Chcesz siedzieć zaraz za pleksi oddzielającą lodowisko w United Center podczas meczów hokejowych o Puchar Stanley’a? Już jutro pierwszy mecz z Boston Bruins o mistrzostwo NHL i czasu na negocjacje cenowe niewiele. Biletów też tylko parę i właściciel AAA Tickets Paul Brown oferuje je po $5.250.
Dla przeciętnego zjadacza chleba wejściówka pozostanie więc w sferze marzeń. Bilety na miejsca na dole też raczej tylko dla właścicieli dobrze prosperujących firm, menedżerów i narkotykowych dilerów, bo ceny oscylują bowiem w granicach $2.200. Rynek dyktuje ceny, a że biletów jak na lekarstwo kolorowy kawałek kredowego papieru z czerwono-czarnymi akcentami to najgorętszy towar na tzw. mieście. Wyższe piętra to znacznie gorszy widok i cena za krzesełko na mecze finałowe spada, choć ciągle trzeba zań dać z pół tysiaka. Nieliczne bilety na „jaskółkę”, czyli na sam szczyt ogromnej hali gdzie mecz ogląda się na stojąco, idą po $250. Jeśli jeszcze są bo spragnione sukcesów sportowych Chicago przeżywa ekstazę związaną z awansem Blackhawks do wielkiego finału amerykańsko-kanadyjskiej superligi hokejowej.
National Hockey League za cztery lata obchodzić będzie stulecie istnienia, nasze “Czarne Jastrzębie” – jedna z sześciu drużyn, która zakładała ligę – walczą w tym sezonie o swój piąty tytuł mistrza. Ostatnio ta trudna sztuka udała się 3 lata temu, może uda się powtórzyć sukces?
Jeżeli dojdzie do meczu nr 7 (gra się do 4 zwycięstw) ceny biletów się podwoją, aczkolwiek u innych brokerów można kupić je taniej niż w AAA Tickets. Gold Coast oferuje wejściówki niemal za połowę stawki Paula Browna.
Better Business Bureau ostrzega przed oszustami, najlepiej przed kupnem sprawdzić w biurze United Center miejscówkę i płacić kartą kredytową, a nie broń Boże gotówką. Oszukanych ofertami z np. Craigslist jest już niestety wielu. Niektórzy desperaci zamieniają posiadane od pokoleń miejsca na mecze Bears na stadionie Soldier Field na wejściówki na jedno ze spotkań Blackhawks. O tym, jakie naprawdę rekordy cen osiągną karnety zadecydują posiadacze całosezonowych pakietów.
Kiedy 3 lata temu mój przyjaciel zaoferował mi wspaniałomyślnie (za darmo!) miejsce na widowni podczas jednego z finałowych meczów Blackhawks odmówiłem bo hokej to nie moja bajka. Kiedy o tym opowiedziałem innemu kumplowi, fanatycznemu kibicowi “Jastrzębi”, nieomal straciłem życie. Dlatego ostrzegam: gdy zobaczycie szaleńca z Indianinem na koszulce lub czapeczce ani słowa o tym, że możecie jakoś pomóc w zdobyciu wejściówki. Bo spokoju zaznacie dopiero w lipcu albo – co gorsza – w lepszym ze światów.
SS
meritum.us