciwności losu jest tu fajnie” – pisze dalej.
Poza fascynującą przyrodą, “niezdrowym śniadaniem” i wszechobecnym patriotyzmem dziennikarz za bezcenne uważa rozmowy z potomkami kowbojów, którzy najchętniej chcieliby przegonić z kraju bankierów i przejąć kontrolę nad Ameryką.
Książka Marcina Wrony “Wrony w Ameryce” właśnie trafia na półki księgarń.
Autor: Monika Piętas-Kurek//kdj/k / Źródło: tvn24.pl
książkę można też nabyć w sprzedaży wysyłkowej – kliknij tutaj