Okazuje się, iż kryzys ekonomiczny zakończył bądź co najmniej na chwilę zatrzymał niewiele ponaddwudziestoletnią amerykańską modę na kawiarnie.

Rozwijające się w imponującym tempie i systematycznie rosnące w rozmiarach sieci szczególnie Starbucks i Caribou najpierw wyhamowały, a teraz zdają się znajdować na etapie dołowania. Przeciętni Amerykanie są wszak znacznie ubożsi niż choćby 10 lat temu, a i kryzys zapoczątkowany w latach 2007/2008 nauczył wielu liczyć. Stąd i snobizmy idą w zapomnienie a szukanie namiastki klasycznych wiedeńskich czy paryskich kawiarenek w czasami nawet podobnie stylizowanych amerykańskich lokalach serwujących małą czarną zdaje się być zjawiskiem coraz bardziej marginalnym. Według ostatnich danych statystycznych już aż 83% kawowych nałogowców mieszkających w Stanach Zjednoczonych pije li tylko kawę parzoną w domu.

Skoro moda na delektowanie się kawą w specjalnie do tego celu przeznaczonych lokalach mija to i organizacje konsumenckie zdają się być coraz odważniejsze, publikując wyniki badań stanowiące z pewnością szok dla wielu. Chciałbym w tym momencie zobaczyć minę snobów każdego dnia paradujących w publicznych miejscach z kubkiem starbucka w ręku, napuszonych niemiłosiernie jakby przynależeli do elity towarzyskiej z samego tylko faktu picia “luksusowej” kawki. Otóż okazuje się, że to co drogie wcale nie musi być najlepsze. Mianowicie w kategorii najpopularniejszych najlepszą kawą (smak, moc, klarowność itd, itp.) uznano jedną z najtańszych, bo zwykłą Arabicę z Wal-Mart w cenie aby $3,38 za pojemnik 11-uncjowy! I dopiero za nią znalazły się takie snobistyczne kawy jak House Blend Starbucka czy zwykła kawa Dunkin Donuts oraz House Blend Gevalii. Biorąc pod uwagę kubek małej czarnej nabyty w konkretnych lokalach to w obu pierwszych przypadkach mała porcja cenowo równa się z całą puszką lepszej – podług badań – kawy z Wal-Martu.

Skoro Amerykanie masowo powrócili do parzenia kawy w domowych pieleszach eksperci zalecają inwestycję w dobry sprzęt, czyli klasowy ekspres do kawy. Omijając publiczne lokale jednorazowy wydatek szybko się zwróci, a ponadto – albo przede wszystkim – będziemy pić kawę smaczniejszą od serwowanej w kawiarniopodobnych miejscach. Szczyt rozkoszy dla podniebienia może nam dać maszyna sama mieląca przed zaparzeniem ziarnistą kawę z regulacją temperatury. Ponoć perfekcyjny smakowo napój otrzymujemy parząc kawę w temperaturach wysokich, od 195 do 205 stopni Fahrenheita.

Jako że nie każdego stać na wydatek od 300 dolarów w górę na dobrej klasy kawiarkę można sobie mimo wszystko radzić półśrodkami. Starczy nieco gorszy ekspres i młynek do kawy. Końcowy efekt też nie jest zły, a już na pewno otrzymujemy napój lepszy niż w snobistycznych Starbuckach czy Caribou Coffee. Osobiście używam średniej klasy podwójny ekspres Krupsa, a kawę ziarnistą mielę wcześniej (przed samym zaparzaniem) w młynku.

Jeśli chodzi o rodzaj to musimy sami wybrać pod indywidualny gust konkretny gatunek kawy pochodzącej akurat z tego a nie innego kraju. Bo i ze smakami (albo raczej o nich) się nie dyskutuje. Mamy takie, inni zupełnie odmienne i tak już musi być. Jednakowoż osobiście polecam etiopską kawę na wagę z… beczki. Tak, tak, tak – proszę Państwa. Są miejsca w Chicagolandzie gdzie kawę sprzedaje się prosto z beczki. Jednym z takich jest kolonialny sklep przy Broadway w okolicach Belmont. Radzę zajrzeć, zakupić i spróbować spreparować w domowych pieleszach. Gwarantuję, iż wasza kawa będzie o niebo smaczniejsza od uznanych sieciowych. No, tylko tyle, że z taką kawusią poszpanować raczej nie sposób. Nawet najlepsza, ale domowa, na nikim – poza prawdziwymi koneserami – nie robi wszak większego wrażenia…

Leszek Pieśniakiewicz

meritum.us