Reinkarnacja? Deja vu? Nic z tych rzeczy, drodzy Państwo. Po prostu obecny prezes PZPN ma swojego imiennika, który wystąpił dzisiaj w potyczce Francji z Hondurasem na Mundialu. Boniek Garcia jest bowiem reprezentantem tego drugiego kraju.

Niestety tylko imię/nazwisko – wszak w tym przypadku nie za bardzo wiadomo co jest ważniejsze, jako że na koszulce miał wypisane nam kojarzące się z wielkimi sukcesami polskiej piłki nożnej nazwisko Boniek, a w protokole meczowym przy pozycji nazwisko widnieje: Garcia – łączy obu panów. Sportowo “nowy” Boniek nie dorasta bowiem nawet do pięt protoplaście. Nie ta klasa, po prostu inny rozmiar kapelusza. Zbigniew Boniek osiągnął w futbolu szczyty (3. miejsce MŚ w 1982 roku w Hiszpanii z reprezentacją Polski, klubowy Puchar Europy z Juventusem Turyn), Boniek Garcia raczej nigdy nie zaliczy choćby części tychże spektakularnych sukcesów. A mimo to jakoś miło, że podczas XX Mistrzostw Świata w Brazylii mamy niespodziewanie taki mały polski akcent. Nie mamy tam polskich piłkarzy, mamy za to sentymentalny powrót do przeszłości. Autorem tego precedensu byli rodzice obecnego reprezentanta Hondurasu, którzy oczarowani kiedyś 3. piłkarzem świata, za jakiego uznano onegdaj naszego ambasadora ówczesnej wielkości polskiej piłki nożnej – dali imię akurat wtedy urodzonemu swojemu synowi nazwiskiem ich idola, czyli Bońka. A po latach ten chłopak dostąpił zaszczytu zaprezentowania się na piłkarskich mistrzostwach globu.

Po prawdzie jednak bez powodzenia, jak zresztą cała reprezentacja Hondurasu, która gładko uległa dzisiaj Francji 0:3, demonstrując przy okazji brudny futbol. Odnosiło się wrażenie, że dewizą zespołu z Ameryki Środkowej było od pierwszej minuty spotkania: czy wygramy, czy przegramy, ale przynajmniej im się nie damy trochę ich kalecząc. Ostra, a momentami brutalna gra nie zapobiegła jednak w bezceremonialnym rozprawieniu się przez “Trójkolorowych” z nieco dzikim latynoskim rywalem. Głównie za sprawą skuteczności lidera zespołu prowadzonego przez Didiera Deshampsa, na co dzień snajpera Realu Madryt Karima Benzemy. Tenże – według niżej podpisanego najlepszy aktualnie snajper na świecie – uwolniony spod presji Cristiano Ronaldo w klubowych bojach może pokazać swoją wielką strzelecką moc właśnie na MŚ w Brazylii. Dzisiaj zdobył 2 gole i pewnie na tym nie zakończy. Ekipa Tricolores to wielka niewiadoma piłkarskiego świata, z drugiej strony wszyscy mówią o jej wielkim potencjale. Jeśli teraz odpali to Francuzi mogą powalczyć nawet do samego końca…

Potyczka Francji z Hondurasem jak i konfrontacja Szwajcarii z Ekwadorem (wygrana przez Helwetów 2:1 po zwycięskiej bramce strzelonej w dodatkowym czasie gry) były li tylko przystawkami do głównego dania, jakim stało się ostatnie spotkanie niedzieli. Mecz Argentyny z Bośnią/Hercegowiną może aż tak wielką ucztą nie był, niemniej na pewno zasługuje na miano dobrej kolacji. Której przepysznym deserem był gol zdobyty przez Leo Messiego. Fantastyczne minięcie rywali na szesnastce i precyzyjny strzał, po którym odbita od słupka piłka ugrzęzła w siatce bramki B/H. Estetyczna pychota!

Messiego porównuje się z wielkimi jego poprzednikami, co jest zalążkiem nieco akademickich dywagacji, kto tak po prawdzie jest najlepszym piłkarzem wszech czasów. Żyjący wciąż samą przeszłością (która w pamięci zawsze jest jakoś piękniejsza niż ta miniona faktycznie, bo uporczywie podkoloryzowana) upierają się maniakalnie, że na miano indywidualności numer 1. w historii piłki nożnej zasługuje Edson Arantes do Nascimento, czyli słynny Pele, bądź wielki Maradona. Akurat miałem możność oglądać poczynania na murawie (chociaż tego pierwszego w znacznie skromniejszym wymiarze) obu wielkich piłkarskich geniuszy. I – przynajmniej w mojej skromnej ocenie – Messi przewyższa zarówno Pelego jak i Maradonę. Wszak ci ostatni byli przede wszystkich fantastycznymi egzekutorami, a Messi poza skutecznością potrafi kreować grę, robić za mózg zespołu. A i technikę ma wprost bajeczną.

