Powiew NHL poczuło 2 tysiące kibiców, którzy w Krakowie przyszli zobaczyć mecz Cracovii z Ciarko Sanok. Poziom meczu może specjalnie nie zachwycił ale było naprawdę ciekawie, zwłaszcza w 3. tercji, gdy Ciarko, mające za sobą Turniej Kontynentalny w Stavanger (gdzie zagrało aż 3 mecze pod rząd) osłabło i Cracovia mocno przycisnęła.
Korespondencja własna w Krakowa
A spotkał się w hali Pasów nie dość, że wicemistrz Polski z mistrzem, to w barwach tej drugiej występuje od kilku tygodni nasz rodzynek w NHL, urodzony w Zabrzu obywatel Kanady, ale jakże polski i nasz Wojtek Wolski. Jego obecność stanowi istny magnes dla kibiców.
Ciarko to już 9. klub w karierze Wolskiego. Wg Wikipedii lista zespołów, w których krócej lub dłużej zatrzymał się nasz hokeista wygląda następująco:
St. Michael’s Buzzers (2001-2002)
Brampton Battalion (2002-2006)
Colorado Avalanche (2005-2010)
Phoenix Coyotes (2010-2011)
New York Rangers (2011-2012)
Connecticut Whale (2012)
Florida Panthers (2012)
Washington Capitals (od 2012)
Ciarko PBS Bank Sanok (2012)
Jak widać W.W. to zawodnik typu Jaś Wędrowniczek, niemniej dorobek tylko w klubach National Hockey League jest godny uznania. Do tej pory w czterech poprzednich zespołach rozegrał łącznie 424 mecze, w których uzyskał 258 punktów (95 goli i 163 asysty).
Spotkanie w Krakowie zakończyło się wygraną Ciarko 3:2. Wolski wreszcie zdobył gola w polskiej lidze, miał też asystę, ale generalnie na tle graczy z Sanoka i Krakowa wyróżniał się na plus minimalnie. Trzeba jednak pamiętać, że w NHL trwa lockaut, a sam Wolski nie dość, że nie grał jak wszyscy w lidze to jeszcze latem leczył kontuzję. Poza tym szaleństwem byłaby gra na pełnych obrotach mając w perspektywie ewentualny powrót do amerykańsko-kanadyjskich rozgrywek, będących póki co najlepszą i najlepiej płatną ligą hokejową na świecie.
A i tak pod koniec spotkania Wojtek Wolski rzucił się w obronie swojego bramkarza z pięściami na napastnika gospodarzy, Patrika Valczaka. Do bójki nie doszło tylko dzięki interwencji sędziów. Polski Kanadyjczyk w akompaniamencie gwizdów i wyzwisk zakończył tym samym występ na Siedleckiego bo w polskiej lidze rzucenie rękawic na lód jest jednoznaczne z wykluczeniem z gry, jest to tzw. kara meczu.
– Mam gdzieś obowiązujący w polskiej lidze zakaz rzucania rękawic na lód, jeśli będzie miała miejsce podobna sytuacja to zrobię to samo – powiedział w krótkiej pomeczowej rozmowie ze mną Wojtek Wolski – W NHL w każdej drużynie szczególnym szacunkiem cały zespół darzy bramkarza, jest on pod specjalną ochroną. Gdy znów, tak jak dzisiaj, ktoś go zaatakuje to ja ruszę w obronie golkipera – jednoznacznie skwitował wykluczenie z meczu Kanadyjczyk o polskich korzeniach.
