Od pierwszego gwizdka sobotniego meczu Chicago Blackawks z Colorado Avalanche widać było, że świąteczna przerwa pozwoliła obu drużynom odpocząć i nabrać chęci do gry na kolejną część sezonu NHL.

Pierwsze 20 minut to jeden z najszybszych meczów hokejowych jakie oglądałem od lat. Wydawało się, iż rozrzedzone, górskie powietrze w Denver pozwala zawodnikom na płynięcie wręcz po lodowisku. Szkoda było tylko bramkarzy, którzy do końca nie wiedzieli gdzie zakończy się kolejna akcja meczu; przed własną czy przeciwnika bramką. Gospodarze dwukrotnie obejmowali prowadzenie w pierwszej tercji (MacKinnon i Johnson) i dwukrotnie je tracili (Saad i Kane). Gol za gol był właśnie konsekwencją otwartej gry obu zespołów, która cieszyła kibiców, lecz trenerów przyprawiała o palpitacje serc.

W drugiej odsłonie meczu tempo nieco spadło, a to za sprawą uważniejszej gry w obronie obydwu ekip. Przewagę posiadali jednak goście, którzy byli częściej w posiadaniu krążka, często rozgrywając go w strefie obrony przeciwnika. W momentach, kiedy tracili krążek pressingiem go odzyskiwali. Był to bardzo skuteczny element gry Hawks, który nie pozwalał Colorado na rozwinięcie skrzydeł. Młodzi hokeiści Avalanche preferują bowiem taki styl, lecz doświadczeni chicagowianie tego wieczoru na nic takiego gospodarzom nie pozwolili. W 34. minucie spotkania pięknym strzałem z ostrego konta na 3:2 podwyższył najlepszy na lodowisku Brent Seabrook, dokumentując tym samym bardzo dobrą postawę Hawks.

Kolejne dwa trafienia chicagowian miały miejsce już w 3. tercji meczu. Najpierw w 39. minucie prezent na swoje 33. urodziny sprawił sobie Patrick Sharp, a w 60. minucie do pustej bramki krążek wpakował Patrick Kane (18. gol w sezonie, ponadto 21 asyst co daje imponujący – jako że nie mamy jeszcze nawet półmetka sezonu regularnego – dorobek 39 pkt. w punktacji kanadyjskiej) .

Wynik 5:2, a przede wszystkim doskonała gra Blackhawks, udowodniły, że ostatnia porażka z Winnipeg Jets to był zwykły wypadek przy pracy. Chicagowianie pozbierali się po niej szybko i nadchodzący, poniedziałkowy mecz przeciwko Nashville Predators zapowiada się niezwykle frapująco.

 * COLORADO AVALANCHE – CHICAGO BLACKHAWKS 2:5 (2:2, 0:1, 0:2)
1:0 MacKinnon (6. gol w sezonie) asysta: Talbot 06.56 min.
1:1 Saad (8.) asysta: Toews 7.27 min.
2:1 Johnson (10.) asysty: O’Reilly i Briere 8.53 min.
2:2 Kane (17.) asysty: Keith i Versteeg 16.19 min.
2:3 Seabrook (7., podczas gry w przewadze) asysty: Rundblad i Hossa 33.14 min.    
2:4 Sharp (6., podczas gry w przewadze) asysty: Toews i Kane 48.14 min.
2:5 Kane (18., do pustej bramki) asysta: Smith 59.54 min.

Strzały na bramkę: 33-25 na korzyść Hawks.

Leszek Zuwalski

meritum.us