Nik Wallenda ze słynnego rodu linoskoczków ustanowił dziś w Chicago dwa nowe rekordy świata przechodząc po rozpostartej pomiędzy dwoma wieżowcami w centrum miasta linie bez zabezpieczenia.
W ostatniej chwili ze względu na porywy wiatru zmieniono sprzęt, emocje 50-tysięcznego tłumu zgromadzonego na dole i w oknach oraz balkonach drapaczy chmur sięgnęły zenitu, gdy 35-letni ale bardzo doświadczony akrobata przechodził po niespełna 2-centymetrowej linie nad rzeką Chicago pomiędzy budynkami słynnej agencji reklamowej Leo Burnett i nie mniej znaną Marina Tower West. Wędrówka na dystansie 140 metrów na wysokości sięgającej 200 metrów i trwająca 6 minut i 51 sekund nie zaspokoiła żądzy doznań Wallendy, który po zjeździe na dół oraz przejściu mostem na drugą stronę rzeki udał się na spacer pomiędzy obiema wieżami Marina Tower, tyle że tym razem z zawiązanymi oczami. To był już tylko 30-metrowy spacerek, który zajął minutę i 17 sekund, za to jeszcze cieńsza lina i wysokość 165 metrów.
Podczas obu prób panowała nienaturalna wręcz cisza, świadkowie wyczynu śmiałka zaczęli wiwatować dopiero po zakończeniu obu prób. Padły rekordy świata, nikt przedtem nie przeszedł na tej wysokości po linie rozwieszonej pod kątem 19 stopni, żaden śmiałek nie wędrował z opaską na oczach na wysokości ponad 500 stóp. Dla niektórych szaleństwo i niepotrzebne ryzyko, dla innych sportowo-cyrkowy wyczyn.
Nik to potomek Karla Wallendy, założyciela słynnej trupy akrobatów, mający na koncie wiele podobnych rekordów wpisanych do Księgi Guinnessa , dwa lata temu przeszedł po linie rozwieszonej po obu stronach wodospadu Niagara i zaliczył spacer w poprzek wąwozu Arizona nad Colorado River. Jak niebezpieczne są takie wyczyny świadczy śmiertelny przypadek Karla Wallendy podczas próby przejścia z jednego wieżowca na drugi w Portoryko w 1978 roku. Nik trzy lata temu zrealizował zamierzenie pradziadka chcąc udowodnić, że w pełni zasłużył na tytuł „King of the Wire”, którym się posługuje.
Dzisiejszy wyczyn transmitowała na żywo telewizja Discover Channel i rekordy Wallendy są szeroko komentowane na całym świecie. Sztuka dla sztuki? Pewnie tak, ale jaka widowiskowa!
Sławomir Sobczak
meritum.us
foto: outsideonline.com