Świąteczny długi weekend okazał się wyjątkowo tragiczny w “Wietrznym Mieście”. Od obchodów Dnia Niepodległości – 4 lipca do poniedziałku rano – 7 lipca w strzelaninach zginęło 14 osób a 82 zostały ranne.
To bilans wręcz dramatyczny, świadczący, iż poziom bezpieczeństwa w Chicago wcale się nie poprawia, a wręcz odwrotnie. Fakt, że zdecydowana większość ofiar to Afroamerykanie i Latynosi, a do strzelanin dochodziło w południowo-wschodnich dzielnicach miasta, zamieszkałych niemal wyłącznie przez te mniejszości etniczne nie jest wielkim pocieszeniem. Wzrost przestępczości w naszym mieście ma miejsce, a w kryminogennych częściach Chicago miały w ten długi weekend sceny niczym z filmów grozy. Regularne strzelaniny z próbami pacyfikacji przez oddziały SWAT, wymiana ognia policjantów z członkami gangów – to obrazki z minionych trzech dni.
Jak stwierdził rzecznik Departamentu Policji Chicago Hector Alfaro, liczba zabitych i rannych może jeszcze wzrosnąć, jako że ilość incydentów przerosła najbardziej ponure prognozy.
Z kolei szef chicagowskiej policji Garry McCarthy za dramatyczne statystyki obwinia rozprzestrzenianie się broni palnej wśród patologicznej części społeczeństwa.
Niestety, ale “Wietrzne Miasto” umacnia się na pozycji lidera w niechlubnej klasyfikacji najbardziej niebezpiecznych miast w Stanach Zjednoczonych. Przypomnijmy, że w 2013 roku zostało zamordowanych w aglomeracji chicagowskiej 415 osób. Wszystko wskazuje, że w tym roku ten rekord zostanie pobity.
LP
foto: Leszek Pieśniakiewicz
meritum.us