Skip to content
KĄCIK POETYCKI (217): Saatchi
Najpierw codziennie rano dolewam
do kawy mleko, potem chodzę
londyńskimi chodnikami. Jestem umówiony
ze sztuką. Ona przemawia wprost i sama
jest dla siebie najlepszym komentarzem.
Przy Saatchi Gallery, spowita
w lekką mgiełkę niedopowiedzenia.
Nie muszę ścigać się z Banksy’m,
przeskakiwać po dachach,
rozsupływać wszędobylskie na ścianach graffiti,
wyważać drzwi do “Soho Phone”, * skrzywionej
budki telefonicznej, symbolu braku porozumienia?
Nie spłoszę papierowego bociana, który
złowił złotego karasia w kanale.**
Pomału w skomplikowaną całość się składam,
jakbym sam był oryginalnym origami.
Taki łatwy do rozdarcia
i taki, co bywa “przygnieciony”.
Przekraczam grawitację, niby
Chińczyk, Li Wei, – jego praca,
(mężczyzna przez małą dziewczynkę
niesiony na sznurku, na białych balonach)
jest porywająca.
Nasze wzajemne związki, podobne są do smyczy
dla przyjaciół na spacer prowadzonych,
chociaż wzlatujący na rowerze
– Joel Robinson, zdołał się urwać z uwięzi?
Przy Victoria Street w poprzek nadbrzeża
podziwiam 300 kolorowych łódeczek
na falach Tamizy.
Ich blask, niby rybie łuski, odbija się w wodzie
i w powietrzu lśni.
Instalacja artystów *** łączy oba brzegi
ale także łączy znacznie więcej,
kruchość papieru i światłość wiekuistą,
z drżeniem fal, jak człowiek na wielkim chłodzie,
z odlotem ponad gazetową codzienność,
z pogodzeniem się z aurą pogody,
z czymś, co nas gdzieś, “niby czort niesie”,
nie na Canary Islands, (Wyspy zaczarowane).
Popłynie do Canary Wharaf –
a dzień 15 lutego 2013 roku,
unieśmiertelniony,
będzie trwał na zawsze,
ze sztuką związany,
nie upłynie, donikąd się nie potoczy.
Zbigniew Mirosławski
* praca Banksy’ego na ulicy Londynu
** jw. praca Banksy’ego w technice origami, ustawiona nad londyńskim kanałem.
*** instalacja: Glorii Ronchi i Claudio Benchi.