48 przechodniów zginęło w ubiegłym roku pod kołami samochodów na ulicach Chicago. To najgorsze dane, jakie odnotowała policja od 2008 roku – informuje Miejski Departament Transportu.

Dla porównania, na przestrzeni ostatnich trzech lat liczby te wyglądały następująco: 35, 30 i 31 zgonów. W 2008 roku, według policyjnych statystyk, zginęła rekordowa liczba 52 przechodniów.

Tylko w sierpniu 2012 r. śmierć poniosło 11 osób, w tym niejaki Eric Kerestes, który zginął czekając na ławeczce CTA przy stacji Milwaukee i Ogden.

Według danych policji ubiegły rok był również niezbyt pomyślny dla rowerzystów. W różnego rodzaju wypadkach aż ośmiu zwolenników pedałowania poniosło śmierci na lokalnych drogach. W sumie średnia liczba zabitych rowerzystów w “Wietrznym Mieście” w latach 2001 – 2011 wzrosła o 38 procent. W wielu wypadkach winę za śmierć rowerzystów przypisuje się “Matce Naturze”, ekonomii i rozkojarzonym kierowcom samochodów, którzy niejednokrotnie swoją uwagę koncentrują na wysyłaniu wiadomości tekstowych, rozmowie przez telefon zamiast na prowadzeniu auta.

W sumie liczba ofiar śmiertelnych wśród przechodniów i rowerzystów w skali rocznej za ubiegły rok wzrosła o 7,1%, najwięcej od 1975 roku.

Tymczasem Chicagowski Wydział ds. Transportu zapewnia, że pracuje nad szeregiem nowych przepisów i obostrzeń, które mają pomóc w zabezpieczeniu bezpieczeństwa zarówno przechodniom jak i rowerzystom.

Bodek Kwaśny

foto: Leszek Pieśniakiewicz

meritum.us