We wtorek wydarzenia czysto sportowe na arenach mistrzostw globu przyćmione zostały przez szokujący incydent, jakiego autorem był urugwajski gwiazdor Luis Suarez. Mianowicie dopuścił się… ugryzienia rywala.
Arrivederci Italia! Włosi jako kolejna europejska potęga futbolowa – po Hiszpanach i Anglikach – pakują manatki i wracają do domu. Nie wykazali się nazbyt wielką męskością, bo ponoć mężczyzn ocenia się nie po tym jak zaczynają, ale jak kończą… A podopieczni Cesare Prandelliego zaczęli przygodę z brazylijskim mundialem szalenie efektownie, jako że od zwycięstwa nad Anglią (2:1) w pięknym stylu. Potem jednak było coraz gorzej. Porażki z Kostaryką (0:1), dzisiaj z Urugwajem (także 0:1), tyle że ta ostatnia odniesiona już w beznadziejnie wstydliwych okolicznościach. Non-stop zwalnianie gry, wymuszane przerwy na “dochodzenie do siebie” po byle starciu, gra na czas od pierwszego gwizdka arbitra. Azzurrim do awansu potrzebny był remis a Urusi musieli wygrać, tylko że taki włoski antyfutbol splendoru nie przynosi, a widzów wręcz irytuje. Zresztą nie przyniósł końcowego pozytywnego efektu. Męczarnie na Arena das Dunas w Natal trwały do 81. minuty, wszak wtedy Diego Godin w końcu – po kilku wcześniejszych próbach Urugwajczyków – pokonał Gianluigi Buffona. Dla 45 tysięcy zgromadzonych na trybunach widzów mecz praktycznie dopiero wtedy się rozpoczął. Do frontalnego ataku rzucili się Włosi, mimo że grali w dziesiątkę (od 60. min.; czerwona kartka dla Claudio Marchisio) to osiągnęli w ostatnich kilku minutach sporą przewagę. Za późno jednak, zdecydowanie za późno. Srogo zemściło się na nich kunktatorstwo, minimalizm i źle pojęte boiskowe cwaniactwo.
Klęska Squadra Azzurra byłaby sensacją dnia, gdyby nie doszło właśnie w tymże pojedynku do skandalicznego zdarzenia. Przebijającego oddźwiękiem końcowy rezultat samego meczu. Mianowicie w 79. min. największy urugwajski as Luis Suarez wcielił się w postać na poły literacką, na poły legendarną: słynnego arystokraty z Transylwanii – Drakulę. Ni mniej, ni więcej tylko 27-letni internacjonał, pochodzący z Salto na samej granicy Urugwaju z Argentyną, ugryzł w ramię Girgio Chielliniego. Fakt, że ten ostatni był największym aktorem (dosłownie) meczu, absolutnie przodując w kilkuminutowych spektaklach pt. umieranie i zmartwychwstanie. Po starciach z rywalami trzy razy wił się po murawie w konwulsjach by po chwili cudownie wracać do pełnej dyspozycji. No i Chellini ustawicznie prowokował Urusów, m.in. Suareza. W najmniejszym jednak stopniu nie tłumaczy to szokującego występku lidera zespołu prowadzonego przez Oscara Tabareza. W dodatku, że u Suareza nie pierwszy raz odezwał się instynkt wampira. Mianowicie podobne kąsanie rywali – wcześniej w szyję i rękę – zdarzało mu się już dwukrotnie. Najpierw gdy występował jeszcze w Ajaksie Amsterdam (2010, ofiarą Otman Bakkal z PSV Eindhoven), rok temu z kolei podczas potyczki jego aktualnego klubu Liverpoolu FC (ugryzł Branislava Ivanovicia z Chelsea).
