Ogromne, wciąż trwające zamieszanie w ruchu powietrznym nad Chicago i Milwaukee spowodował pracownik centrum kontroli lotów.

36-letni Brian Howard, mieszkaniec Naperville, pracował w Aurorze w kompleksie, gdzie naprowadzane są samoloty na chicagowskie lotniska osiem lat, na decyzję o przeniesieniu na Hawaje zareagował w idiotyczny sposób podpalając podziemia  budynku. Howard następnie próbował popełnić samobójstwo podrzynając sobie gardło, ale przeżył i przebywa w szpitalu.

Liczbę odwołanych lotów liczy się od piątku już w tysiącach, tylko dziś rano nie odleciało z lotnisk Midway i O’Hare 530 samolotów, a średnie opóźnienie lotów, które udało się przeprowadzić wynosi 40 minut.

Zamachowcowi postawiono już zarzut próby zniszczenia maszyny latającej bądź samolotowego oprzyrządowania, przed jego szpitalną izolatką całodobowy dyżur pełnią agenci Bureau of Alcohol, Tobacco, Firearms and Explosives.

Największe w Stanach Zjednoczonych centrum zarządzania lotami w Aurorze, które kontroluje loty nie tylko w stanie Illinois, ale również w Indianie, Iowa i Wisconsin po pożarze wspierają cztery regionalne ośrodki połączone dodatkowymi telefonicznymi liniami dekodowanymi, ale instalacja nowych w miejsce zniszczonych komputerów potrwa jeszcze tydzień. Straty są trudne do oszacowania ale z pewnością wyniosą wiele milionów dolarów.  Dziś tylko jedna linia American Airlines odwołała 269 lotów, dziesiątki tysięcy pasażerów przeżyło w porcie lotniczym horror nie mogąc w ogólnym chaosie  odlecieć, a przecież był to weekend, gdy wielu Amerykanów pracujących w Chicago wraca do domu korzystając z połączeń lotniczych.

Sprawca tego Armagedonu przybył do centrum lotów około 5:00 rano, pół godziny później o swojej decyzji powiadomił znajomych na Facebooku. Jeden z krewnych Howarda zobaczył wiadomość i natychmiast skontaktował się z policją Naperville. Chwilę później  pracownik centrum kontroli zadzwonił na 911, aby zgłosić pożar. Strażacy przybyli na miejsce zobaczyli najpierw ślady krwi, a potem odkryli, że w pomieszczeniach piwnicznych jest odsunięta wykładzina i wyciągnięte są kable telekomunikacyjne i komputerowe. Spalone ręczniki, pojemniki z gazem i leżący pod stołem zakrwawiony Howard uzupełniły dramatyczny obraz, na szczęście nie doszło do wybuchu i skończyło się tylko na akcji gaszenia ognia co skończyło się fatalnie dla instalacji technicznych w budynku. Budynek z 30 pracownikami błyskawicznie ewakuowano, niebo nad Chicago umilkło na wiele godzin i naprawa urządzeń oraz dojście do pełnej funkcjonalności centrum w Aurorze położonej kilkadziesiąt kilometrów na zachód od Chicago zajmie kilka najbliższych dni.

I wszystko przez sfrustrowanego przeniesieniem na słoneczne Hawaje pracownika…

Sławomir Sobczak

meritum.us

foto: veooz.com