Pewnie w efekcie tak zaostrzonych przepisów krakowska widownia nie zobaczyła ani jednego (!) pojedynku na pięści. Rzecz w regularnym sezonie NHL (w finałach zawodnicy w Ameryce Północnej mają więcej szacunku dla taktyki) nie do pomyślenia. Kibice też kompletnie inni niż ci w United Center czy Madison Square Garden. Nie ma mowy o barach z wyszynkiem, agresja aż kipi z trybun bez wspomagania produktami nisko- czy wysokoprocentowymi. W prawie do ostatniego miejsca wypełnionej hali było mnóstwo pań i dzieci ale to nie dziwi: cena – 1 złoty! Wejściówki dla reszty też nie były kosztowne – 10 złotych, a to w Polsce cena sprzedawanej na ulicy trucizny zwanej kebabem. Szalikowcy Cracovii (a była to połowa widowni) wystawili mnóstwo banerów, niektóre absolutnie niezrozumiałe dla nieznających tematu, np. „Maciej Kmita łże jak pies, i Malec też”. Na szczęście było bezpiecznie, żadnych zadym choć przed halą widziałem tylko jeden radiowóz policyjny.
Trener mistrza Polski z Sanoka, Marcin Ćwikła jest pełen podziwu dla Wolskiego, nie tylko zresztą z korzyści – dla jego zespołu – czysto sportowych – To jest bardzo fajny chłopak, w najmniejszym nawet stopniu nie ma u niego nic z gwiazdora. Od pierwszego dnia pobytu u nas wkomponował się w drużynę. Chłopaki razem w szatni śmieją się i żartują, bo on jest bardzo koleżeński. Inna sprawa, że zawodnicy, tak młodsi jak i starsi, mogą wiele od niego się nauczyć, tego się nie da ukryć – komplementował nowego podopiecznego szkoleniowiec Ciarko Sanok.
– Z każdym meczem czuję się coraz lepiej, coraz bardziej rozumiem się z partnerami, w weekend strzeliłem trzy gole (Turniej Kontynentalny w Stavanger – przyp red.) więc mogę być zadowolony – skomentował swój pobyt i grę w Polsce Wojtek Wolski, jednocześnie w ostrych słowach wypowiadał się o pracy sędziów podczas meczu w Krakowie. Co do długości swojego pobytu w Sanoku stwierdził jednoznacznie – Na Święta wracam za ocean, bo Wigilię chcę spędzić w domu, w Toronto. Jeśli zapadnie decyzja o rozpoczęciu rozgrywek NHL to już do Polski nie wrócę, tzn. do lata. Mam zamiar razem ze swoim trenerem zorganizować obóz szkoleniowy dla młodzieży.
Pytany przez mnie, jak poza hokejem przyjmuje Polskę, czy smakuje mu rosół u babci i czy podobają mu się polskie dziewczyny, Wojtek stwierdził – Rosołek u babci pyszny, bo taki sam w domu gotuje moja mama. Polskie dziewczyny są rzeczywiście piękne, chciałbym jakąś bliżej zapoznać, ale nie mam na to czasu. Ja tu przyjechałem teraz grać a nie na wakacje – zakończył swoje krótkie wynurzenia Wojtek Wolski.
Ciekawe, ale nasz jedynak w najlepszej hokejowej lidze świata wyraża chęć występowania w polskiej reprezentacji, jednakoż nie może z powodów formalnych. Mimo że urodził się przecież w Polsce, musiałby przez dwa lata grać w krajowej lidze, bo tak mówią przepisy. No, wymóg wręcz kretyński, jakby NHL nie stanowiła sama w sobie rekomendacji?
Dzięki przychylności rzecznika prasowego Cracovii p. Dariusza Guzika mogłem, choć zgłosiłem swój akces dopiero w dniu meczu, obejrzeć mecz ekstraklasy hokejowej z bliska, zrobić kilka zdjęć i uczestniczyć w konferencji prasowej. Spokojnie mogłem też porozmawiać z Wojtkiem Wolskim o jego polskiej przygodzie.
Za kilka dni wybieram się na mecz piłkarski z udziałem krakowskiej Wisły i już się boję, że tak łatwo i bezpiecznie nie będzie. Ale nie uprzedzajmy faktów.
Tekst i zdjęcia
Sławek Sobczak
meritum.us