Początek finału Konferencji Zachodniej decydującej batalii NHL sezonu 2013/2014 zwycięski dla naszych “Jastrzębi”. Pokonanie “Królów” z Los Angeles w United Center 3:1 oznacza prowadzenie w serii 1-0. Byle tak dalej…

To był 7. mecz we własnej hali w obecnej edycji playoffs National Hockey League i 7. wygrana Blackhawks. Podtrzymanie tejże serii do zakończenia rywalizacji z Kings oznaczałoby – bez względu na rezultaty spotkań w Staples Center w “Mieście Aniołów” – awans do ścisłego finału. Tak czy inaczej pierwszy krok został zrobiony, a sam styl, w jakim dzisiaj chicagowianie odnieśli cenną wygraną może nastrajać ich licznych kibiców optymistycznie.

Emocji w niedzielne popołudnie nie brakowało, niby lekką przewagę posiadali goście, jednak to gracze w trykotach z głową Indianina punktowali, prezentując bardziej wyrafinowany, mądrzejszy hokej. U podstaw zwycięstwa jednak znów leżała nienaganna postawa ostatniej ostoi Hawks, czyli Corey’a Crawforda. Nasz bramkarz i dzisiaj popisał się kilkoma kapitalnymi interwencjami. Wprawdzie jego vis-a-vis Jonathan Quick jakichś kardynalnych błędów nie popełniał, niemniej odnosi się wrażenie, iż “Szybki” nie jest już aż tak szybki, jak był dwa lata temu, kiedy Kings sięgali po Puchar Stanley’a. I to robi różnicę, niby niewielką, ostatecznie jednak może okazać się ona decydująca.

No, chyba że popsują coś… sędziowie. Wiadomo wszak powszechnie, iż Los Angeles prowadzone przez Darryla Suttera (kiedyś gracz, a później także pierwszy szkoleniowiec Blackhawks) to zespół preferujący bardzo twardy styl gry. Jest jednak pewna różnica między bezpardonową walką fizyczną a zagraniami przekraczającymi przepisy. Panowie arbitrzy jednakowoż jakoś dziwnie podczas dzisiejszej potyczki jednostronnie przymykali oko na zagrania faul. Mianowicie w co najmniej kilku przypadkach nie raczyli zauważyć ewidentnie nieczystych interwencji członków ekipy Kings. Ponadto na samym początku 2. tercji na tablicy świetlnej pojawił się rezultat 2:0 (bramkę na 1:0 zdobył Brandon Saad w 14.46 min. meczu), niemniej sędziowie anulowali praktycznie samobójczego gola (krążek łyżwą skierował do siatki własnej bramki Slava Voynov). A chwilę później padło wyrównanie (Tyler Toffoli). Na szczęście niecałe 7 minut później przebieg potyczki pod nasz zespół ponownie ustawiło piękne trafienie z okolic niebieskiej linii (Duncan Keith) i prowadzenie 2:1 dało “Jastrzębiom” pewność w poczynaniach na całej długości i szerokości tafli. Odtąd widzieliśmy spokojną, solidną grę obronną Hawks z szybkimi kontratakami. I po jednej z takich akcji chicagowianie zdobyli 3. gola w meczu (Jonathan Toews). Z Crawfordem w bramce oraz przy pełnej koncentracji bloku defensywnego strata dwóch goli okazała się nie do odrobienia.

Cenne zwycięstwo podopiecznych Joela Quenneville stało się faktem. 1-0 w serii finału konferencji, czyli pierwszy krok w decydującej batalii na zachodzie został zrobiony. Na drodze, która ostatecznie ma prowadzić do obrony Stanley Cup.

KONFERENCJA ZACHODNIA:

CHICAGO BLACKHAWKS – LOS ANGELES KINGS 3:1 (1:0, 1:1, 1:0)

1:0 Saad (3. gol w playoffs, podczas gry w przewadze) asysty: Leddy i Hossa 14.46 min.
1:1 Toffoli (4.) asysty: Pearson i Carter 24.35 min.
2:1 Keith (3.) asysty: Saad i Kruger 31.54 min.
3:1 Toews (6.) asysty: Oduya i Hossa 56.10 min.

Strzały na bramkę: 26-20 na korzyść Kings

seria: 1-0

Kolejny  mecz w środę, 21 maja, także w United Center, początek 7 PM (transmisje telewizyjne na kanałach: RDS, TSN, NBCSN)

KONFERENCJA WSCHODNIA:

MONTREAL CANADIENS – NEW YORK RANGERS 2:7

seria: 0-1

Leszek Pieśniakiewicz

meritum.us