Choć nie można wykluczyć, iż zima jeszcze da się nam we znaki, to wygląda na to, że tegoroczny sezon mamy już za sobą. Temperatury powoli rosną i czekamy na wiosnę jak na zbawienie.
Kilka ostatnich miesięcy dało nam mocno w kość, to była trzecia najgorsza pod względem opadów śniegu i niskich temperatur zima w historii Chicago. Do tej pory wskutek wychłodzenia organizmu w powiecie Cook zmarło 26 osób. Jest to o wiele więcej niż statystycznie do tej pory się zdarzało, ale mniej niż można się było spodziewać obserwując zamarznięte i zasypane śniegiem miasto. Powiatowe biuro koronera podsumowując sezon zimowy podało, iż dotychczas – tzn. przez ostatnich 13 lat – średnia liczba ofiar mrozów wynosiła 18 ofiar. Gorzej już to u nas wyglądało, tragiczna zima przełomu lat 2006-2007 przyniosła 32 ofiary, sezon 2000-2001 spowodował śmierć z wyziębienia 34 osób, co jest dotąd smutnym rekordem XXI wieku.
Wg danych podanych przez Illinois Department of Public Health i National Oceanic and Atmospheric Administration, powiat Cook zanotował największą liczbę śmiertelnych przypadków spowodowanych warunkami atmosferycznymi w stanie Illinois. Z kolei ponad połowa takich przypadków miała miejsce w samym Chicago. Najtragiczniejszym okresem były dni od 5 do 7 stycznia, gdy temperatury spadły do minus 16° Fahrenheita, zmarły wówczas na skutek hipotermii cztery osoby. Tragicznych przypadków wyziębienia było relatywnie mało na skutek ciężkiej pracy urzędu miejskiego i opieki społecznej. Prowadzone intensywne akcje wyszukiwania osób bezdomnych i czynne non-stop centra opieki nad zagrożonymi przyniosły efekt w postaci setek uratowanych przed żywiołem, a nieprzystosowanych społecznie mieszkańców naszej aglomeracji. Nastąpiła też mobilizacja społeczeństwa, typowa dla okresów zagrożenia żywiołem. Doszło do paradoksu, gdy na wydziały szpitalnych ostrych dyżurów w okresie największych ataków zimy zgłaszało się mniej osób niż przeciętnie. Z kolejnym atakiem zimy wzrastała też świadomość grupy najbardziej zagrożonej czyli osób starszych, samotnych czy też bezdomnych. Po raz pierwszy zdecydowano się na użycie specjalnego autobusu, w którym można było się ogrzać i znaleźć fachową pomoc medyczną. Dzięki ciężkiej pracy wielu osób uniknięto tragedii jaką mogła spowodować przerażająca w swojej surowości zima.
Miejmy nadzieję, że pojęcia, z którymi musieliśmy się zapoznać, czyli Chiberia i Polar Vortex przeszły do historii i szybko nie wrócą. Bo z faktu, że pada z nieba i pada oraz iż z powodu mrozu zamknięto dwukrotnie szkoły cieszyły się tylko dzieci. Niech teraz przyjdzie pora na sprzedawców strojów kąpielowych i lodów!
Sławomir Sobczak
foto: Leszek Pieśniakiewicz
meritum.us