W ramach planu oszczędnościowego wprowadzonego by ratować amerykańską pocztę rezydenci wprowadzający się do nowych domów nie będą mieli dostarczanej korespondencji do samych drzwi.
Zamiast tego będą musieli postawić skrzyneczkę na listy przy chodniku lub ulicy bądź pofatygować się do sąsiedzkiego centrum, gdzie zainstalowane będą skrzynki na wzór istniejących od dawna skrytek pocztowych (neighborhood cluster boxes).
Zmiany rozpoczęto już w kwietniu, a Kongres rozważa wprowadzenie jeszcze bardziej restrykcyjnych przepisów, które objęłyby także budynki już istniejące: rozważa się możliwość, iż usługa podstawowa poczty czyli dostarczanie przesyłek od drzwi do drzwi zostanie zlikwidowana.
Rzeczniczka US Postal Sevice Sue Brennan powiedziała, że instytucja rządowa zrobi wszystko by dostarczać pocztę dla większej liczby klientów w krótszym czasie. Dotychczas do ponad 30 milionów amerykańskich domów listonosze przynoszą korespondencję pod drzwi, 50 milionów domostw ma zamontowane słynne charakterystyczne przydrożne skrzynki z łapką pokazującą listy do zabrania. Obsługa każdego adresu door-to-door kosztuje pocztę rocznie $353, w przypadku skrzynki przydrożnej $224, a w centrum sąsiedzkim $160 czyli oszczędności poczynione mogą przynieść od 4 do 6 miliardów dolarów rocznie.
Amerykańska poczta przyniosła w ub. roku $16 mld straty. Agencja zagrożona rozwojem poczty internetowej jest pod ogromną presją modyfikacji swojego modelu biznesowego, który obciążony jest – mimo ciągłego podnoszenia cen znaczków i usług – płatnościami do obowiązującego funduszu opieki zdrowotnej swoich przyszłych emerytów. Jeżeli poczta spod znaku niebiesko-białego orła nie obetnie kosztów do 2017 roku zanotuje ponad 50 miliardów dolarów straty i ratunkiem stanie się rządowy program pomocowy. Miejmy nadzieję, że odbędzie się to kosztem nie tylko rezydentów w USA, ale i te setki tysięcy zatrudnionych na rządowych posadach wykrzesze z siebie więcej niż teraz energii (nie dotyczy listonoszy).
Jeśli chcecie się Państwo przekonać o czym mówię zapraszam do oddziału US Postal Service na ulicę Lawrance przy Western. Tam przez lata przechodziłem gehennę i widziałem sytuacje, które się Barei nawet nie śniły. Więcej nie powiem bo mi przy składaniu aplikacji o paszport tamtejsze urzędniczki urządzą obóz przetrwania.
Sławek Sobczak
meritum.us