Jako że Chicago to miasto ponad 200 nacji każdy mieszkający w “Wietrznym Mieście” teoretycznie ma na wyciągnięcie ręki przynajmniej okazjonalną degustację dań kuchni z dosłownie całego świata. Wśród naszych rodaków pomieszkujących w Chicagolandzie, a nie trzymających się ortodoksyjnie li tylko narodowych potraw, najpopularniejsze zdają się być kuchnie chińska i latynoska. Dzisiaj trochę o najpopularniejszym daniu Meksykanów, jakże licznie osiadłych w naszej aglomeracji, czyli BURRITO.

Poniższy przepis (czy też może sugestia) na swoisty kulinarny zestaw do kolacji a’ la mexicana jest na specjalne zamówienie z Polski, jakkolwiek wielu naszych rodaków z Chicago i Ameryki często spożywających przysmaki kuchni latynoskiej też może nieco skorzystać i samemu przyrządzić choćby burrito. Nie jest to wszak trudne, wystarczy trochę chęci.

Z pewnością niektórzy się oburzą, iż podany przeze mnie przepis odbiega od tego, który oni znają. No i będą mieli rację, bo burrito jest tradycyjnym daniem setek milionów Latynosów, stąd i siłą rzeczy muszą występować pewne różnice w składzie choćby – powiedzmy – farszu do kukurydzianego placka. Stąd przyjmijmy, że akurat to będzie burrito chicagowskich Meksykanów.

Jako że w  kraju nad Wisłą wiele dostępnych tam egzotycznych produktów jest naprawdę “egzotycznych”, jako że faktycznie mających niewiele wspólnego z oryginałami z różnych zakątków świata, a “autentyki” odstraszają wysokimi cenami – niekiedy będę podawał sposób na zastąpienie domowymi sposobami niezbędnego półproduktu.

BURRITO

Składniki:

* placki tortillas (możemy sami spreparować potężne, cieniutkie naleśniki, tyle że robione z mąki kukurydzianej)

* mięso (chociaż niekoniecznie, bo i może to być danie wegetariańskie) wołowe (np. steak) lub wieprzowe (pork) albo z kurzych piersi (chicken breast)

* ryż spanish lub mexican (bądź podobne zrobione we własnym zakresie; czytaj poniżej)

* fasola czerwona lub czarna

* sałata

* cebula

* ser cheddar lub mexican

* śmietana

* avocado

* czarne oliwki

SALSA

składniki:

* czerwona papryka

* pomidory

* mała ostra papryczka typu chili lub jalapeno

* cilantro (kolendra)

* sól i ewentualnie czosnek

Zacznijmy od naszego dania głównego, czyli burrito, a później przejdziemy do koniecznych (na dobre trawienie) przy ciężkiej meksykańskiej kuchni alkoholowych popitek.

A więc przygotowujemy placki (tortillas), na środku których będziemy układali swoisty farsz. Jedno z wymienionych mięs (ja preferuję steak burrito, w związku z tym używam jedynie wysokiej jakości wołowiny) pieczemy, najlepiej jeśli robimy to na grilu. Wtedy dopiero przygotowane już do spożycia któreś z mięs kroimy na maluteńkie kawałeczki. Jeśli mięso obsmażamy na patelni lepiej rozdrobnić je wcześniej.

W międzyczasie gotujemy osobno ryż i fasolę. Jeśli nie mamy smakowych hiszpańskiego czy meksykańskiego ryżu polecam swój sposób na mały duplikat: do garnka wlewam minimalną ilość oliwy z oliwek z odrobiną masełka i na mocno rozgrzany tłuszcz wsypuję najpierw pieprz cayenne z odrobiną takiego samego tylko chili, a potem biały ryż; po kilkunastosekundowym wymieszaniu zalewam zimną wodą (2/3 wody, 1/3 ryżu) doprowadzając do wrzenia; zmniejszam gaz na minimalny zostawiając do całkowitego odparowania wody. Fasolę czarną lub czerwoną (ostatecznie może być biała) wygotowujemy niemal na maź.

