Przyznam się, że nie znoszę motocyklistów i chyba jeszcze bardziej rowerzystów. Często pojawiają się jak duchy znikąd, przyprawiając „samochodziarzy„ o zawał serca. Propozycja burmistrza Chicago dodatkowych kar dla prowadzących jednoślady i łamiących przepisy ruchu drogowego nawet mi się spodobała.
Nowa taryfa zakłada wzrost kar za łamanie przepisów do nawet $200 z dotychczasowych $25. Dla równowagi kara za otwarcie nieostrożne drzwi samochodu, które doprowadzi do wypadku może nas kosztować i $1000!
Masa wypadków z udziałem aut i jednośladów kosztuje miasto masę pieniędzy. Wyższe mandaty mają obniżyć wydatki miasta i – co najważniejsze – wg projektu Rahma Emanuela znacząco zmniejszyć liczbę kolizji. Ratusz liczy na zrozumienie radnych, miasto planuje wydać dziesiątki milionów dolarów na rozbudowanie w aglomeracji ścieżek rowerowych.
Kolejny skok na naszą kasę? Z pewnością, ale niech obok lżejszych portfeli przyniesie zmotoryzowanym choć trochę ulgi. Samo pedałowanie nie jest przecież niczym złym, wręcz zachęcam do uprawiania sportu. Tylko nie na skrzyżowaniu ulic, na Boga!
ss
meritum.us