Za pół roku odbędzie się największa impreza sportowa czterolecia, czyli piłkarskie mistrzostwa świata rozgrywane tym razem na boiskach w Brazylii. Dla organizatorów i samych uczestników championat w dyscyplinie zwanej w Stanach Zjednoczonych soccerem to okazja do zarobienia niebotycznych pieniędzy. Odważniejsi kibice też mogą się trochę, a czasami nawet więcej niż trochę, wzbogacić. 

Czy komuś się to podoba czy też nie, ale właśnie mistrzostwa globu w piłce nożnej są imprezą wywołującą największe zainteresowanie we wszystkich zakątkach świata. No, prawie wszystkich, niemniej marginesy pomińmy w ogólnej ocenie. Nie żadne igrzyska olimpijskie (letnie czy zimowe), także ogólnoświatowe rywalizacje w innych dyscyplinach sportu – a właśnie piłkarskie międzypaństwowe zmagania na szczycie ekscytują wszystkich niemal wszędzie. Wszak to piłka nożna poza zwykłym sposobem na spędzanie wolnego czasu jest już pewną dziedziną życia, subkulturą oraz wreszcie dyscypliną sportu bezwzględnie najpopularniejszą na świecie. Jednoczącą najbogatszych z najbiedniejszymi we wspólnym zainteresowaniu. Do tych przechodzących wokół niej obojętnie, a wychowanych na piłce nożnej, należą naprawdę nieliczni, jak choćby nasz kolega redakcyjny Sławek Sobczak, który w swojej prywatnej hierarchii sportów stawia “kopaną” gdzieś na szarym końcu. Jednakowoż z gustami nie sposób dyskutować to i zostawmy na boku czyjeś indywidualne zapatrywania, w tym wypadku “Sopla”. Jeden lubi piłkę nożną, hokej i koszykówkę, inny żeglarstwo, tenis czy golf. I należy to uszanować…

Word Cup 2014 w Brazylii to już 20. edycja piłkarskich mistrzostwa świata. 32 narodowe reprezentacje od 12 czerwca do 13 lipca będą rywalizować o Puchar Świata FIFA (od 1. edycji w 1930 roku w Urugwaju do MŚ w Meksyku w 1970 roku trofeum była Złota Nike, zdobyta zgodnie z regulaminem na własność przez Brazylię po 3 triumfach). Niestety, w gronie najlepszych po raz drugi z rzędu zabraknie reprezentacji Polski. Nie znaczy to jednak wcale, że nasi kibice nie mają pośrednio uczestniczyć w batalii na boiskach kraju kawy i samby. Ba, na swojej piłkarskiej wiedzy mogą nawet nieco zarobić. Stawiając na konkretne zespoły w ogólnoświatowych zakładach. Za “Business Insider”, powołujący się na bukmacherski portal Bovada.lv., podajemy Państwu wyjściowe typy, czyli praktycznie ilość czekających do obioru pieniędzy przy obstawieniu faktycznego zwycięzcy brazylijskich mistrzostw.

Jako że niemal od zawsze każdy Polak wyśmienicie zna się na trzech dziedzinach (polityce, medycynie i właśnie piłce nożnej), a od trzech lat z okładem także na czwartej (wypadki samolotowe) to nic prostszego, jak tę wiedzę dosłownie zmaterializować, czyli stawiając – podług rozeznania – na konkretną reprezentację choćby dolara pomnożyć sowicie pieniądze. Oczywiście, aby trochę wygrać można włożyć więcej obstawiając ogólnych faworytów. Prawdziwi znawcy tematu, których akurat w naszym narodzie ponoć jest (przynajmniej w ich mniemaniu) zdecydowana większość, powinni zaryzykować i postawić na któregoś z tzw. czarnych koni. Czyli kraje nisko, bądź też niemal wcale nie notowane w czołówkach list bukmacherów.

