“Jastrzębie” w finale Konferencji Zachodniej, czyli w czwórce pozostałych na placu boju zespołów tegorocznego sezonu National Hockey League. W 7. meczu 2. rundy playoffs Blackhawks pokonały po dogrywce Detroit Red Wings 2:1 wygrywając całą serię 4-3 i teraz zmierzą się z obrońcami Stanley Cup – Los Angeles Kings.
Batalia z odwiecznym rywalem zza miedzy zakończyła się dla naszego zespołu szczęśliwie, niemniej pupile całego Chicago wystawili swoich licznych fanów na ogromną próbę nerwów. Przegrywali już wszak w serii 1-3 będąc blisko gilotyny. Udało się jednak chłopcom Joela Quenneville zmobilizować, odwrócić role i wygrywając trzy mecze z rzędu awansować do finału konferencji.
Dzisiejszy, denitywnie ostatni pojedynek pary w United Center to też prawdziwy horror. Ze szczęśliwym dla całego “Wietrznego Miasta” finałem. Huśtawka nastrojów i niebywałe przeobrażenia czysto sportowe, czyli dyspozycji naszego zespołu.
Zaczęło się bowiem optymistycznie: klarowne ataki Hawks na bramkę gości ze strzałami, przewaga w polu i kontrola wydarzeń na tafli. Poniekąd ukoronowaniem dobrej gry chicagowian był gol autorstwa Patricka Sharpa w 68. sekundzie 2. tercji po błyskawicznej, efektownej trójkowej akcji z udziałem strzelca oraz Michala Handzusa i Mariana Hossy jako ostatniego podającego. To, iż pójście graczy Hawks za ciosem nie dało natychmiastowych efektów w postaci kolejnych bramek było przede wszystkim zasługą świetnie dysponowanego golkipera Red Wings Jimmy’ego Howarda. Stara prawda sportowa mówi, iż nie wykorzystane sytuacje się mszczą – i tak się stało w pierwszych sekundach 3. tercji. Henrik Zetterberg sfinalizował wykorzystanie przez rywali błędu Johnny’ego Oduyi doprowadzając do stanu 1:1. “Czerwone Skrzydła” w tym momencie poczuły mocny wiatr w plecy, a “Jastrzębie” robiły wrażenie jakby im ktoś równie mocno podciął skrzydła. Przez kilka kolejnych minut kibice łapali się z przerażenia za głowy, bo i non-stop kotłowało się pod bramką Corey’a Crawforda. Na szczęście chicagowski bramkarz stanął w kluczowym momencie na wysokości zadania przetrzymując bez strat bramkowych dziki napór Red Wings.
Im było bliżej do końca regulaminowego czasu gry tym znowu coraz częściej kontrolę nad wydarzeniami na tafli przejmowali gracze z głową indianina na trykotach. Na 1,49 minuty do syreny oznajmiającej zakończenie 3. tercji miała miejsce jakże kontrowersyjna sytuacja. Mianowicie po serii ataków na bramkę przyjezdnych fantastycznym strzałem popisał się Niklas Hjalmarsson i po jego soczystym uderzeniu krążek zatrzepotał w siatce bramki Detroit. Ku olbrzymiemu zawodowi – mocno artykułowanemu zresztą – zebranego na trybunach ponad 20-tysięcznego tłumu sędzia Stephen Walkom nie uznał gola. Powodem miał być ponoć wcześniejszy jego gwizdek przerywający szarpaninę pomiędzy Kylem Quincey (D) i Brandonem Saadem (Ch). Oj, co to by się działo w przypadku końcowego triumfu przyjezdnych?
A że fizycznie nie doświadczyliśmy takiego scenariusza było zasługą Brenta Seabrooka. W 3,35. minucie dogrywki pokonał zrozpaczonego Howarda dając Blackhawks zwycięstwo w meczu 2:1 i w serii 4-3.
Gramy dalej!!! Finały konferencji już od soboty.
CHICAGO BLACKHAWKS – DETROIT RED WINGS 2:1 po dogrywce (0:0, 1:0, 0:1, 1:0)
1-0 Sharp (7. gol w playoffs) asysty: Hossa i Handzus 21.08 min.
1-1 Zetterberg (4) – asysty: Nyquist i Cleary 40.26 min.
2-1 Seabrook (1) asysta: Bolland 63.35 min.
Strzały na bramkę: 35-27 na korzyść Hawks
Widzów 22.103
W serii 4-3 dla Chicago
LOS ANGELES KINGS – SAN JOSE SHARKS 2:1
W serii 4-3 dla Los Angeles
Pierwsze dwa mecze pary w United Center: sobota, 1 czerwca (4 pm czasu chicagowskiego) i niedziela, 2 czerwca (7 pm). Transmisje telewizyjne na NBCSN, CBC, RDS.
W finale Konferencji Wschodniej walczyć będą PITTSBURGH PENGUINS z BOSTON BRUINS. Pierwszy mecz w sobotę, 1 czerwca, w Pittsburghu (7 pm).
Leszek Pieśniakiewicz
meritum.us