Wypad trójki młodych Azjatów z Minnesoty do Chicago zakończył się śmiercią dwojga z nich.

Gdy Lauren Li, 21-letniej znakomitej studentce lokalnego uniwersytetu zamarzył się w przerwie semestralnej wypad do “Wietrznego Miasta”, ojciec z obawy o jazdę w zimowych warunkach wynajął jej pickupa Toyoty z napędem na cztery koła. Wychowana na przedmieściach Minneapolis Lauren jest  gwiazdą University of Minnesota, szalenie popularna wśród studentów w trybie mocno przyspieszonym poznawała z przyjaciółmi uroki Chicago. Nocny spacer po nabrzeżu rzeki Chicago zakończył się jednak tragedią. Przyczyną był alkohol powodując, że cała trójka wylądowała w wodzie. Łańcuch nieszczęść spowodował 26-letni Ken Hoang, który ześlizgnął się do rzeki próbując uratować swój… telefon komórkowy, jaki wypadł mu z ręki. Na pomoc ruszyła Li, za nią hulnął do wody Quoc-Viet Phan Hoang. Z całej trójki udało się uratować tylko tego ostatniego, nurkowie wyciągnęli z lodowatej wody Kena, ale nie udało się go ocalić. Wciąż trwają poszukiwania ciała Lauren Li, szanse na jej uratowanie są zerowe.

I tak robienie fotek  miasta w River Esplanade Park zakończyło się śmiercią dwojga młodych ludzi. Ile wart był ten telefon, który próbował tak desperacko ratować Ken Hoang? Czy we współczesnym świecie nie doszliśmy do ściany, jaką jest dominacja gadżetów nad rozsądkiem? Kiedy zaczyna się ten współczesny chocholi taniec z komórkami, czy nie wtedy gdy młody człowiek rozmawiając z nami tekstuje? Ileż jeszcze tragedii nas czeka na drogach, gdy nieodpowiedzialne jednostki dzwonią lub wysyłają do siebie wiadomości? A mówi to wam człowiek, który stracił już w życiu parę zabawek, bo właśnie wpadły do wody albo gdzieś się zawieruszyły. Było przykro, ale do głowy mi nawet nie przyszło by ryzykować nie tylko życie ale i czas na ratowanie elektronicznych urządzeń, które z taką łatwością można zastąpić.

Sławomir Sobczak

meritum.us