Kumulacja w PowerBall powoli odbiera rozum Amerykanom bo też i pół miliarda dolarów działa na wyobraźnię. Miliony chętnych do szybkiego zdobycia fortuny ustawiają się w kolekturach karnie w kolejkach, które dla Jankesów są czymś nader rzadkim. Niby wszyscy mają świadomość, że wygrana na loterii to abstrakcja ale takie historie jak ta z Genevy pod Chicago stanowią żywy dowód, iż aby wygrać trzeba grać!
Rodzina Ricardo Cerezo miała już wyrok sądu pozbawiającego ich domu w rękach. Do eksmisji zostały już tylko trzy miesiące. Pani domu sprzątając kuchnię znalazła w pojemniku na ciasteczka stare loteryjne kupony i poleciła mężowi sprawdzenie ich przed wyrzuceniem. Załamany Ricardo poszedł na stację benzynową by przeskanować kupony. Po sprawdzeniu pierwszych ośmiu Cerezo zobaczył na wyświetlaczu tak nie lubiany przez nas napis: „Sorry, not a winner”. Kolejny z zakupionych 2 lutego kuponów loterii stanowej Lotto przyniósł mu wygraną. Niewielką, bo tylko $3, ale już mógł sobie kupić puszkę Pepsi.
Szokujący moment przyszedł za chwilę. Wszystkie sześć liczb pasowały! Jackpot! Wielka wygrana z początku wprawiła Latynosa w osłupienie, potem przyszło niedowierzanie, a na końcu wielka radość. Następny dzień, a był to poniedziałek, już sobie szczęśliwiec w pracy odpuścił i udał się do centrali loterii w centrum Chicago by odebrać wygraną. CZTERY MILIONY OSIEMSET PIĘĆDZIESIĄT TYSIĘCY DOLARÓW!
Radość w rodzinie ogromna, dom uratowany. Państwo Cerezo spłacili już pożyczkę na dom, kupili parę samochodów i przeznaczyli część pieniędzy na cele charytatywne. „Trochę” jeszcze zostało. Nawet nie „trochę” bo posiadać na koncie jakąkolwiek kwotę z sześcioma zerami to naprawdę duża sprawa.
Jaki z tego morał? Gramy! Losowanie już jutro. W puli pół miliarda dolarów. Życzę szczęścia!
Sławek Sobczak
meritum.us