Waszyngton nie może dopuścić 
do odrodzenia sojuszu Berlina z Moskwą – przekonuje czołowy amerykański analityk George Friedman.

Rz: Jędrzej Bielecki: Barack Obama nie zapobiegł zajęciu Krymu przez Rosję. To symboliczny koniec rozpoczętej ćwierć wieku temu epoki jednostronnej dominacji Ameryki na świecie?

George Friedman: Świat się nie zmienił, zmienił się region. Rosja nawet w części nie jest tak silna, jak silny był Związek Radziecki. To nie jest więc powrót do zimnej wojny. Odwrotnie: Rosja poniosła ogromną porażkę na Ukrainie. Upadł prorosyjski rząd, Putin z trudem zachował Krym i parę miast na wschodzie kraju. Rosja stara się więc teraz desperacko odbić tę stratę, ale w przeciwieństwie do Ameryki opcji ma niewiele. Weźmy gospodarkę. Rosja jest zależna od cen ropy, których nie kontroluje. A te spadną, bo ropy jest pod dostatkiem. Z kolei z punktu widzenia strategicznego Rosja potrzebuje szerokiego przedpola, aby  się bronić. Tymczasem kraje bałtyckie są już w NATO i jeśli Kreml straci Ukrainę, Zachód znajdzie się 500 mil od Moskwy. Putin próbował choć trochę naprawić katastrofę, jaką dla niego był rozpad Związku Radzieckiego. Wykorzystał zaangażowanie USA w wojnę z dżihadystami. Ale to się już kończy. Inaczej niż było, po wojnie w Gruzji prezydent USA przyjeżdża do Polski, przyleciały F-16. To nie jest miła perspektywa dla Putina.

Ameryka złamała jednak złożoną w 1994 r. obietnicę ochrony suwerenności Ukrainy. Jak tu mówić o sile Stanów Zjednoczonych?

Czas jest po naszej stronie. Ameryka staje się eksporterem gazu i ropy, jest u progu porozumienia z Iranem, dostępna staje się też iracka ropa. Rosja straci więc jedyne narzędzie wpływów na Europę, jakim jest energia. Rosjanie okazali się także za słabi, aby zaatakować Ukrainę: nie mają wystarczającego potencjału, aby opanować tak duży kraj.

Wojskowe zaangażowanie Ameryki w Europie Środkowej było do tej pory tylko symboliczne. Dlaczego?

Zanim Ameryka podejmie w tej sprawie decyzję, musi wziąć kilka rzeczy pod uwagę. Największym problemem jest Berlin. Jak mamy się angażować w obronę Polski, jeśli Niemcy są wobec tego obojętne, a może wręcz wrogie? Musimy też być pewni, że nasi sojusznicy poważnie traktują swoje zobowiązania. Polska wydaje niemal 2 proc. PKB na obronę, a to zdecydowanie za mało, jak na obecną sytuację geostrategiczną regionu. Ameryka angażowała się trzykrotnie w ratowanie Europy, ale robiła to dopiero, gdy była pewna swoich sojuszników w ostatnim możliwym momencie i szła na całego.

Gwarancje NATO nie będą więc uruchomione automatycznie?

Sojuszu wojskowego nie można budować bez wojska. Tymczasem poza Francją i Wielką Brytanią tylko Ameryka dysponuje poważnym potencjałem wojskowym w sojuszu atlantyckim. Dlatego w Waszyngtonie coraz więcej ludzi zastanawia się, czy Ameryka powinna nadal działać w Europie poprzez NATO czy też jest to pusta, nieskuteczna struktura i należałoby zbudować nową sieć sojuszników.

Jak taki układ miałby wyglądać?

Możliwe jest zawarcie serii dwustronnych porozumień, wśród których kluczowe będą te z Polską, Rumunią i Turcją, takie nowe Międrzymorze Piłsudskiego. Logika jest następująca: jeśli nie możemy liczyć na Niemcy, jeśli nie wiemy, co zrobi Francja, to przynajmniej mamy przekonanie, że Polska, Rumunia i Turcja muszą się bronić. Oczywiście należałoby wynegocjować szczegóły takiego układu: z Rumunami trwają rozmowy o stacjonowaniu amerykańskich okrętów na Morzu Czarnym, co byłoby wyzwaniem dla Sewastopola, z Polską o bazach lotniczych.

Na ile Ameryka jest gotowa zaangażować się w odbudowę Ukrainy?

Dla nas nie jest to kraj kluczowy, dla Rosji to sprawa życia i śmierci.

Jak to? Przecież od tego zależy storpedowanie planów Putina odbudowy rosyjskiego imperium, konkurenta Ameryki.

Rosja nie jest już konkurentem Ameryki, to regionalna potęga, problem dla Polski, nie dla Stanów Zjednoczonych. Doświadczenia Wehrmachtu uczą nas także, że Ukraina nie jest miejscem, gdzie należy stawić czoło Rosji. O wiele poważniejszym problemem byłby sojusz Rosji i Niemiec. Niemiecka technologia i kapitał połączony z rosyjskimi surowcami: to byłoby wyzwanie dla Stanów Zjednoczonych! Temu Ameryka jest gotowa przeciwdziałać.

(…)

Jędrzej Bielecki

Rzeczpospolita

aby przeczytać całość kliknij tutaj