Amerykański Departament Sprawiedliwości po cichu przejął billingi reporterów i dziennikarzy Associated Press, bez powiadamiania o tym samej agencji.

Władze AP zaprotestowały, nazywając działania rządu „bezprecedensową interwencją w proces zbierania informacji”.

Suchej nitki na administracji nie zostawili też członkowie Kongresu i to z obu stron politycznej barykady.

Przejęcie billingów na podstawie utajnionego nakazu prokuratora generalnego ma związek z prowadzonym przez Departament Sprawiedliwości śledztwem w sprawie wycieku poufnych i tajnych informacji z tej instytucji. Rząd bada dwumiesięczną dokumentację dotyczącą 20 linii telefonicznych należących do AP oraz dziennikarzy agencji z okresu kwietnia i maja 2012 roku. Ten termin sugeruje, że kryminalne śledztwo dotyczy przecieku na temat działań CIA w sprawie udaremnienia zamachu terrorystycznego na amerykański samolot z wykorzystaniem ładunku wybuchowego nowego rodzaju. Liczba dziennikarzy korzystających z badanych telefonów nie jest znana, ale według AP może chodzić nawet o 100 osób, głównie reporterów szukających informacji dotyczących działalności różnych agencji rządowych.

Agencja Associated Press, podając informację o przejęciu billingów, jednocześnie ujawniła treść listu protestacyjnego do szefa Departamentu Sprawiedliwości, prokuratora generalnego Erica Holdera. Prezes i dyrektor generalny AP Garry Pruitt oświadczył, że informacje, jakie chce zdobyć rząd, wybiegają daleko poza ramy prowadzonego śledztwa. Zażądał też zwrotu billingów i zniszczenia ich wszystkich kopii.

Amerykańskie media przypominają, że prokuratura federalna zajmowała już wcześniej dokumenty dotyczące połączeń telefonicznych dziennikarzy (w przypadku AP ostatnio miało to miejsce w 2001 roku), ale zakres działań Departamentu Sprawiedliwości nie ma precedensu. Administracja Obamy stanowczo zwalcza przecieki tajnych informacji do mediów. W sumie przygotowała aż sześć aktów oskarżenia w podobnych sprawach – więcej niż w przypadku wszystkich innych prezydentur.

Sprawa przejęcia billingów to drugi w ostatnim czasie przypadek, w którym administracja jest oskarżana o nadużycie władzy. Kilka dni wcześniej Departament Skarbu przyznał, że urząd podatkowy (IRS) celowo nękał prawicowo-konserwatywne grupy przed ubiegłorocznymi wyborami, utrudniając im uzyskanie statusu organizacji nienastawionych na zysk. Podobnie jak w tamtym przypadku reakcja członków Kongresu na informacje o przejęciu billingów była bardzo ostra. Przewodniczący Komisji Sądowniczej Izby Reprezentantów Bob Goodlatte, republikanin z Wirginii, zapowiedział, że zada Erikowi Holderowi bardzo wiele trudnych pytań podczas środowych przesłuchań. – Pierwsza poprawka (do konstytucji) nie bez powodu została przyjęta jako pierwsza. Jeśli administracja Baracka Obamy przejmuje billingi reporterów, to lepiej niech przygotuje bardzo dobre uzasadnienie tego, co robi – oświadczył z kolei Michael Steel, rzecznik prasowy przewodniczącego Izby Reprezentantów Johna Boehnera. – Departament Sprawiedliwości zachowuje się tak, jakby był ponad prawem – wtórował mu republikański kongresmen z Kalifornii Darrell Issa. Także inni republikanie przypominali głośno o innych „wpadkach” administracji – kontrowersjach przy wyjaśnianiu okoliczności zamachów w Benghazi i szykanach IRS wobec prawicy.

Nawet demokratyczny senator Patrick Leahy, który zwykle broni polityki Białego Domu, oświadczył, że czuje się „bardzo zakłopotany” i oczekuje wyjaśnień.

Zaprotestowała też Amerykańska Unia Swobód Obywatelskich (ACLU), twierdząc, że tego rodzaju działania zamkną usta ludziom chcącym informować o nadużyciach władzy, a dziennikarzy zmuszą do autocenzury.

Korespondencja z Nowego Jorku

Tomasz Deptuła

Rzeczpospolita