Gdy gotowe mamy podstawowe składniki rozpoczynamy kilkuminutowe sporządzanie naszego burrito. Na samym środku placka układamy wzdłuż drobne kawałeczki mięsa (przy wersji wegetariańskiej oczywiście pomijamy ten punkt), a obok ryż i mazistą fasolę. Dodajemy pokrojone w drobną kostkę cebulę i pomidory, pokrojoną w paski sałatę, rozgniecione widelcem avocado oraz kawałeczki czarnych oliwek i śmietanę oraz ser (skrojony w paseczki lub grubo utarty). Całość zwijamy podobnie jak robi się nasze tradycyjne gołąbki. Można też podawać na talerzu z otwartymi końcówkami.

Niby mamy burrito gotowe, jednak po prawdzie tylko niby. W tym daniu bowiem o smakowej kompozycji decyduje salsa. Można nabyć gotową o różnej skali ostrości, ale to tylko w rzeczy samej imitacja. Radzę zrobić ten niezbędny dodatek samemu.

A więc dużą czerwoną paprykę pieczemy na grilu (ostatecznie na palniku kuchenki). Podobnie czynimy z kilkoma pomidorami (trzy małe lub dwa duże na jedną średnią parykę), tyle tylko, że w tym wypadku owijamy je w sreberko. Po upieczeniu paprykę dokładnie czyścimy z czarnego osadu i rozdrobnioną wrzucamy z upieczonymi pomidorami (oczywiście bez sreberka) do miksera. Uzupełniamy małą papryczką chili lub jalapeno (albo jedno i drugie), solimy i dodajemy stosunkowo dużo liści cilantro (kolendry). Osobiście dodaję jeszcze zmiażdżony czosnek. Nie jest to jednak absolutnie konieczne. Miksujemy aby minutę, góra dwie, no i mamy gotową salsę.

Przygotowane w stylu gołąbków nasze “burritosy” w międzyczasie kładziemy na grilu lub w ostateczności wkładamy do rozgrzanego pieca. Gorące kładziemy na talerze, a już kolejni konsumenci podług gustu polewają je salsą.

TEQUILA

Po konsumpcji zalecam niemal obowiązkowo coś mocniejszego. Burrito to faktycznie ciężkie danie i powinno się nieco ulżyć żołądkowi w trawieniu. Najlepiej koreluje tu stylowo tequila, czyli mówiąc wprost: taki dobry jakościowo nasz bimber. Jednakowoż pita odpowiednio smakuje zgoła specyficznie.

Oto króciutki przepis na spożycie słynnej południowoamerykańskiej wódki: do stosunkowo dużego kieliszka (najlepiej około 50 gramów) wlewamy naszą tequilę uzupełniając kilkoma kroplami seven-up. Łykamy na wdechu miksturę natychmiast po wcześniejszym zlizaniu z dołka obok kciuka umieszczonej tam wcześniej soli, po czym zagryzamy lemonką (tzn. ssamy sok z małego półksiężycowego kawałeczka).

MOJITO

Paniom z kolei polecam mojito, chociaż po prawdzie jest to również jeden z moich ulubionych tzw. drinków. Tak więc panowie też mogą spożywać tę alkoholową miksturę. Jak przygotować, poniżej.

Do dużego naczynia (najlepiej szklanego) wrzucamy pojedynczo obrywane z gałązki liście świeżej mięty. Dodajemy trochę kostek lodu ubijając je tłuczkiem. Nie chodzi tu jednak o samą zmianę konsystencji lodu co o spowodowanie puszczenia soków przez nasze listki. Całość zalewamy dobrej jakości rumem (np. “bacardi” lub z wyższej półki) i naszą jakąś ulubioną lemoniadą. Oba ostatnie składniki powinny być w równych proporcjach, najlepiej po identycznej wielkości butelce. Całość wkładamy do lodówki na godzinę-dwie. Przed samym spożyciem wkrajamy plasterki cytryny lub dodajemy kawałeczki limonki.

Mini-kolacja w stylu meksykańskim gotowa. Teraz już tylko jemy i pijemy, a wszystko najlepiej smakuje przy jakichś latynoskich dźwiękach.

SMACZNEGO!

Leszek Pieśniakiewicz

meritum.us