Zgodnie z wszystkimi racjonalnymi przesłankami tu faworytem numer jeden jest gospodarz. Wszak Brazylia to aż 5-krotny zwycięzca światowego championatu, to prawdziwa wylęgarnia genialnych graczy, kraj, gdzie piłka nożna jest niemal religią. Stąd stawiając u bukmacherów na “canarinhos” jednego dolara można zgarnąć po ewentualnym triumfie reprezentacji organizatorów XX World Cup aby tylko 3 zielone banknoty. Drugim najmniej – powiedzmy – pieniężnodajnym zespołem są Niemcy: w tym wypadku stawiając dolara zarobimy 5. Dalej mamy Argentynę (1 dolar – wypłata 6), a dopiero ma 4. pozycji w gronie faworytów widnieje Hiszpania, obrońca Pucharu Świata FIFA wywalczonego w 2010 roku w RPA oraz aktualny mistrz Europy (1-6,5). W ostatnim wypadku bukmacherzy chyba brali pod uwagę “zmęczenie materiału”, czyli brak młodych wielkich gwiazd w podstarzałej ekipie, która może nie sprostać trudom miesięcznej batalii. Kto wie jednak czy tzw. fachowcy mocno się w tym przypadku nie pomylą i zdecydowanie górą będą obstawiający na tę drużynę z Półwyspu Iberyjskiego lub drugą z tej samej części Starego Kontynentu – przy końcowym triumfie Portugalii wypłata aż $28 za jednego postawionego.

OTO PODZIAŁ NA GRUPY:

A: Brazylia, Chorwacja, Meksyk, Kamerun
B: Hiszpania, Holandia, Chile, Australia
C: Kolumbia, Grecja, Wybrzeże Kości Słoniowej, Japonia
D: Urugwaj, Kostaryka, Anglia, Włochy
E: Szwajcaria, Ekwador, Francja, Honduras
F: Argentyna, Bośnia i Hercegowina, Iran, Nigeria
G: Niemcy, Portugalia, Ghana, USA
H: Belgia, Algieria, Rosja, Korea Płd.

Szczególnie ekscytująco zapowiada się rywalizacja w grupie D, gdzie walczyć będzie trzech byłych mistrzów świata: Włochy, Urugwaj i Anglia. Już teraz ochrzczono ją grupą śmierci.

Amerykanie też nie trafili najlepiej, a mając za rywali tak klasowych przeciwników jak Niemcy i Portugalia (Ghana teoretycznie jako raczej li tylko tło, chociaż zespoły z Afryki nie raz i nie dwa sprawiały na MŚ sensacje stąd praktycznie niespodzianka niewykluczona) czeka podopiecznych Juergena Klinsmanna piekielnie trudne zadanie zmieszczenia się w pierwszej dwójce. Tu ciekawostka: mecz USA – Niemcy zakończy grupową rywalizację stąd raczej “zlituj się” nie będzie, a właśnie “Klinsi” podczas MŚ w 2006 był selekcjonerem ówczesnych gospodarzy, czyli Niemców. Obecny pierwszy szkoleniowiec mieszanki nacji i ras w biało-czarnych trykotach Joachim Loew był wtedy asystentem Klinsmanna. Tenże ciekawy personalny pojedynek można nazwać paradoksem totalnej globalizacji. Podobnym w naturze do przeszłej i pewnie przyszłej także rywalizacji bratobójczej. Mianowicie 4 lata temu – także w fazie grupowej – Niemcy zmierzyły się z Ghaną, a w barwach tych pierwszych, czyli w prawdziwym piłkarskim multikulti wystąpił Jerome Boateng, gdy za rywala miał rodzonego brata Kevina-Prince’a Boatenga, pomocnika reprezentacji Ghany. Nota bene obaj urodzili się w… Berlinie.

