Nocny piątkowy wybuch rakiety Falcon 9R wstrząsnął nie tylko powietrzem nad Teksasem, ale i inżynierami z korporacji SpaceX przygotowujących się do lotów w kosmos. Rakieta wybuchła zaraz po starcie bowiem anomalie pojawiły się gdy Falcon wzbijał się w powietrze, w związku z czym kontrola lotu zakończyła misję natychmiast by uniknąć kłopotów.
Tak się stało, nikt nie ucierpiał, a urządzenie cały czas było w strefie dla niego przeznaczonej. Elon Musk, właściciel SpaceX, bagatelizuje problem, ale nie o katastrofę projektu badawczo-rozwojowego chodzi a o porażkę wizerunkową. Choć John Taylor, rzecznik korporacji Muska dowodzi w oświadczeniu wydanym po katastrofie, że przy przesuwaniu granic możliwości kosmicznego pojazdu dalej niż poprzednie badania czasami dochodzi do niespodziewanych komplikacji to niesmak i niepokój pozostał. Cel jakim jest 100-krotne zmniejszenie kosztów lotów osobowych w kosmos oddalił się i na pewno wpłynie też negatywnie na sprzedaż elektrycznych samochodów, które produkuje inna firma Muska Tesla Motors. Miliarder pochodzący z Afryki Południowej założył SpaceX 12 lat temu, twierdzi, że badania kosmosu to jedyna droga do przetrwania ludzkiej świadomości. Według Muska kolonizacja innych planet to zabezpieczenie przed zagrożeniami dla przetrwania gatunku.
Od wczoraj jesteśmy niestety o krok w tył od ambitnych zamierzeń twórcy PayPala i SolarCity, na szczęście wybuch nad kosmodromem w Brownsville na pewno marzeń i działań wizjonera nie powstrzyma.
Sławomir Sobczak
meritum.us
foto: en.wikipedia.org