W latach 70. ubiegłego wieku – gdy sam jeszcze trochę grałem wyczynowo w piłkę – modne było powiedzenie, że bramkarz i lewoskrzydłowy to postaci w każdej drużynie mające nie do końca w porządku pod kopułą. To miało być zresztą właśnie ich atutem, jako nieobliczalnych szaleńców. Bo tacy też są potrzebni zespołowi, szczególnie w krytycznych momentach meczu. Dawno powyższa sekwencja przestała być aktualna, ale od czasu do czasu – niezależnie już od zajmowanej pozycji – objawiają się nawet na największych stadionach świata ekscentrycy, na boisku geniusze, ale pozwalający sobie na odruchy charakterystyczne dla najzwyczajniejszych czubów. Po prostu są autorami wyczynów niczym pensjonariusze zamkniętych placówek z pokojami bez klamek. I niestety do tego grona – chcemy czy nie chcemy – musimy zaliczyć Luisa “Grizli” Suareza. Dla którego niemal na 100 procent Brasil 2014 już się zakończył, mimo że prowadzący rzeczony mecz meksykański sędzia Marco Rodriguez nie zauważył incydentu puszczając grę. Pytanie tylko, na jak długo zostanie ten fantastyczny supersnajper zawieszony? A może nawet FIFA zaordynuje mu przymusowe wizyty u psychiatry?
O drugim meczu grupy D można powiedzieć, że się odbył. I tyle. Potyczka pomiędzy Kostaryką a Anglią na stadionie Mineirao w Belo Horizonte zakończyła się remisem (0:0). Rewelacja mundialu za jaką uchodzą Los Ticos wcześniej już awansowała do 1/8 finału, dzisiaj zapewniła sobie definitywnie 1. miejsce w stawce czterech zespołów, a tabelę zamknęli właśnie The Three Lions. 1 punkt na koncie oznacza żałosne pożegnanie Dumnych Synów Albionu z Brazylią.
W grupie C przed wtorkowymi meczami wiedzieliśmy jedno: Kolumbia ma kwalifikację w kieszeni. Pozostałe trzy drużyny przystępowały do ostatnich spotkań 1. fazy mistrzostw z szansami na awans. Los Cafeteros nie zawiedli 40.340 kibiców na Arena Pantanal w Cuiabá urządzając festiwal strzelecki. Kolumbia rozgromiła Japonię 4:1, szybciutko pozbawiając choćby najmniejszych złudzeń kibiców Kraju Kwitnącej Wiśni. Ostatnia decyzja zapadła więc we Fortalezie na stadionie Castelao. 67.037 widzów mogło emocjonować się zażartą walką Grecji z Wybrzeżem Kości Słoniowej, ale z poziomu spotkania to raczej nikt nie był zadowolony. WKS potrzebowało do awansu remisu, Grecy musieli koniecznie wygrać. I wygrali, chociaż po prawdzie zwycięstwo zapewnił im jeden zawodnik. Stary wyga Georgios Samaras w doliczonym czasie gry “wyciął numer”, na który dał się nabrać arbiter Carlos Vera z Ekwadoru. W czasach świetności jeszcze dawnej krakowskiej Wisły, w latach 70. ub. wieku, coś takiego było “klasyką” ówczesnego najlepszego snajpera Białej Gwiazdy Kazimierza Kmiecika. Kilkadziesiąt razy widziałem, jak nasz lokalny król pola karnego potyka się o nogi rywala, a gdy to nie pomagało to i nawet o własne, a naiwny boiskowy rozjemca wskazuje ma “wapno”. Dzisiaj identyczny teatr odstawił Samaras. Jako że za winnego upadku w artystycznym stylu greckiego napastnika pan z gwizdkiem uznał obrońcę WKS Giovanniego Sio – wskazał na “jedenastkę”. A rzut karny pewnie wyegzekwował sam rzekomo poszkodowany. Hellada gra dalej po zwycięstwie 2:1. Brudnym zwycięstwie, niestety…
Leszek Pieśniakiewicz
GRUPA C
* Grecja – Wybrzeże Kości Słoniowej 2:1 (1:0)
1:0 Samaris 42
1:1 Bony 74
2:1 Samaras 90+3 (karny)
Grecja: Orestis Karnezis (24 Panagiotis Glykos) – Jose Holebas, Vasilis Torosidis, Sokratis Papastathopoulos, Konstantinos Manolas, Lazaros Christodoulopoulos, Panagiotis Kone (12 Andres Samaris), Giannis Maniatis, Georgios Karagounis (78 Theofanis Gekas), Georgios Samaras, Dimitrios Salpingidis.