Oba przykłady stanowią w jakimś sensie syndrom XXI wieku. Wszędzie na świecie tylko nie w naszej kochanej ojczyźnie, kraju nad Wisłą. Na dzień dzisiejszy bowiem w kadrze ‘”biało-czerwonych” nie ma ani jednego naturalizowanego gracza. Ba, z różnych przyczyn (czasami niestety także pozasportowych) wypadli z reprezentacji wszyscy zawodnicy mający polskie korzenie; urodzeni w Polsce ale wychowani już poza jej granicami bądź pochodzący tylko z polskich rodzin już obcokrajowcy. Koszulkę z orłem na piersi przywdziewają tylko i wyłącznie “prawdziwi Polacy”. No i mamy co mamy: 78. miejsce w światowym rankingu i nieobecność na Mundialu. Przed nami (od końca) Togo, Bułgaria, Maroko, Sierra Leone, Haiti, Zambia, Zjednoczone Emiraty Arabskie i na 70. pozycji Jordania. Doprawdy doborowe towarzystwo! Tak źle nie było nigdy w historii reprezentacyjnej piłki nożnej. Gdzie szukać przyczyn dramatycznie złego stanu rzeczy? Raczej nie w kolejnych, ponoć beznadziejnie słabych selekcjonerach, piłkarzach, którym nie starcza umiejętności – a w nas samych. W zmianie mentalnościowej i wyeliminowaniu drzemiących w większości naszych rodaków nacjonalizmów. Tak, tak, niestety duża część Polaków obciążona jest skrywaną ksenofobią oraz już nieskrywanym brakiem tolerancji dla wszelakiej odmienności. Rasowej, narodowej, kulturowej, politycznej a nawet czysto fizycznej. Gruby naśmiewa się z chudego, takiż fizycznie szczupły otwarcie szydzi z tłuściocha, przedstawiciele Sekty Smoleńskiej najchętniej gołymi rękami udusiliby każdego kwestionującego scenariusz zamachu na prezydenta, PiSiory chciałyby – zresztą nawet to zapowiadają po dojściu do władzy (sic!) – pozamykania w więzieniach wszystkich Platformersów, wygolone ABS-y (osobnicy charakteryzujący się Absolutnym Brakiem Szyi) wyszukują po osiedlach polskich miast i miasteczek osobników o choćby lekko ciemniejszej karnacji, aby im spuścić wp…..l. Na samym końcu (chociaż może to jest jedno z głównych źródeł zła) utytułowany były kadrowicz nazywa obecnego reprezentanta Polski pochodzącego znad Sekwany “francuskim gównem” – a lud wszystko to w mig łapie. I – co najbardziej przerażające – bije brawo. Zjawiska społeczne ściśle korelują ze sportem, co jest tzw. oczywistą oczywistości, jakkolwiek w przypadku polskiej reprezentacyjnej piłki nożnej te współzależności są wyjątkowo dobitnie widoczne.

Tak więc w zaistniałej sytuacji pozostaje nam jedynie emocjonować się zmaganiami najlepszych na świecie w najpopularniejszej w Polsce dyscyplinie sportu, jaką jest piłka nożna. I zarobienia grosza obstawiając konkretne, niestety obce reprezentacje.

NOTOWANIA BUKMACHERÓW:

Brazylia 3/1
Niemcy 5/1
Argentyna 6/1
Hiszpania 6 i pół/1
Belgia 14/1
Holandia, Włochy 20/1
Anglia, Kolumbia 22/1
Francja, Urugwaj 25/1
Portugalia 28/1
Chile 40/1
Rosja 80/1
Meksyk, USA 100/1
Chorwacja, Ghana, Szwajcaria 125/1
Japonia, Wybrzeże Kości Słoniowej 150/1

Najbardziej w tymże rankingu zadziwia bardzo wysoka pozycja Belgii, którą ostatnimi laty omijały piłkarskie turnieje na najwyższym szczeblu (ME, MŚ). Może fachowcy widzą w superzdolnych młodych Belgach (czasami – a jakże – czarnoskórych) potencjalną siłę pretendującą do odegrania roli “czarnego konia” brazylijskiego turnieju. Z drugiej strony zadziwia mikroskopijna wręcz wiara w możliwości Amerykanów. W bukmacherskim rankingu nie uwzględniono w ogóle wielu ciekawych reprezentacji krajowych uczestniczących w World Cup 2014.

Osobiście nigdy nie bawiłem się w piłkarskie zakłady, niemniej czasami doradzałem zainteresowanym tą formą małego (chociaż przy włożeniu wielkich pieniędzy już niezbyt bezpiecznego) hazardu. Wbrew nieco ironicznemu wyżej zaprezentowanemu tonowi, nawet w naszym polonijnym środowisku są kibice – zazwyczaj to byli piłkarze – świetnie czujący temat i z powodzeniem mogący bawić się w obstawianie prywatnych typów. Jeśli już miałbym komukolwiek cokolwiek radzić – to stawiajcie na sensacje. Czyli połóżcie pieniądze na potencjalnych “kelnerów”, niemniej zespoły nieobliczalne o równie potencjalnie dużych możliwościach. Bo i policzcie sobie, ile możecie zarobić stawiając przykładowo na Stany Zjednoczone czy kompletnie nie ujętych w rankingu Nigerię i Kamerun? Może nie usadawiając ich na najwyższym stopniu podium zwycięzców ale w pierwszej czwórce. Wszak jeśli dojdzie do niespodzianki i któryś z waszych “czarnych koni” wygra gonitwę o półfinał to zgarniecie fortunę. I tego życzę wszystkim odważnym polonijnym miłośnikom piłki nożnej.

Leszek Pieśniakiewicz

meritum.us