Reforma systemu emerytalnego pracowników administracji rządowej wreszcie ruszyła z miejsca. Ustawodawcy stanu Illinois zaaprobowali zmiany, które mają uratować system, który doprowadził do dramatycznie złej sytuacji, najgorszej w całych Stanach Zjednoczonych.

Początkiem naprawy ma być wprowadzenie obowiązkowej rocznej wpłaty dokonywanej przez Illinois na konto funduszy emerytalnych, jaką skasowano trzy dekady temu. Podpisanie ustawy to sukces Demokratów, którzy do swoich pomysłów na ratowanie emerytur stanowej budżetówki przekonali część republikańskich parlamentarzystów. Wielce niezadowoleni są natomiast związkowcy oskarżający polityków o to, że cięcia świadczeń są niekonstytucyjne i niesprawiedliwe dla pracowników i emerytów, jakby nie widząc dziury budżetowej, która przekroczyła 100 mld dolarów!

Specjalna sesja parlamentu Illinois była burzliwa, ale zakończyła się kruchym porozumieniem w zdominowanym przez demokratycznych polityków Kongresie. Jak długo potrwa ten mariaż nie wiadomo, wszak przed nami rok wyborczy. Zadowolony z porozumienia był zwłaszcza starający się o reelekcję  gubernator Pat Quinn, który podkreślając wczorajszą 195. rocznicę  państwowości Illinois oświadczył, iż to wielki sukces mieszkańców stanu.

No cóż, z doświadczenia wiem, że jeśli demokraci forsują jakiś projekt i ogłaszają wielkie zwycięstwo trzeba łapać się za portfel, bo nadchodzą nowe podatki lub inne płatności. Na razie szczegółów ustawy nie znamy, dokument liczy około 330 stron. Zakłada wydłużenie o 2 lata czasu pracy zatrudnionych przez stan, inflacyjna rewaloryzacja świadczeń też już nie będzie tak korzystna jak dotąd.

W związku z planowanymi zmianami wielki krzyk podnieśli obecni w Spriengfield szefowie związku nauczycieli, ale oni powinni wczoraj akurat schować się do kąta po opublikowaniu edukacyjnych testów PISM. Okazało się mianowicie, iż w gronie 65 państw, gdzie przeprowadzono badania, USA zajęło 36. miejsce (Polska jest na rewelacyjnie wysokiej, 14. pozycji!). Oświata w Illinois to z kolei końcówka rankingu amerykańskiego, dlatego wściekłość Dana Montgomerego reprezentującego związki zawodowe nauczycieli trzeba traktować z przymrużeniem oka. Jaka praca – taka płaca, a i tak na zarobki kadra pedagogiczna narzekać nie może. Gorzej natomiast będzie jak załamani poziomem nauczania rodzice zechcą wprowadzić zasady zależności zarobków od efektów pracy.

Póki co wszyscy się cieszą, że do bankructwa stanu nie dojdzie i liczą zyski (teoretyczne) z podpisanej ustawy. W wypadku braku porozumienia Illinois mogło stracić $374 mld w ciągu najbliższych 30 lat, po zaproponowanych zmianach straty sięgną w tym okresie „tylko” $214 mld. Mamy więc $160 mld zaoszczędzone. Czyim kosztem? Cięcia świadczeń mają przynieść do $100 mld, szybsza spłata zobowiązań stanu ma dać dodatkowe dziesiątki miliardów  zielonych. Illinois do roku 2020 zasilać będzie system emerytalny dodatkowym miliardem rocznie.

Wierzycie Państwo, iż to wystarczy do wyjścia z tragicznej sytuacji? Patrząc na działania lokalnych polityków ogarniętych żądzą władzy i zwyczajnie nierozgarniętych, tudzież spolegliwych wobec własnej partii poważnie wątpię. I obym się mylił, wszak w innym wypadku nie chciałbym być w skórze stanowego pracownika.

Sławomir Sobczak

meritum.us