Wielka gwiazda Chicago Bulls, 24-letni Derrick Rose lada chwila wróci na parkiety NBA po długotrwałej rekonwalescencji. Fani naszych “Byków” czekają na tę chwilę z utęsknieniem. Wszak Rose to idol całego ‘Wietrznego Miasta”.

28 kwietnia ub. roku, w samej końcówce meczu z Philadelphią, kiedy wygrana Bulls z 76ers była wcześniej przesądzona, Derrick Rose zerwał więzadła w lewym kolanie. To koszmar, który oznacza niemal zawsze roczny rozbrat ze sportem. Ale Rose to zawodnik absolutnie wyjątkowy i  zdyscyplinowany. Lekarze twierdzą, że już na początku lutego niewielki wzrostem (jak na koszykarza, bo 191 cm), wielki talentem, urodzony w Chicago gracz znów zachwyci nas swą grą.

Rose, gdyby historia potoczyła się inaczej, grałby w barwach “Byków” z kończącym obecnie zapewne karierę Jayem Williamsem. To było także cudowne dziecko amerykańskiego basketu. Bulls wybrały go z numerem 2 w naborze w 2002 roku. Po pierwszym, bardzo udanym dla ówczesnego 22-latka sezonie nadeszły wakacje. Brawurowa jazda motocyklem doprowadziła do wypadku na rogu Fletcher i Honore, Williams łamie miednicę, zrywa więzadła krzyżowe w (uwaga!) lewym kolanie i  uszkadza nerw w nodze. Nie ma motocyklowego prawa jazdy i kasku na głowie. Cudem uchodzi z życiem. Jego sportowa kariera jest skończona. Włodarze chicagowskiego klubu, choć zawodnik złamał warunki kontraktu, wypłaciły mu 3 miliony dolarów by mógł dojść do siebie. Nic z tego nie wyszło.

Losy drużyny Bulls ułożyłyby się jeszcze inaczej gdyby nie strzelanina, która miała miejsce 20 listopada 1984 roku na Vincennes Avenue, w południowej części aglomeracji chicagowskiej. 16-letni Billy Moore zabija o rok starszego Bena Wilsona, najlepszego na świecie koszykarza swojego pokolenia, marzącego o grze w barwach Chicago Bulls. Jak dobrze musiał grać ten młodzieniec – nazwany przez swojego trenera Magikiem Johnsonem z rzutem z wyskoku – niech świadczy fakt, że gdy do tej samej szkoły, Simeon Academy trafi 19 lat później Derrick Rose wybierze numer 25. Ten sam,  który nosił Wilson, dziś legenda południowej części Chicago. Dla uhonorowania pamięci Wilsona ten numer wybrało wielu graczy, także z NBA. Film o tragicznych losach młodego geniusza basketu pt. „Benji”  wyemitowała 3 miesiące temu telewizja ESPN.

A swoją drogą, gdyby spróbować opisać losy polskich supertalentów piłkarskich zmarnowanych przez alkohol wyszedłby nie film, a bardzo długi serial. Bardzo smutny serial, niestety…

Sławek Sobczak

meritum.us