Lionel Messi to równocześnie genialny snajper, fantastyczny rozgrywający, a gdy trzeba nawet defensywny pomocnik. Tych wszystkich cech wespół nie demonstrował przed nim nikt. I dlatego – sądzę – jest królem futbolu wszech czasów. Kimś takim, jakim był Michael Jordan dla koszykówki. Messi ponad wszystko, albo ponad wszystkich, co ostatecznie może oznaczać: Albicelestes ponad wszystkich! Argentyna mistrzem globu? Droga do zdobycia Pucharu Świata jeszcze daleka, niemniej jest to prawdopodobne.

Leszek Pieśniakiewicz

Grupa E

* Szwajcaria – Ekwador 2:1 (0:1)
0:1 Enner Valencia 22
1:1 Admir Mehmedi 48-głową
2:1 Haris Seferovic 90+3

Szwajcaria: Diego Benaglio – Johan Djourou, Stephan Lichtsteiner, Steve von Bergen, Ricardo Rodriguez, Valon Behrami, Gokhan Inler, Valentin Stocker (46 Admir Mehmedi), Xherdan Shaqiri, Granit Xhaka, Josip Drmić (76 Haris Seferović).

Ekwador: Alexander Dominguez – Jorge Guagua, Walter Ayovi, Juan Carlos Paredes, Frickson Erazo, Antonio Valencia, Christian Noboa, Carlos Gruezo, Felipe Caicedo (70 Michael Arroyo), Jefferson Montero (76 Joao Rojas), Enner Valencia.
Sędziował: Rawszan Irmatow (Uzbekistan).

Widzów: 68.351.

* Francja – Honduras 3:0 (1:0)
1:0 Karim Benzema (karny) 45
2:0 Noel Valladares (samobójcza) 48
3:0 Karim Benzema 72

Francja: Hugo Lloris – Mathieu Debuchy, Raphael Varane, Mamadou Sakho – Patrice Evra, Yohan Cabaye, Paul Pogba (57 Moussa Sissoko), Mathieu Valbuena, Blaise Matuidi, Antoine Griezmann – Karim Benzema.

Honduras: Noel Valladeres – Brayan Beckeles, Victor Bernardez (46 Osman Chavez), Maynor Figueroa, Emilio Izaguirre – Andy Najar (58 Jorge Claros), Luis Garrido, Wilson Palacios, Roger Espinoza – Carlo Costly, Jerry Bengtson (46 Oscar Boniek Garcia).

Żółte kartki: Patrice Evra, Paul Pogba, Yohan Cabaye – Wilson Palacios, Boniek Garcia, Luis Garrido.

Czerwona kartka za drugą żółtą: Wilson Palacios (43-faul).

Sędzia: Sandro Ricci (Brazylia).

Widzów: 43.012

1. Francja         1     3     3:0     
2. Szwajcaria     1     3    2:1     
3. Ekwador     1     0     1:2     
4. Honduras     1     0     0:3

GRUPA F

Argentyna – Bośnia i Hercegowina 2:1 (1:0)
1:0 Sead Kolasinac (3 – samobójcza)
2:0 Lionel Messi (65)
2:1 Vedad Ibisević (85).

Argentyna: Sergio Romero – Pablo Zabaleta, Ezequiel Garay, Hugo Campagnaro (46 Fernando Gago), Federico Fernandez, Marcos Rojo, Javier Mascherano, Maxi Rodriguez (46 Gonzalo Higuain), Angel di Maria, Lionel Messi, Sergio Aguero (87 Lucas Biglia).

Bośnia i Hercegowina: Asmir Begović – Emir Spahić, Mensur Mujdza (69 Vedad Ibisević), Ermin Bicakcić, Muhamed Besić, Sead Kolasinac, Zvjezdan Misimović (74 Haris Medunjanin), Miralem Pjanić, Senad Lulić, Izet Hajrović (71 Edin Visca), Edin Dzeko.
Żółte kartki: Marcos Rojo – Emir Spahić.

Sędziował: Joel Antonio Aguilar Chicas (Salwador)

Widzów: 74.738.

LP

meritum.us