WKS: Boubacar Barry – Arthur Boka, Sol Bamba, Serge Aurier, Kolo Toure, Yaya Toure, Cheick Tiote (61 Wilfried Bony), Serey Die, Gervinho (83 Giovanni Sio), Salomon Kalou, Didier Drogba (79 Ismael Diomande).
Żółte kartki: Drogba, Kalou, Die (WKS).
Sędziował: Carlos Vera (Ekwador).
* Japonia – Kolumbia 1:4 (1:1)
0:1 Cuadrado 17 (karny)
1:1 Okazaki 45+1
1:2 Martinez 55
1:3 Martinez 82
1:4 Rodriguez 89
Japonia: Eiji Kawashima, Atsuto Uchida, Maya Yoshida, Yusuyuki Konno, Yuto Nagatomo, Shinji Okazaki (69 Yoichiro Kakitani), Toshihiro Aoyama (62 Hotaru Yamaguchi), Keisuke Honda, Makoto Hasebe, Shinji Kagawa (86 Hiroshi Kiyotake), Yoshito Okubo.
Kolumbia: David Ospina (85 Faryd Mondragon), Santiago Arias, Carlos Valdes, Eder Alvarez Balanta, Pablo Armero, Juan Cuadrado (46 Carlos Carbonero), Alexander Mejia, Fredy Guarin, Juan Fernando Quintero (46 James Rodriguez), Adrian Ramos, Jackson Martinez.
Żółte kartki: Konno – Guarin.
Sędziował: Pedro Proenca (Portugalia).
1. Kolumbia 3 9 9:2
2. Grecja 3 4 2:4
3. WKS 3 3 4:5
4. Japonia 3 1 2:6
GRUPA D:
* Włochy – Urugwaj 0:1 (0:0)
0:1 Godin 81
Włochy: Gianluigi Buffon – Andrea Barzagli, Leonardo Bonucci, Giorgio Chiellini, Matteo Darmian, Mattia De Sciglio, Andrea Pirlo, Claudio Marchisio, Marco Verratti (75 Thiago Motta), Mario Balotelli (46 Marco Parolo), Ciro Immobile (71 Antonio Cassano).
Urugwaj: Fernando Muslera – Martin Caceres, Diego Godin, Alvaro Pereira (63 Christian Stuani), Jose Maria Gimenez, Cristian Rodriguez (78 Gaston Ramirez), Alvaro Gonzalez, Egidio Arevalo, Nicolas Lodeiro (46 Maxi Pereira), Luis Suarez, Edinson Cavani.
Żółte kartki: Balotelli, De Sciglio (Włochy).
Czerwona kartka: Marchisio (60, Włochy)
Sędziował: Marco Rodriguez (Meksyk).
* Kostaryka – Anglia 0:0
Kostaryka: Keylos Navas – Cristian Gamboa, Oscar Duarte, Giancarlo Gonzalez, Roy Miller, Junior Diaz, Bryan Ruiz, Celso Borges (79 Michael Barrantes), Yeltsin Tejeda, Randall Brenes (59 Christian Bolanos), Joel Campbell (65 Marcos Urena).
Anglia: Ben Foster – Phil Jones, Gary Cahill, Chris Smalling, Luke Shaw, Frank Lampard, Jack Wilshere (73 Steven Gerrard), James Milner (76 Wayne Rooney), Ross Barkley, Adam Lallana (61 Raheem Sterling), Daniel Sturridge.
Zółtę kartki: Gonzalez – Barkley, Shaw, Lallana.
Sędziował: Djamel Haimoudi (Algieria).
1. Kostaryka 3 7 4:1
2. Urugwaj 3 6 4:4
3. Włochy 3 3 2:3
4. Anglia 3 1 2:4
LP
meritum.us