Prima aprilisowym żartem firmy Googles była informacja o nowej aplikacji pozwalającej naszym komputerom i smartfonom odkrywanie zapachów. Google Nose miałby także zainstalowany w samochodzie prowadzić nasze auto.
Wiele osób na całym świecie nabrało sie na żart kompanii z Mountain View. Pomysł wcale jednak nie jest z gatunku science fiction. Tak jak w przypadku inteligentnych okularów Google, które z fazy testowej wchodzą powoli do sprzedaży, sztuczne powonienie od lat jest na tapecie naukowców giganta internetowego. Wszak prezes Larry Page zatrudnia prawie 29 tys. osób, a firma miała w ub. roku dochód rzędu 29,528 mld dolarów więc stać ich na badania nawet jeśli wydają się na początku fantasmagoryczne.
Sztuczny nos ma już zresztą zastosowanie w praktyce. Nie przypomina co prawda organu Cyrano de Bergeraca, a wręcz przeciwnie, to malutki mikroprocesor. Jest jednak jakże użyteczny w przemyśle – jak twierdzi Nancy Updike z “This American Life’s”. Przykładowo, na taśmach w fabrykach może wykrywać niebezpieczne gazy i substancje wyciekające z instalacji, lekarze mogą takie urządzenia używać przy badaniu niektórych chorób, którym towarzyszy charakterystyczny zapach, jak choćby zapalenie płuc. Niemcy – jak podaje Updike – już rozważają dodanie substancji zapachowych przy produkcji banknotów co ma uniemożliwić fałszowanie pieniędzy. Euro w smaku bananowym? Auto wiozące nas do domu na węch? Czyż nie dożyliśmy ciekawych czasów?
ss
meritum.us